Dawne rodziny 11. Cz.
VII. „Przedsiębiorstwo rodzinne”
przy
ul. Sławkowskiej
(pochodzenie rodzin, losy w Olkuszu,
koligacje)
Autor:
Ryszard Maliszewski
Wstęp:
W
naszym klasycznym, popularnym źródle internetowym, czyli
„Wikipedii” pod hasłem „mięso” można odnaleźć taką jego
definicję: „Mięso – mięśnie szkieletowe
uznane za zdatne do spożycia wraz z przylegającymi tkankami:
łączną, kostną i tłuszczową oraz takie narządy wewnętrzne,
jak: wątroba, nerki, żołądek, ozór, mózg, płuca itp.
Określenie stosuje się głównie do ciał różnych gatunków
zwierząt ssaków i
ptaków, zabitych
lub padłych przeznaczonych do konsumpcji. Zazwyczaj jest efektem
chowu, lecz również
może być efektem polowania
w swoim naturalnym środowisku. Rzadko zjadane bezpośrednio po
zabiciu i nieprzetworzone. Najczęściej przetworzone
termicznie: gotowane,
smażone,
pieczone itp.”.
[1]
I
dalej: „Mięso zawiera dużo pełnowartościowego
białka –
średnio 76% suchej masy. Dla większości ludzi w Europie jest
jednym z ważnych składników pożywienia, dostarczającym znaczącej
części białka. Było ono składnikiem ludzkiej diety
od czasów prehistorycznych,
a dokładniej od momentu, gdy jego spożywanie stało się opłacalne
(dostarczając dużej ilości energii w stosunkowo krótkim czasie
oraz białka) lub łatwiej dostępne niż pokarm roślinny, czyli
prawdopodobnie od czasu jednego ze zlodowaceń.
Obecnie wiele osób wskazuje na
zdrowotne, etyczne
i humanitarne
aspekty pożywienia opartego na uboju
zwierząt rzeźnych, szczególnie w warunkach hodowli przemysłowej,
dlatego też powstały rozmaite ruchy wegetariańskie,
które z różnych przyczyn propagują dietę bezmięsną.” [1]
Jednak
większość ludzi nie potrafi się bez tego składnika pokarmowego
obejść spożywając mięso, ale ujawniając równocześnie bardzo
krytyczne nastawienie, a nawet niechęć wobec osób zawodowo
uprawiających „produkcję i przetwórstwo surowca mięsnego”.
Mogę to z całą pewnością stwierdzić, gdyż osobiście również
należę do tej kategorii ludzi. Co ciekawe, samo przetwórstwo mięsa
(tzw „masarstwo”), nie spotyka się z tak wyraźnym potępieniem
społecznym, jak, po pierwsze, - niehumanitarna hodowla zwierząt,
żyjących najczęściej krótko i w bardzo złych warunkach (por.
„chów klatkowy”, odizolowanie potomstwa oraz okrutny handel i
transport) i po drugie, - przede wszystkim ich zabijanie
(„rzeźnictwo”).
To
pierwsze, odnoszące się do złego traktowania zwierząt, bardzo
często oceniane jest znanym porzekadłem: „Chłop żywemu nie
przepuści”, - bo to wieś przede wszystkim była dawniej
najpopularniejszym producentem zwierząt rzeźnych. Jednak w wiekach,
stanowiących tutaj zakres czasowy mojego opracowania, gdy
mieszczanie małych miast zajmowali się rolnictwem i hodowlą w nie
mniejszym stopniu jak chłopi, zarzuty w tym kierunku można by
stosować również i do nich. Największe „odium” spadało
zawsze na „rzeźników”, osoby zawodowo zabijające zwierzęta
hodowlane, a słowo to bardzo łatwo przeniosło się do życia
społecznego, w którym pospolitych morderców i okrutnych „ludzi
wojny” także określano mianem „rzeźników”. Trudno więc
jest raczej uznać tę nazwę za nie pejoratywną. Oczywiście,
zgodnie z powszechnie wyznawaną przez ludzi zasadą: „my –
lepsi, a oni -gorsi”, nawet i klasyczni rzeźnicy potępiają tych
„swoich kolegów po fachu”, którzy praktykują ubój w „ramach”
innych religii („koszer” i „halal”) - jako okrutny i
niehumanitarny (zresztą, nie bez racji).
W
starożytności, począwszy od paleolitu i neolitu, każdy w swoim
zakresie zmuszony był stawać się „łowcą” i hodowcą,
rzeźnikiem i „przetwórcą mięsa”. Jednak już od starożytności
wyodrębniać się zaczynały klasyczne zawody, procederami tymi się
trudniące. Stąd wywodzą się owi „rzeźnicy” i „masarze”,
niezbędni dawniej na każdej wsi, w każdym mieście i miasteczku. O
ile jednak w świecie dzisiejszym ogół ludności nadal nie potępia
tak całkowicie hodowli i uboju zwierząt rzeźnych (bo jeść nadal
trzeba), o tyle wciąż przybywa (i jest to trend bardzo pozytywny)
ludzi, potępiających bezsensowną hodowlę „w sadystycznych
warunkach” i masowy ubój zwierząt futerkowych, jako że w dobie
„nadprodukcji” w przemyśle odzieżowym – noszenie futer staje
się barbarzyńskim, okrutnym obyczajem, a nie koniecznością. Ale
cóż.... człowiek „od zawsze” był najokrutniejszym ze zwierząt
... potworem ...
… a
takich stron w Internecie jest multum ...
W całej, ponad dwustuletniej historii
mojej rzemieślniczej rodziny w Olkuszu odnajduję tylko jeden, XX-
wieczny już przykład uprawiania tego „rzemiosła”. Wcześniej,
w Rozdziale Nr 1. aktualnego cyklu
artykułów, zatytułowanym „Dworek Janikowskich”
wymieniałem klasycznego rzeźnika "prawie z rodziny", mistrza i
„starszego” cechu rzeźnickiego Olkusza, Jana
Gołasiewicza. Ponieważ zawarłem w owym artykule
wszystkie właściwie posiadane o tej osobie informacje, nie ma
potrzeby tutaj ich powtarzać. Po wielu, wielu latach, zawód
„rzeźnika” i „masarza” w stopniu mistrza zdobył jeden z
młodszych braci mojego dziadka.
Józef
Maliszewski syn Ludwika Jana syna Aleksandra
(*1885)
Ze wspomnień
córki Józefa, Longiny z Maliszewskich Grossmanowej wiadomo, że
„ojciec gonił
chłopaków do
pracy od świtu, nie pozwalając im nawet dobrze pojeść, był
bowiem bardzo wymagający i uważał, że na jedzenie trzeba sobie
najpierw zarobić, a dopiero później jeść”. Toteż Józef, nie
mając przekonania do tak ciężkiej pracy - „poszedł do terminu u
rzeźnika i tam dopiero odżył”, jak opowiadała Longina. W tym
zawodzie pozostał już do końca życia, hodując na swojej działce,
w rozbudowanych zabudowaniach gospodarczych „po ojcu”, stale po
kilka świń, oraz wytwarzając i sprzedając własne wyroby
wędliniarskie. Oczywiście „chodził również na robotę”
wszędzie tam, gdzie go potrzebowano, rzeźnik bowiem w znacznym
stopniu był rzemieślnikiem „najemnym”.
W 1912 roku
ożenił się Józef w Olkuszu z Florentyną z Mitków z Mazańca
koło Olkusza i miał
z nią w latach
następnych 5 córek, z których trzy zmarły w niemowlęctwie, zaś
dwie dożyły dorosłości: Longina (*1915), późniejsza Grossmanowa
i Maria (*1920), późniejsza Jastrzębska.
1.
Józef Maliszewski z żoną i córką Longiną ok. 1919 r. (fot.
z arch. autora)
Józef
Maliszewski syn Ludwika był człowiekiem sprytnym, zaradnym, wesołym
i „jowialnym”.
Te cechy
charakteru, własna praca i spadek po ojcu – uczyniły go dosyć
zamożnym, jak na „tamte czasy”. Od śmierci ojca był Józef
współwłaścicielem majątku po zmarłym, wraz ze swoim rodzeństwem : Stefanem,
Antoniną Cieniową, Cecylią Cieślikową, Feliksem i Franciszkiem,
oraz matką, Marianną z
Janików Maliszewską. Podział tegoż majątku pomiędzy
spadkobierców Ludwika nastąpił z powództwa Franciszka
Maliszewskiego w 1930 roku. W wyniku sądowego podziału stał się
Józef faktycznym właścicielem tej części, którą i tak
wcześniej już używał, a więc przede wszystkim wschodniej połowy
domu przy ulicy Sławkowskiej, wraz z dwiema przyległymi działkami
gruntu, oznaczonymi na zamieszczonym niżej planie Nr I. numerami 1
i 2.
2.
Mapka Nr I. Podział działki po Ludwiku Maliszewskim od 1930 do 1961
r.
(plan urzędowy, z arch. autora)
Drugą z tych
działek (od północy) sprzedał wkrótce małżeństwu Mrówków
(Julianowi Mrówce), którzy w latach 1937–1939 postawili tutaj
swój piętrowy, kamienny dom, stojący do dzisiaj (patrz fotografia
Nr 3). Należąca do Józefa połowa starego domu widoczna jest
natomiast na fotografii Nr 4, ukazującej tenże dom w 1993 roku, już
w rękach obcych właścicieli.
3. Dom
Mrówków w 1993 r. (po praw. str.) (fot. Ryszard Maliszewski)
4. Lokalizacja domu Maliszewskich
przy ul. Sławkowskiej
lata
60-te XX w. (źródło: Facebook, Ziemia Olkuska)
4B. Po pr. str.
połowa domu po Józefie Maliszewskim w 1993 r.
(fot. Ryszard Maliszewski)
Jedyny,
maleńki ogródek kwiatowy, pozostał mu tylko przy domu od strony
ulicy, naprzeciwko ogrodowego wyjścia z dużego pokoju (patrz
fotografia). Tutaj na przykład wykonane jest zamieszczone wyżej
zdjęcie Józefa z żoną i córką (czy na tymże zdjęciu Józef ma
na sobie austriacki mundur wojskowy, czy strażacki – nie wiadomo ;
może i był między 1915, a 1918 rokiem na wojnie?).
Swoją połowę
domu przystosował Józef do własnych potrzeb, dobudowując od
wschodu osobny
ganek wejściowy,
uniezależniający go od dawnego wejścia z sieni, oraz wydzielając
z dużej kuchni mały pokój przy sieni – wędzarnię (tutaj
dawny wielki piec chlebowy został przerobiony na wędzarniczy).
Pozostał mu także mały pokoik „po Cecylii Cieślikowej”, z
osobnym wejściem z sieni, od południa,
powstały wcześniej wskutek podzielenia świetlicy (patrz plan domu
Ilustracja Nr 5).
5. Podział
domu po Ludwiku Maliszewskim (Oprac. „z pamięci” Ryszard
Maliszewski)
Oprócz
własności „obok domu” posiadał jeszcze Józef Maliszewski
jakieś pole przy ul. Sławkowskiej (obok Stanisławskich – patrz
wcześniejsze rozdziały), zlokalizowane na końcu dawnych gruntów
Aleksandra Maliszewskiego, dziadka Józefa (patrz
Rozdział Nr 11. Część I. „Przedsiębiorstwo
rodzinne przy ul. Sławkowskiej, ozn. gruntu 4F ),
ale nie jest pewne czy otrzymał je od ojca jeszcze za jego życia,
czy też zakupił od „strzemieszyckich Maliszewskich” albo od
innej osoby z rodziny.
Zachowane fotografie przedstawiają postać Józefa mocno podobną do
tzw. „dawnego typu Maliszewskich”. Ostatnia fotografia ukazuje go
z żoną na tle Parku miejskiego (na tle akurat tej części dawnego
cmentarza, gdzie stał niegdyś kościółek szpitalny św. Ducha, za którym pochowany był w 1846 roku jego pradziadek,
Maciej Maliszewski). Autor w dzieciństwie go nawet lubił, choć
nie potrafił mu „darować” hodowli świnek w mrocznych, ciasnych
chlewikach i ich zabijania. Takimi sprzecznymi uczuciami targanych
jest w swoim życiu wielu ludzi.
6.
Józef Maliszewski i Florentyna z Mitków w latach 40-tych XX wieku
(fot. z arch. autora)
Florentyna z Mitków
(*1888)
Córka Tomasza Mitki z Mazańca koło Olkusza (obecnie dzielnica
miasta), urodzona
w Mazańcu z matki
Julii z Krzemieniów z Witeradowa.
Nazwisko Mitka jest bardzo popularne w Olkuszu i okolicy.
Między innymi spotykane w Kluczach, Racławicach, Skale,
Smardzowicach (wiele), Korzkwi (wiele), Krzeszowicach (wiele), Paczółtowicach
i Trzebini, ale także w Zagłębiu, np. w Grodźcu. O pochodzeniu
tej rodziny mało mi wiadomo. Była
zapewne tzw „zwykłego pochodzenia”, może i mieszczańska.
Geneteka tu mało wyjaśnia. [2]
Natomiast
równie popularne w Olkuszu i okolicach nazwisko Krzemień
(matki Florentyny) jest związane szczególnie z miejskimi
wsiami Olkusza, takimi jak : Witeradów i Podpolis, ale także i z
dalszymi jak np. Sułoszowa (wszędzie Krzemieniowie byli od
dawna młynarzami, zapewne wolnymi
rzemieślnikami). [4] Florentyna nigdy
nie pracowała, tylko zajmowała się domem i dziećmi. Po śmierci
męża Florentyny tę część domu sprzedano, a resztę życia
spędziła wdowa po Józefie u swojej córki Longiny z Maliszewskich
Grossmanowej. Zmarła w Olkuszu w wieku 87 lat i tutaj została
pochowana.
Przypisy:
[1].
Internet, „Wikipedia”, hasło „Mięso”
[2]. Geneteka, Internet (patrz Bibliografia)
[4]. DORO (skróty w Bibliografii), t. I str 519
Bibliografia
Źródła archiwalne i
terenowe:
1. Archiwum Państwowe Chrzanów
Akta Miasta Olkusza: - Akta
Metrykalne, w tym Regestr Metryk Parafii Olkusz,
-
Akta Własności po-Augustiańskiej, sygn. 1 i 1A,
2. Wypisy z akt USC parafii: Olkusz, Geneteka,
Regestr
Metryk Olkusz
Paczółtowice, Trzebinia, Zagłębie ogółem,
4. Pamiętniki i relacje ustne:
- Ryszard
Maliszewski, Historia małopolskiej gałęzi rodziny
Maliszewskich
(Opracowanie w posiadaniu autora),
- Relacja
Wiktora Maliszewskiego ze Strzemieszyc,
-Relacja Flawiusza Maliszewskiego z Krakowa - Relacja Longiny z Maliszewskich Grossmanowej z Olkusza
- Materiał kartograficzny:
- Ryszard Maliszewski, plan domu
6. Materiał fotograficzny autora i z
Internetu
Źródła i opracowania
drukowane:
1. Dzieje Olkusza i Regionu Olkuskiego, pod
red. K. Kiryka i R. Kołodziejczyka,
Warszawa- Kraków 1978. (Skrót DORO)
Internet:
- „Wikipedia”
- „Geneteka”
*****
(Uwaga: Wolno kopiować i cytować jedynie
pod warunkiem
podania źródła i autora artykułów
!)