W cieniu fabryki
1.
Dawna fabryka c.d. Autor: Ryszard Maliszewski
W pierwszym artykule podano
opis obrzeży przedwojennej fabryki „Westen”. Aby jednak
przybliżyć czytelnikowi, nie pamiętającemu tamtych czasów (ani
czasów do roku 1958, odkąd po wielkim pożarze starej fabryki
zaczęła się ona unowocześniać i rozbudowywać) - tę tematykę
- uzupełniam dalej tenże opis
bliższymi szczegółami i materiałem fotograficznym,
zaczerpniętym z różnych źródeł, do jakich udało mi się
dotrzeć. Dla lepszej orientacji zalecam czytelnikowi stałe
nawracanie do wyżej zamieszczonego wykazu obiektów i Mapy Nr 1.
Autor pamięta fabrykę jedynie
od lat 50-tych XX wieku, kiedy wyglądała ona jeszcze bardzo
podobnie i funkcjonowała w mało zmienionej postaci, w porównaniu
ze stanem sprzed II wojny światowej. Dlatego też, rozwinięcie
opisu „Emalierni” będzie dalej wspólne, dla obu tych okresów.
Najdokładniejszą fotografią,
ukazującą fabrykę Westena od strony północnej, czyli od strony
torów kolejowych, a więc fotografią miejsca 8A
- jest chyba fotografia z roku około 1916, cytowana w
OSW i OSF (patrz Bibliografia -
skróty). Prawie wszystkie zresztą zamieszczone dalej przeze mnie w
niniejszym rozdziale fotografie pochodzą z tychże właśnie źródeł,
nie licząc tych, które pochodzą z „Kalendarza”, lub oznaczono,
jako pochodzące z archiwum własnego.
5. Fabryka „Westen” od strony północnej (od lewej widoczne : Drewniana wieża chłodnicza,
Kotłownia i
Elektro-maszynownia, Biurowiec, Komin wschodni, Hale produkcyjne,
Komin
zachodni ; bliżej, w
prawo od komina zachodniego – domy przy ul. 3 Maja i Dworzec ko-
lejowy) (Fot. z czasów I
wojny światowej ; źródło: Piotr Nogieć, Olkusz na starej
fotogra-
fii, Dariusz Kmiotek,
Olkusz na starych widokówkach – patrz Bibliografia)
Jak widać na załączonej
fotografii, po północnej stronie ulicy i torów kolejowych nie
było
jeszcze żadnej niemal zabudowy,
rozciągały się tu jedynie pola uprawne, wśród których widniały
gdzieniegdzie przedmiejskie domki.
Poza fabryką, w stronę Witeradowa, rozciągał się kompleks
dużego lasu, a na wschód od niego –
pola Mroczkowskich i Czarnej Góry, poprzerzynane wąskimi
paskami sosnowych lasków. Na
powyższej fotografii ledwie majaczy w tle niska zabudowa Stare-
go placu, skryta za halami fabrycznymi.
Równie mało
szczegółów uwidacznia inna znana w Olkuszu pocztówka z ok.1916
roku,
podzielona na dwie kolorowe fotografie,
z których druga ukazuje Drewnianą willę mieszkalną
właściciela fabryki Petera Westena, a
o której będzie jeszcze mowa i dalej.
6. Fabryka
„Westen” od północy i Willa Westena od pd.-zachodu – lata I
wojny
światowej (źródło: j.w.)
Tenże drewniany dom zbudowano w
bardzo modnym wówczas stylu szwajcarskim, z zastosowaniem wielu
ażurowych, drewnianych elementów zdobniczych, chociaż powstał
zupełnie inny, niż
to pierwotnie planowano, co rzuca się
w oczy gdy porównać zamieszczoną tu fotografię z wyżej
przytaczaną makietą rysunkową
planowanej fabryki. Na poniższej fotografii willa Westena uwidoczniona jest od strony południowo-zachodniej. Jak już wspominałem,
po wojnie funkcjonowała ona jako Przedszkole zakładowe, dopóki nie
spłonęła w wielkim pożarze fabryki w 1958 r.
Od tej samej strony, ale od północnego
wschodu, ukazuje fabrykę ostatnia ze znanych jej dawnych
fotografii, może nawet najstarsza, bo pochodząca z roku 1913. Od
innej strony fabryki nigdy nie fotografowano chyba w całości, a to
zapewne z powodu zalesienia okolicznego terenu i braku punktu
obserwacyjnego.
7. Najstarsza
z zachowanych fotografii fabryki z roku 1913 (od lewej widoczne:
Budynki
gospodarcze, Drewniana
wieża chłodnicza, Komin wschodni, Elektro-maszynownia i
Kotłownia, Biurowiec,
Komin zachodni) (źródło: jw. OSF ; cytowana także przez DORO i "Cofajka")
Jak już wyżej wspominano, od tejże
właśnie strony północnej, do wnętrza fabryki wiodły dwie
bramy wejściowe : wschodnia, główna,
zaopatrzona w budynek Portierni, będąca zarazem bramą
wjazdową dla wagonów kolejowych i
samochodów, oraz zachodnia furta wejściowa dla personelu
technicznego, zamieszkałego w rejonie
8J i robotników z Czarnej
Góry i z „miasta”. Przy tej
drugiej furtce,
zlokalizowanej pomiędzy ogrodzeniem fabryki, a narożem zachodnich
Hal produk-
cyjnych – nie
istniała żadna portiernia, tylko w odpowiednich porach dnia
otwierał ją strażnik
i dozorował
ruch pieszych pracowników. Tą właśnie furtką fabryczną
wchodziły do zakładu przed II wojną światową wszystkie
zatrudnione tutaj wówczas osoby z rodziny, a więc : moja babcia,
Anna z Halkiewiczów Maliszewska, wdowa po Stefanie Maliszewskim synu
Ludwika, gdy od lat 20-tych XX wieku zmuszona była pracować
zarobkowo, aby utrzymać rodzinę, a później jej synowie - Marian,
Flawiusz i Władysław (mój ojciec) Maliszewscy, synowie Stefana.
Także moi drudzy „dziadkowie”, Augustyn i Józefa Ślęzakowie,
zamieszkali wówczas na Starym placu Nr 1 fabrycznym w rejonie 8F,
tędy mieli najbliżej do pracy. Do wschodniej bowiem Portierni,
naokoło przez Nowy plac fabryczny, było dla nich trochę za daleko.
Jednak po pracy, osoby zamieszkałe na Starym placu i „w mieście”
często wracały przez portiernię wschodnią, robiąc po drodze
zakupy w Sklepie fabrycznym, zlokalizowanym obok bramy głównej,
gdzie były niższe ceny, niż „na mieście”. Jeszcze po wojnie
czynił tak wielokrotnie mój ojciec, na którego powrót z pracy
mały Ryszard oczekiwał, biegnąc przez Nowy plac do głównej
portierni.
8.
Wejście zachodnie do fabryki po II wojnie światowej (widoczna
„nowa” Wieża ciśnień i tzw
„Czarne
Oddziały”, oraz bunkier z czasu wojny ; źródło: Paweł Barczyk
OF)
Przez
Portiernię główną natomiast stale wchodzili do fabryki ludzie z
północno-wschodnich
od Olkusza wiosek
i mieszkańcy miasta, zamieszkali „koło stacji kolejowej”, jak
np. ślusarz-mechanik i „ustawiacz maszyn” Franciszek Maliszewski
syn Ludwika (brat mojego dziadka), absolwent Szkoły Rzemieślniczej
w Olkuszu, który zdobywał praktykę w fabryce lokomotyw w
Budapeszcie w czasie I wojny światowej i w Hucie „Bankowej” w
Dąbrowie Górniczej po wyzwoleniu (od lat 30-tych XX wieku w
„Emalierni”).
Zarówno
przed wojną, jak i po niej, aż do lat 70-tych XX wieku, do
pracy „wzywała” robotników fabryczna syrena pół godziny
przed zmianą, „poganiała” 5 minut przed nią i „oznajmiała”
rozpoczęcie zmian o godz. 6, 14 i 22.
9. Portiernia
wschodnia główna w 1929 roku (w głębi domek dróżnika ; źródło:
„Kalendarz”)
Kilkakrotnie już
wspominałem w niniejszej pracy, że historia Olkuskiej Fabryki
Naczyń Emaliowanych dzieli się nie tylko może na okres
przedwojenny i powojenny, ale przede wszystkim na okres przed
wielkim pożarem 1958 roku i okres po tym pożarze. Dopiero bowiem
wspomniana katastrofa spowodowała konieczność odbudowy, a przy
okazji rozbudowy i modernizacji tego zakładu. Wyprzedzając więc
tutaj znacznie bieg wypadków, dla porównania zamieszczam poniżej
fotografię aktualnie omawianego rejonu fabryki (8A),
obejmującą widok z nowej Wieży ciśnień (od wschodu, z
okolicy głównej Portierni), w stronę zachodniej furtki
wejściowej, zlokalizowanej w rejonie 8J,
z czasów po rozbudowie lat 60-tych XX wieku.
10. Rejon
8A fabryki po
rozbudowie (na pierwszym planie dach starego Biurowca, dalej
nowe, odbudowane Hale
produkcyjne, za nimi od lewej stary Magazyn blachy i Komin
zachodni, za nimi od
lewej Budynek mieszkalny Nr 70 na Starym placu fabrycznym
Nr 3, oraz drewniane
dachy starych Hal produkcyjnych ; w głębi: domy Czarnej Góry
i „miasto” z
kościołem św. Andrzeja ; po prawej tory kolejowe do Katowic ;
wzdłuż
północnego ogrodzenia
fabryki nie ma jeszcze nowej Prototypowni i wiaty – magazynu,
jeszcze później, w
latach 70-tych - zabudowanej ; ok. 1961-62 rok ; Fot. Jan Nosowicz ;
źródło: OSF)
Od wschodu (a
więc dla cytowanej wyżej fotografii „w dół”, a dla Mapy Nr 1
„w prawo”), z omawianym rejonem sąsiadował teren Tartaku,
zlokalizowanego, zarówno przed II wojną światową jak i po niej,
także obok torów kolejowych (tam w latach 70-tych XX wieku zbudowano Halę wanien i zlewozmywaków,
ale Mapa Nr 1 nie „ukazuje już terenu „Nowej fabryki”, bo ten
temat wykracza poza ramy niniejszego opracowania). Według
wymienionej mapy, teren ów rozciągał się zaraz „w prawo” od
głównej Portierni zakładu. Za młodych lat autora wspomniany
teren był już nieźle zagospodarowany. Tamtędy też, pomiędzy
widocznymi na fotografii Nr 9, Bramą wejściową do fabryki, a małym
domkiem mieszkalnym „dróżnika” (istnieje do dzisiaj) – wiodła
„w prawo” droga do Osieka, omijająca dalej Nowy plac fabryczny
łukiem (przy tylnym murze linii domów Placu). Jej pozostałością
jest obecnie wewnętrzna droga zakładowa, wiodąca od nowej
Portierni przy Al. Tysiąclecia, w stronę torów kolejowych,
pomiędzy Halą Pr-1, a Halami dawnego Narzędziowego i dawnego
WL. Krzyżowała się ona obok starej Portierni z bocznicą
kolejową fabryki, łączącą się dalej, w pobliżu Tartaku z
linią kolejową do Dęblina. Obecnie połączenie tychże torów
wypada w okolicy wiaduktów na trasie do Krakowa. W latach 20-tych
XX wieku w tym miejscu wypadał przejazd kolejowy na drodze do
Krakowa, co prezentowało się, jak na poniższej fotografii.
11. Miejsce
skrzyżowania linii kolejowej Katowice – Dęblin (tory, od lewej
strony zdjęcia
biegną w stronę
górnego jego rogu i dalej, w lewo skos, pomiędzy dwoma laskami
i
widniejącą na
horyzoncie górą Orzechówką w stronę Kielc), z szosą wapienną
z Olkusza
do Krakowa (przecina
tory, biegnąc z lewa na prawo zdjęcia) – w tym miejscu później
oba
wiadukty nad torami ; od
torów kolejowych w prawo odbiega bocznica kolejowa do fabry-
ki „Westen” ; w
prawo od niej – teren Tartaku ; za drewnianą Wieżą chłodniczą
widoczny
przejazd kolejowy przy
Portierni głównej i domek dróżnika ; ledwo odznacza się w tere-
nie krzyżująca się z
bocznicą po prawej stronie Wieży bez nawierzchniowa droga do
Osieka) (Zdjęcie
wykonane w latach 20-tych XX wieku, z dachu Kotłowni-Maszynowni
w kierunku
północno-wschodnim ; źródło jw., cyt. też przez „Kalendarz”)
Niezmiernie
trudno jest autorowi niniejszego opracowania wyszczególnić, jakie
prace
wykonywały w „przedwojennej”
fabryce wspominane wyżej, pracujące tutaj osoby z rodziny.
Zapewne były to jakieś prace
fizyczne, wyuczone lub zgodne ze zdobytym wcześniej wykształce-
niem zawodowym. Anna z Halkiewiczów
Maliszewska (moja babcia), oraz Józefa i Augustyn Ślęzakowie
(rodzice mojej mamy) pracowali zapewne gdzieś „na produkcji”,
jednak Franciszek Maliszewski syn Ludwika (brat mego dziadka) i jego
bratankowie, Marian i Flawiusz Maliszewscy synowie Stefana, jako
posiadający wykształcenie nabyte w Szkole Rzemieślniczej,
mającej status średniej szkoły zawodowej – zajmowali w fabryce
stanowiska fachowców ślusarzy. Franciszek był przez długie
lata mistrzem Wydziału Narzędziowego, przed II wojną, w czasie
wojny i po jej zakończeniu, gdy to nawet wszedł w skład Komitetu,
uruchamiającego fabrykę po odejściu Niemców.[5]
Nie posiadał takiego wykształcenia
zawodowego ojciec autora, Władysław syn Stefana, pracujący
w fabryce od 1937 roku, ale niezła
pozycja w zakładzie jego stryja Franciszka i brata Mariana -
pozwoliły mu być zatrudnionym na
niezłym stanowisku, prawdopodobnie jako pomocnik przy
ustawianiu maszyn. Już wtedy
specjalizował się mój ojciec w obsłudze urządzeń elektrycznych,
a w związku z odbyciem takiej
praktyki, po wojnie został skierowany w celu uzupełnienia
wykształcenia do Państwowego Technikum Elektrycznego w Bytomiu,
które ukończył w 1948 roku, ucząc następnie zawodu w fabrycznej
Szkole Przemysłowej.
12. Nauczyciele i absolwenci
Szkoły Przemysłowej przy OFNE w 1949 roku (z
arch. autora)
(Od lewej nauczyciele: 1.
Leopold Florek, 2. Kierownik Alojzy Zwoliński, 4.Władysław
Maliszewski, 5. Witold
Konopacki, 7. Czesław Banyś)
Ogólnie, prace
wykonywane w fabryce dzieliły się na kilka, różniących się
uciążliwością, szkodliwością, czystością i płacą –
kategorii.
Najciężej chyba pracowali
robotnicy przy przeładunku blachy i dużych ciężarów (nie
wliczając
w to oczywiście furmanów, kierujących
zakładowymi końmi, gdyż za nich „harowały” konie).
Cały zresztą niemal transport
fabryczny, przed wojną i po niej – oparty był na końskiej sile
pocią-
gowej i ręcznym przeładunku, aż do
połowy lat 60-tych XX wieku.
Gdy na bocznicę fabryczną kolej
podstawiła wagony z blachą (czy maszynami – pamięta to autor
jeszcze z czasów swojej młodości), zapinano do wagonu konie,
które drepcząc obok toru ciągnęły
wagon na miejsce przeznaczenia,
najpierw do Obrotnicy kolejowej (podobnej do obrotnic przy
parowozowniach) i po ręcznym lub przy pomocy konia przestawieniu
obrotnicy na drugi tor – dalej,
do Magazynu blachy (patrz Mapa Nr 1 i
5). Tutaj rozpinano paczki blachy i ręcznie przekładano
po jednym arkuszu blachy na malutkie
wózki szynowe, którymi rozwożono blachę na stosy w ma-
gazynie. Była to bardzo uciążliwa
i nawet niebezpieczna praca, bo każdy arkusz blachy musieli
robotnicy przekładać dwa razy (z
wagonu na wózek i z wózka na stos w magazynie), a upuścić go
na nogi było nader łatwo. Pracowało
przy tej czynności czterech do sześciu robotników: dwu na
wagonie, dwu przy wózku, który pchali
do magazynu i dwu w magazynie. Podobnie było z dowo-
zem blachy na produkcję, dokąd
wożono surowiec i półprodukty konnym transportem i małymi
wózkami. Dopiero w latach
sześćdziesiątych, po pożarze i rozbudowie fabryki -
zlikwidowano
transport konny, zakupiono lokomotywki
spalinowe, więcej samochodów i wózki akumulatorowe, co odmieniło
oblicze zakładu. Przejściowo, do ciągnięcia wagonów po torach
wykorzystywano
lat kilka tzw. „byczka”, czyli
mały ciągnik spalinowy na dwu kołach, kierowany podobnie jak
motocykl, przez robotnika idącego koło torów. Hamowało się
wagon, kładąc na szyny kawałki drewna. (odnośnie lokalizacji
Obrotnicy kolejowej – patrz także i dalej.)
Następnym
etapem produkcji blaszanych naczyń emaliowanych było wykrawanie
z arkuszy blachy krążków blaszanych,
odpowiedniej dla każdego naczynia średnicy. Dowóz
blachy na Krajalnię odbywał się
podobnie jak to opisano wyżej. Tutaj, zależnie od wielkości arku-
sza blachy – jeden lub dwu robotników
podsuwało arkusz pod maszynę, która wycinała krążki, co
uwidocznione jest na następnej
fotografii.
13. Wykrawanie
większych krążków blachy (lata 20-te XX wieku ; źródło: OSF,
„Kalendarz”)
Mniejsze natomiast krążki
blachy, z cieńszego surowca i przeznaczone na mniejsze wyroby
(np. małe garnki, garnuszki, pokrywki
itp.) - wykrawano na wykrawarkach pracujących naciskowo
przy pomocy odpowiednich narzędzi,
działających podobnie jak prasy.
Narzędzia do wykrawania,
tłoczenia itp. - wykonywane były w zakładzie przez wiele, wiele
lat
na własnym Wydziale Narzędziowym,
gdzie pracowali wykwalifikowani ślusarze, wykonujący
potrzebne narzędzia przy pomocy
różnych maszyn i ręcznie.
14. Wydział
Narzędziowy–Formiernia - wykonywanie form do produkcji odlewów
żeliwnych,
np. elementów maszynek do mielenia mięsa ( źródło: j.w., cytowane przez "Cofajka")
15. Praca
przy szlifierkach (fotografie przedwojenne ; źródło j.w.)
16. Praca
przy tokarniach (podobnie jak i wyżej ukazane szlifierki – tokarki
i inne maszyny
tego typu, napędzane były za pośrednictwem pasów
napędowych przenoszących
ruch obrotowy z centralnego wału napędowego, biegnącego
przez całą długość
rzędu maszyn) (lata przedwojenne ; źródło: j.w.)
Niestety autor nie
dysponuje żadnym materiałem fotograficznym obrazującym proces
samego tłoczenia wytłoczek blaszanych
do produkcji naczyń emaliowanych, co wykonywane było
na wielu funkcjonujących w zakładzie
już przed II wojną światową prasach i wyoblarkach (są to
maszyny pracujące bardziej
skomplikowaną niż prasy techniką, służące do produkcji
wytłoczek
„obłych”, takich jak np. dzbanki,
imbryki, manierki wojskowe itp.
W owych, przedwojennych czasach
wszystkie chyba, bez wyjątku prasy, pracujące w olkuskiej
„Emalierni” były produkcji
niemieckiej (może też i angielskiej) i pracowały na zasadzie
obrotu
mimośrodów. Prasy hydrauliczne to
dopiero dla fabryki czasy grubo-powojenne, i „po-pożarowe”.
Aż do ostatniego ćwierćwiecza XX
wieku pracowały jednak w zakładzie, nieliczne już co prawda,
ale czynne jeszcze niemieckie prasy
mimośrodowe, a to do wykonywania niektórych wytłoczek.
Wszelkie mniejsze niż garnki i
garnuszki elementy tłoczone – były wykonywane na tzw. „małych
tłoczniach” - mniejszych praskach,
zawijarkach (ucha garnków itp.) i innych maszynkach, wspólnie
objętych Wydziałem Małych Tłoczni.
Oprócz garnków emaliowanych fabryka produkowała także inne
naczynia emaliowane, jak miski, talerze, dzbanki, imbryki, bańki na
mleko, miednice itp., a także wiadra emaliowane i cynowane, konwie
na mleko cynowane, maszynki do mielenia mięsa
i inne wyroby. Naczynia aluminiowe
produkowała przed II wojną światową inna firma, należąca do
Żyda Lendera (zlokalizowana wówczas
i po wojnie powyżej fabryki Westena, przy ulicy 3 Maja,
która po wojnie, jako „Polmet”
została przez skarb państwa przejęta i dołączona do
„Emalierni”.
Miejsce, gdzie ona była zlokalizowana
(od lat 80-tych XX wieku już nie istnieje), to obecny teren
przy ul. K.Wielkiego, gdzie zaczynają
się bloki mieszkalne przy ul. Korczaka. Obok tego zakładu
stała przed wojną okazała willa
Lendera, po wojnie zamieszkała przez pracowników „Emalierni”.
Między innymi mieszkał tam ongiś
(do czasu wybudowania w latach 60-tych XX wieku nowych
bloków mieszkalnych przy ul.
Skalskiej) kolega ojca autora kroniki, Władysława Maliszewskiego -
Leopold Florek (wraz ze swoją
rodziną), który w latach 50-tych uczył również w Przyzakładowej
Szkole Przemysłowej (patrz fotografia
Nr 12) i był autorem wielu fotografii towarzyskich „paczki”
Władysława Maliszewskiego, na
piknikach w Olkuszu i na wczasach w Dębowie na Mazurach.
Niestety, autor nie dysponuje
żadnymi fotografiami „Polmetu”, a jedyną zaledwie, bardzo
lichą
kopią widoku willi Lendera,
pochodzącą z przedwojennej, ośmiodzielnej widokówki.
17. Willa
Lendera przed wojną – za nią fabryczka „Polmet” (źródło:
OSW, okładka)
Poniżej jednak
zamieszczam fotografię ukazującą ostateczny etap rozbiórki
zabudowań
dawnego „Polmetu” w latach 80-tych
XX wieku, już po wybudowaniu bloków przy ul. Korczaka.
18. Rozbiórka
ostatniego budynku „Polmetu” przy ul. K.Wielkiego/ Korczaka (Fot.
Jan Noso-
wicz ; źródło:
OSF ; ta fabryczka była przyłączona do OFNE w 1948 roku)
Znakomita natomiast fotografia "Polmetu" zamieszczona jest na stronie Przeglądu Olkuskiego "Poznaj z nami dawny Olkusz", pochodząca z albumu rodziny Florków, którą ośmielam się tutaj zacytować:
ze zbioru rodziny Florków)
Należałoby dalej
powrócić do przerwanego wątku ogólnikowego omówienia
organizacji
produkcji w przedwojennej fabryce
„Westen”.
Następnym etapem produkcji
emaliowanych wyrobów było dokładne oczyszczenie blaszanych
wytłoczek z rdzy i zanieczyszczeń
olejowo-mydlanych, powstających podczas tłoczenia i składo-
wania półproduktów (wodna emulsja
olejowo-mydlana stosowana była w procesie tłoczenia do
„poślizgu”, a przetrzymywanie
wytłoczek przez jakiś czas „na powietrzu” aby podrdzewiały –
było celowe, gdyż po odrdzewieniu blachy kwasem – blacha stawała
się bardziej chropowata, dzięki czemu lepiej „trzymała jej się
emalia”).
Tak więc półwytwory blaszane
przechodziły na Wydziale Trawialni szereg kąpieli : w ługach (w
celu odtłuszczenia), wodzie (płukania), kwasie (odrdzewiania) i
ponownie płukane – były na koniec suszone i przewożone do
malowania.
Trawiatory tunelowe, czyli taśmy
produkcyjne do trawienia kwasem – nie były oczywiście jeszcze
wtedy znane. Toteż nie ulega
wątpliwości, że czynności powyższe, wykonywane ręcznie w
kadziach, napełnionych kwasem solnym, ługiem, wodą (co prawda w
niezbyt dużym stężeniu) – były dla robotników tutaj
pracujących mocno uciążliwe i szkodliwe. Była to więc chyba w
zakładzie najbrudniejsza i najgorsza praca, wykonywana przez
„delikwentów”, nie posiadających w fabryce żadnych
znajomości, czyli „pleców” (widziałem takie trawienie nawet i
w 60-70-tych latach).
Od znajomości bowiem lub
posiadania w rodzinie jakichś wpływowych osób, zatrudnionych
na stanowiskach majstrów (itp.) -
zależało w Olkuszu zdobycie lepszej pracy (pod tym względem
zresztą nic się przecież nie
zmieniło, aż do czasów dzisiejszych). Przed II wojną -
zatrudnianie
ludzi do prac dorywczych, czy nie
wymagających żadnych kwalifikacji odbywało się według
bardzo uproszczonej procedury. Po
prostu, co jakiś czas rankiem, stawał przed bramą zakładu
któryś z polskich lub niemieckich
majstrów i spośród oczekujących tutaj na pracę kandydatów,
wybierał ludzi według własnego
uznania, choć najczęściej w zgodzie z wysondowanymi predys-
pozycjami do danego zajęcia. Wybrańcy
wchodzili do zakładu z majstrem i przydzielano im pracę,
reszta odchodziła „z kwitkiem”.
Na innych zasadach przyjmowano do
pracy ludzi z odpowiednim wykształceniem zawodowym,
czy odpowiednimi znajomościami. W tym
przypadku umawiano się z kandydatem „na rozmowę”,
przeprowadzaną przez konkretnego
przedstawiciela dozoru i po akceptacji kandydata – kierowano
go do odpowiedniego biura, w celu
zatrudnienia na konkretnym etacie.
Na Starym i na Nowym placu
fabrycznym obok fabryki otrzymywali mieszkania zakładowe przede
wszystkiem tacy właśnie pracownicy etatowi, od niemieckiego
personelu fabryki począwszy, do wykwalifikowanych i dobrze
przyuczonych robotników. Ranga mieszkania na Placu
odzwierciedlała najczęściej rangę pracownika w zakładzie.
Podobnie było zresztą i po wojnie, za wyjątkiem tylko może
nieco innej hierarchii „znajomości”, oraz nowego faktu, że każdy pracownik w ustroju
socjalistycznym musiał być „etatowy”, nawet ten „najgorszy”, „od kwasu, smoły, czy
dźwigania ciężarów”, - i nie musiał drżeć o utratę pracy,
jak dzisiaj.
Następnym etapem produkcji wielu
wyrobów olkuskiej „Emalierni” był „surowy montaż”, czyli
np. mocowanie do naczyń i pokrywek
uchwytów, i różne tego rodzaju pośrednie czynności, konie-
czne do wykonania przed malowaniem. Do
tychże czynności używane były „od zawsze” różnego
rodzaju zgrzewarki, punktowe i
liniowe, zależnie od potrzeb. Tutaj potrzebna była koncentracja
(jak na prasach) i szybkość, praca
bowiem była wymiernie akordowa. Pracujący na akord robot-
nicy niewiele mieli czasu na posiłki
spożywane „na miejscu”, a na odpoczynek czasu nie było
zupełnie (choć nie wiem, czy
cierpieli tutaj takie niewolnictwo, jak obecnie kasjerki w
hipermarkie-
tach). Zawsze jednak, pomimo akordu,
mogli na chwilę „zastawić maszynę” i pójść do ubikacji.
Gotowe już, surowe wyroby,
wózkami ręcznymi, do pchania których nie trzeba było posiadać
żadnych kwalifikacji, - trafiały
wreszcie do malowania.
O ile wiele czynności na
różnych wydziałach fabryki zdominowanych było przez mężczyzn,
którzy obsługiwali np. w zakładzie
wszystkie maszyny, - o tyle praca przy powlekaniu naczyń
emalią (na bazie krzemionki-szkliwa),
ich zdobieniu ręcznym i na prostych maszynkach do nakra-
piania, - opanowana była na Wydziale
Emalierni przede wszystkim przez żeńską część załogi.
Emalię, stanowiącą wodną
zawiesinę krzemionki, barwników i innych dodatków, sporządzano
na
Młynowni w prostych młynach
bębnowych, kulowych (wewnątrz obracających się bębnów, w śro-
dowisku wodnym ceramiczne i krzemowe
kule mieliły na drobną zawiesinę mieszaninę składni-
ków), przewożono ręcznymi wózkami,
będącymi równocześnie samodzielnymi stanowiskami do
malowania – na Emaliernię, gdzie
zanurzano w niej ręcznie (przy pomocy szczypiec-uchwytów)
gotowe naczynia i odstawiano na wózki
do przewozu pokrytych emalią wyrobów. Trzeba było
nie mało umiejętności i praktyki,
aby przy pomocy jednego zanurzenia, całej serii kolisto wahadło-
wych ruchów i obrotów – pokryć
wyrób warstwą emalii, bez zlewków i nadmiaru farby.
Pokryte emalią gruntową
(najczęściej czarną) wyroby „szły” do suszenia gorącym
powietrzem,
po czym do ponownego malowania „na
kolor”, malowania ręcznego wzorów i innego zdobienia.
Do prac zdobniczych przyjmowano przede
wszystkim kobiety z „zacięciem artystycznym”. Jeszcze
długie, długie lata po wojnie, gdy
pracował już w zakładzie autor, metody zdobienia naczyń
mało się zmieniły. W dalszym ciągu
stosowano ręczne i „maszynkowe” nakrapianie, nadal prakty-
kowano malowanie ręczne elementow
zdobniczych, nadal stosowano malowanie wzorów przy po-
mocy kartonowych szablonów. Jedyne,
co się tu zmieniło to fakt, że od lat 60-tych XX wieku zaczęto
stosować zdobienie poprzez naklejanie wzorów z gotowej
„kalkomanii”, a od lat 70-tych -
maszynowe pokrywanie emalią, dzięki
coraz częstszemu zakupowi zagranicznych powlekarek
automatycznych i całych linii
produkcyjnych emalierskich (patrz też dalej).
19. Nakrapianie
misek innym kolorem emalii przy pomocy maszynki szczotkowej
na korbkę
(fotografia przedwojenna ; źródło: OSF, „Kalendarz”)
20. Natryskiwanie
wzorku na imbryku przy pomocy szablonu przyłożonego
do naczynia
i natryskiwacza (fot. przedwojenna ; źródło: j.w.)
Inne wyroby olkuskiej
fabryki, jak np. wiadra blaszane i konwie blaszane na mleko, nie
emaliowane, pokrywane były inną powłoką, chroniącą je przed
procesem rdzewienia – cyną, przy pomocy cynowania „na gorąco”.
Ten proces dokonywany był na Wydziale Cynowni, a produkty nazywane
były „wyrobami cynowanymi” (wymienianymi już wyżej).
21. Cynowanie
„na gorąco” w fabryce „Westen” (fot. przedwojenna ; źródło
j.w. i "Cofajka")
Pokryte emalią surową
„na gotowo” wyroby przewożono następnie do suszenia ciepłym
powietrzem, później zaś do pieców emalierskich, obsługiwanych
bez wyjątku przez mężczyzn.
Cały transport gotowych, niewypalonych
jeszcze naczyń odbywał się na wysokich, kilkupiętrowych
ręcznie pchanych wózkach, na których
naczynia układane były szeregowo na wielu deskach.
Na małych odległościach przenoszono
te deski ręcznie, jak kelner tacę. Wymagało to na pewno
i siły, i wielkiej zręczności,
jednak często pracę taką wykonywały właśnie kobiety, nawet i po
wojnie, w latach 60-tych i 70-tych. Ale od lat 70-tych rozwinęła
fabryka na wydziałach Emalierni
produkcję naczyń przy użyciu nowych,
zachodnich, automatycznych „linii produkcyjnych”, które miałem
osobiście okazję sprowadzać i oddawać do eksploatacji, pracując
w Dziale Inwestycji.
Wypalanie emalii na gotowe
szkliwo odbywało się przed wojną , a i po wojnie także, tylko w
piecach komorowych, opalanych węglem i gazem generatorowym,
produkowanym na miejscu przez zakładową wytwornicę gazu metodą
prażenia węgla. Do wypalania stosowano specjalne wózki widłowe,
wsuwające ustawione i zawieszone na żaroodpornych rusztach
naczynia do pieca, po uprzednim otwarciu klapowych wrót pieca, które
następnie po wycofaniu wideł zamykano. Pracownicy obsługujący
piece musieli dysponować i odpowiednią do wykonania tych czynności
siłą, i nabytymi w toku wieloletniej praktyki umiejętnościami,
polegającymi na wiedzy, wyczuciu i ścisłym przestrzeganiu
wymaganej procedury. Toteż pracownicy tej specjalności zawsze
cieszyli się w zakładzie dużym poważaniem i „byli, jak to się
mówi, w cenie”, pomimo iż praca ich była mocno uciążliwa z
powodu upału panującego przy piecu, szczególnie latem.
Dla poprawy tej sytuacji, zakład
już wtedy, przed wojną, dostarczał takim pracownikom napoje,
przede wszystkim chyba kawę zbożową, miętę, a może i coś
innego. W czasach socjalistycznych, szczególnie od „lat
gierkowskich”, ta postać świadczeń socjalnych dla pracowników
„rozbuchana była” do rozmiarów niemal monstrualnych, gdy to
asortyment napojów, przywożonych dla pracowników był bardziej
bogaty, niż w sklepach miejskich.
Dopiero w latach 60-tych XX
wieku zaczęto budować w zakładzie automatyczne piece emalierskie
tunelowe, w związku z postępem technologii. Nadal jednak „piecowi”
stanowili elitę Emalierni, bardzo też często zaczęto od nich
wymagać średniego wykształcenia.
Po wypaleniu i przejściu
kontroli – gotowe naczynia, o ile ich typ tego wymagał,
przekazywane były do końcowego montażu. Należało przecież np.
donitować dekielki dzbanuszkom i imbrykom
za pomocą nitów aluminiowych i
nacinanych, dołączyć wiaderkom i bańkom na mleko druciane
ucha, zaopatrzone w rączki z toczonego
drewna, i wykonać inne tego typu czynności wykończe-
niowe. Również niektóre inne
wyroby należało po prostu zmontować, jak np. maszynki do miele-
nia mięsa.
22. Montownia
– składanie maszynek do mielenia mięsa (fot. przedwojenna ;
źródło j.w. i "Cofajka")
Później, ręcznymi wózkami
(od lat 60-tych także wózkami akumulatorowymi) przewożono
„produkcję” do Magazynu wyrobów gotowych, gdzie je zazwyczaj
pakowano (późniejsze wyroby, takie jak np. produkowane od lat
60-tych pralki elektryczne, kuchenki gazowe i kuchnie węglowe -
pakowano na wydziałach produkcyjnych). Z Magazynu wyrobów gotowych
organizowano duże wysyłki towaru wagonami kolejowymi, lub też
wydawano zgłaszającym się po odbiór mniejszych partii towaru
swoim transportem – odbiorcom.
23. Pakowanie
gotowych naczyń na Pakowni w wełnę drzewną (tzw „wolinę”)
i papier
(fotografia przedwojenna ; źródło: jw.)
Do czasu wybudowania po wielkim
pożarze fabryki z roku 1958 nowego, wielkiego Magazynu
wyrobów gotowych w miejscu byłego
Ogrodu wewnętrznego Westena (na Mapie Nr 1 i 5 w miejscu 8D –
patrz też dalej) – Pakownia
i Magazyn funkcjonowały w starych Halach, blisko toru kolejowego.
Jeszcze nawet po wybudowaniu tego nowego magazynu, w ocalałej z
pożaru części starej hali Emalierni, przez wiele lat nadal
pakowano naczynia „dawnym sposobem”.
Z niemieckich
napisów na „westenowskiej” mapie fabryki wiele można wyczytać.
Okazuje się więc, że oprócz naczyń blaszanych emaliowanych,
lakierowanych (np. kubki dla wojska i t.p.), i cynowanych (np.
wiadra, konwie na mleko), produkowano tutaj w Hali naprzeciwko Komina
zachodniego fabryki, w pobliżu „Czarnych Oddziałów”, także i
wanny kąpielowe (z części), a nawet wyroby aluminiowe (np. menażki
i manierki dla wojska). Zakład produkował także żeliwne maszynki
do mięsa, dysponował własną wytwórnią wełny drzewnej, części
drucianych (uchwytów) i innych części do produkcji. Dla pokrycia
zapotrzebowania fabryki na uszczelki gumowe do konwi i manierek, w
niedalekim Wolbromiu w 1908 roku spółka uruchomiła Fabrykę
Wyrobów Gumowych, podobnie jak fabryka olkuska, „zaopatrzoną” w
socjalno mieszkalną infrastrukturę gospodarczą. Już w latach
20-tych XX wieku wyroby eksportowano do Łotwy, Turcji,Estonii,
Syrii, Grecji, Meksyku, Kanady, Argentyny, Wenezueli,Gwatemali,
Egiptu, Abisynii i krajów Afryki Północnej. Eksport produktów
fabryki trwał niezmiennie we wszystkich epokach historycznych
istnienia zakładu. W czasie obu wojen (ale i w czasach pokoju)
fabryka „robiła dobre interesy” na dostawach dla wojska.[6]
Autor niniejszego
opracowania mało jednak zajmuje się w nim zagadnieniami produkcji i
struktury części produkcyjnej zakładu.. Pozostaje tu zatem wielkie
jeszcze pole do popisu dla innych badaczy przeszłości fabryki. Ja,
zgodnie z tytułem mojego opracowania, opisuję tutaj przede
wszystkim „moje własne i mojej rodziny życie w cieniu fabryki”,
a więc życie „z fabryki”, obok fabryki i „dla fabryki”. Dla
mnie i dla moich bliskich, istnienie fabryki miało ogromne
znaczenie, a jej obecny upadek – stał się dla nas (i dla wielu,
wielu Olkuszan), nieomal „osobistym dramatem”. Dlatego
„przywołuję tu dla potomnych” jedynie „zaginiony obraz
fabryki”, opisując przede wszystkim jej część „reprezentacyjną”
i mieszkalną. Niech jej produkcją zajmują się „historycy –
ekonomiści”.
Całością
produkcji, którą omówiono tutaj w wielkim skrócie, zarządzało
oczywiście przed wojną kierownictwo zakładu podległe
Zarządowi, których siedziba znajdowała się w Biurowcu głównym,
ukazanym już tutaj na kilku fotografiach.
W tymże okazałym, nawet i po
wojnie jeszcze, dwupiętrowym budynku (obecnie już nie istnieje,
podobnie jak i wszystkie przedwojenne
budynki zakładu – patrz dalej) mieściły się wszystkie bez
wyjątku biura administracyjne
przedwojennej „Emalierni”. Najważniejsze z nich, na czele z
gabi-
netami Dyrekcji zlokalizowane były
na pierwszym piętrze biurowca.
Jedynie mniejsze „kantorki”
poszczególnych wydziałów produkcyjnych zlokalizowane były często
„przy wydziałach”. W tamtych,
przedwojennych czasach (co przeniosło się naturalnie w czasy po-
wojenne, pamiętane dobrze jeszcze
przez autora), bardzo często budowano oszklone kantorki na
wydziałach produkcyjnych „na pięterku”, przy wysokich zazwyczaj
ścianach hal produkcyjnych w taki
sposób, aby majster zmianowy, czy też jakiś wydziałowy kierownik
mógł obserwować całą halę z góry i pracę każdego z
robotników. Oszczędzało to oczywiście czas pracy dozoru
technicznego i było dla niego olbrzymim ułatwieniem, gdyż nawet
nie wstając od biurka mógł majster ocenić na bieżąco pracę
podległych mu pracowników.
24. Biuro
konstrukcyjne w Biurowcu głównym (fot. przedwojenna ; źródło:
jw. i "Cofajka")
25. Biuro (kantorek)
Wydziału Maszynek (fot. przedwojenna ; źródło j.w.)
Ponieważ okolice Biurowca głównego,
z oczywistych względów były najbardziej reprezenta-
cyjnym miejscem w zakładzie, tutaj
właśnie, we wnęce wschodniej ściany budynku Archiwum
postawiono po 1934 roku pomnik
założyciela zakładu, Piotra Westena, którego to pomnika
odsłonięcie, po ponad ćwierćwieczu funkcjonowania fabryki i
po śmierci właściciela, stało się okazją do niemałego jak na
tamte czasy „fetowania”, z udziałem miejscowych notabli i
nawet gości zagranicznych. Nawet robotnicy otrzymali z tejże
okazji pewne „gratyfikacje” (por. materiał fotograficzny w OSF
– tutaj tylko fotografia samego pomnika).
26. Pomnik
Petera Westena, założyciela olkuskiej „Emalierni” - po 1934 r.
(źródło: j.w.)
Dla przypomnienia zamieszczam niżej ponownie Mapy Nr Nr 1 i 2 dla powyższego tekstu.
Mapa Nr 1. Fabryka – zmiany
po 1956 roku (obiekty z czasów
po pożarze zaznaczone linią przerywaną, najnowsze zaznaczone tylko pismem ; późniejsze
obiekty „nietrwałe” w części przemysłowej, typu: wiaty, blaszane magazyny,
szopy, dobudówki i przybudówki, z przyczyn oczywistych na wszystkich mapach
nienaniesione ; Oprac. Ryszard Maliszewski ; Rys. Marcin Śpiewak ; Fot. Przemysław
Maliszewski ; Obr. komp. autor)
Mapa Nr 2. Miejsce 8A. Część
frontowa fabryki (Oprac.
Ryszard Maliszewski ; Rys. Marcin Śpiewak ; Obróbka
techniczna Przemysław Maliszewski i
Piotr Nogieć ; Obr. komp. autor ; opis
dotyczy wszystkich map)
W pierwszym artykule,
do Map Nr 1 - 8 podawałem zwięzły opis terenu fabryki „z
przyległościami” po okręgu, zgodnie z ruchem wskazówek zegara.
Należałoby ten opis uzupełnić bardziej szczegółowymi
informacjami, tym razem podanymi w sposób chronologiczny. Pewne
informacje dotyczące tego zagadnienia zamieściłem także i wyżej.
Rozwinięcie odnajdzie czytelnik w następnych częściach
opracowania. Jednak, choć nadal stosować tutaj będę numerację
obiektów ze wspomnianej mapy „westenowskiej” - kolejność
omówienia ulegnie zmianie.
W cieniu fabryki –
Przypisy i Bibliografia (podana w artykule pierwszym) oraz:
- "Przegląd Olkuski" "Poznaj z nami dawny Olkusz (fot. z albumu Wojciecha Florka)
"Cofajka".pl (internetowa strona Karola Filarskiego)
Przypisy
dalsze (Skróty
wyjaśnione w Bibliografii)
[5].
DORO, t. II str 301
[6].
„Kalendarz”
****
(Uwaga: Wolno kopiować i cytować jedynie pod warunkiem
podania źródła i autora artykułów !)