| ||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||
z cyklu "Dawniej, a dziś" : | ||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||
"Dolina Baby" (z archiwum Tadeusza Barczyka) !! | ||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||
poniedziałek, 29 czerwca 2015
Z radością zawiadamiam moich miłych Czytelników, że po niecałym roku istnienia mojego Bloga: Olkusz... Z całego świata tamta strona, jego oglądalność za pośrednictwem mojego konta Google+ przekroczyła ćwierć miliona (253.433 dzisiaj) !!! Przykładowa dla różnych dni "oglądalność geograficzna" przedstawia się jak niżej:
piątek, 26 czerwca 2015
Dawniej, a dziś ul. Rabsztyńska
Kaflarnie i Stacja trafo
171. Wyjazd z miasta lata 20-te XX w. (wg. fot. z arch. Tomasza Strojnego, Przegl. Olk.,
"Poznaj z nami ...", "Okno z widokiem na dawny Olkusz", Emilia Kotnis-Górka)
(Oznaczenia: 1. Kaflarnia Filawskich, 2. Lokaliz. kaflarni Kerthów)
171B. Kaflarnia Kerthów lata 20-te XX w. (źródło: z arch. Daniela Trzeciaka, publikacja
w Olkusz na starej fotografii II, Piotr Nogieć)
171C. Kaflarnia Filawskich lata 40-te XX w. (Piotr Nogieć, OSF I)
171D. Kaflarnie Filawskich i Kerthów lata 60-te XX w. (ozn. nr 3. Transformatory)
(źródło: jak fot. nr 171)
172. Miejsce po byłej kaflarni Filawskich, Trasa, McDonalds 2009 r. (fot. Ryszard Maliszewski)
172B. To samo miejsce b. w prawo 2009 r. (fot. j.w.)
172C. Wyjazd z miasta 2009 r. (fot. j.w.)
172D. Wyjazd z miasta 2015 r. (fot. Tadeusz Barczyk)
173. Teren kaflarni Filawskich od str. pn. lata 50-te XX w. (źródło: Internet, Olkusz w fotografii,
Paweł Barczyk)
173B. Ten sam widok w zimie lata 50-te (fot. Jan Nosowicz, Przegl. Olk., "Zima na starej fot.",
Emilia Kotnis-Górka i Piotr Nogieć)
173C. Okolica kaflarni Filawskich lata 60-te XX w. (z arch. Piotra Nogiecia OSF II)
173D. Podobny widok kaflarni Filawskich lata 60-te XX w. (źródło: j.w.)
173E. Ten sam widok 2009 r. (fot. Ryszard Maliszewski)
174. Teren Szk.Podst. Nr 5, w tle kaflarnia Kerthów,
później sklep meblowy 1969 r. (źródło: Paweł Barczyk OF)
174B. Ten sam widok 2015 r. (fot. Ryszard Maliszewski)
175. Za domami była kaflarnia Kerthów od zach. 2015 r. (fot. Ryszard Maliszewski)
176. Byłe przedszkole z lat 80-tych obok 2015 r. (fot. j.w.)
177. Była kaflarnia Kerthów od pn.zach. 2015 r. (fot. j.w.)
178. Była kaflarnia Kerthów od pn.wsch. 2015 r. (fot. j.w.)
179. Stara i nowa Transformatorownia przy Rabsztyńskiej 2015 r. (fot. j.w.)
piątek, 19 czerwca 2015
Mitologia:
Archetyp Mitologii Indoeuropejskiej
Część
II. Urządzanie Świata. Narodziny Kultury.
Autor:
Ryszard Maliszewski
Mit o urządzaniu
Świata i narodzinach Kultury
oraz o
rywalizacji boskich braci o władzę nad nim
i posiadanie
Wielkiej Bogini (bóstwa płodności) c.d.:
Mit o Młynie
Kosmicznym c.d.:
Gdy Kosmos został już stworzony, a Młyn
Kosmiczny odebrany Wielkiej Bogini i uruchomiony, Bogowie-Demiurgowie
zapragnęli je urządzić i upiększyć. Przede wszystkim, aby móc
„zasiedlić” Niebo swoim Potomstwem (Niebiańskimi Bogami II
generacji), Wielki Kowal zdobywa Wielką Boginię-Ziemię i czyni ją
swoją Małżonką. Jest to uroczystość w całym Kosmosie jedyna w
swoim rodzaju, najpierwsza i najpiękniejsza, najbardziej uroczysta,
bo wszystkie inne związki Wielkiej Bogini z innymi Bogami (a także
ich późniejszych hipostaz) będą się już odbywały „z mniejszą
pompą”, a nawet często „w ukryciu”.
Dlatego też, tak znaczna uroczystość nie mogła
po wszystkie czasy być zapomniana i staje się podstawą do
cyklicznie powtarzanego przez wiernych obrzędu „Zaślubin Swaroga
i Mokoszy”, wesela odbywającego się przez cały niemal miesiąc,
od, dzisiaj tak nazywanych „Zielonych Świątek”, aż do letniego
górowania Słońca, dzisiaj „Nocy Świętojańskiej”. Po
„siłowym” z przyczyn politycznych wprowadzeniu na ziemie
słowiańskie chrześcijaństwa, owa ludowa uroczystość „Stada”
(czyli „godów weselnych”) będzie już nieco „zakamuflowana”,
a ślubnych boskich małżonków będzie się nazywać „Iwan da
Marija”. To zupełnie ludowe określenie, przeniesione następnie
na imię pospolitego kwiatu (Bratka), symbolicznie oznacza
„kazirodczą miłość Brata i Siostry” (Incest), jako że Swarog
(Iwan) i Mokosza (Marsza Marija) byli w mitologicznym sensie
rodzeństwem.
Na temat rozpoczęcia przebiegu tych pogańskich
obrzędów podaje Wikipedia:
„Zielone Świątki – polska ludowa nazwa święta
majowego lub czerwcowego, według wielu badaczy pierwotnie związanego
z przedchrześcijańskimi obchodami święta wiosny (z siłą drzew,
zielonych gałęzi i wszelkiej płodności), przypuszczalnie
pierwotnie wywodząca się z wcześniejszego święta zwanego Stado
(jego pozostałością jest ludowy odpust zielonoświątkowy), a
obecnie potoczna nazwa święta kościelnego Zesłania
Ducha Świętego. W Niemczech pod nazwą Pfingsten.Zwyczaje
Ludowe obyczaje związane z Zielonymi Świątkami mają swe źródła w obrzędowości przedchrześcijańskiej. Wpisane są w rytm przyrody, oczekiwanie nadejścia lata. Ich archetypem są magiczne praktyki, które miały oczyścić ziemię z demonów wodnych, odpowiedzialnych wiosną za proces wegetacji. Działania te miały zapewnić obfite plony. W tym celu palono ognie, domy przyozdabiano zielonymi gałązkami, tatarakiem, kwiatami (przystrajanie domostw zielonymi gałęziami miało zapewnić urodzaj, a także ochronić przed urokami). Niektórzy wycinali młode brzózki i stawiali je w obejściu. W ludowej tradycji ziemi dobrzyńskiej - choć już w sposób cząstkowy - zachowały się zwyczaje związane z kultem drzew i zielonych gałęzi. Bydło okadzano dymem ze spalonych święconych ziół, przystrajano wieńcami i kwiatami, a po grzbietach i bokach toczono jajka. W okresie późniejszym zasiane pola obchodziły procesje, niesiono chorągwie i obrazy święte, śpiewano przy tym pieśni nabożne.W zależności od regionu nazywane były dawniej również Sobótkami (południowa Polska) lub Palinockami (Podlasie) - konsekwencja tego, gdy w okresie chrystianizacji próbowano przenieść obchody Nocy Kupalnej na okres majowych Zielonych Świątek (a dopiero później na termin pierwotnie bliższy temu pogańskiemu świętu, na specjalnie w tym celu ustanowioną wigilię św. Jana). Zielone Świątki szczególnie były popularne wśród pasterzy, którzy ucztowali i tańczyli przy ogniu. Zwyczaj ten do dzisiaj jest popularny wśród górali zagórzańskich i Podhalan, w sobótkową noc na wielu wzgórzach palą się widoczne z daleka ogniska, od których odpala się tzw. fakły (lub kozubki) - szczególny rodzaj pochodni, robionej z kory młodego świerka (w gwarze podhalańskiej smreka/smereka). Robi się z niej swego rodzaju sakwę na długim kiju, do której wkłada się żywicę. Z fakłami robi się pochody między poszczególnymi watrami (tj. ogniskami), a także obchodzi pola, szczególnie te zasiane, w celu odpędzenia złych duchów od zagonów i pól.
Tradycja Zielonych Świątek przetrwała również w Dolnej Saksonii (Pfingstbaumpflanzen) oraz na zachodniej Ukrainie.”
Obrzędy tego typu odprawiane były więc nie tylko
na ziemiach słowiańskich przez Słowian, ale były widocznie
tradycją ogólnie indoeuropejską, skoro odprawiały je też
tradycyjnie np. ludy italskie, germańskie i celtyckie (patrz też
dalej).
Obrzędy takie odprawiane były hucznie,
ogniście i wesoło. Zbierano się wtedy gromadnie (Stado) na
„jasnych” wzgórzach i Górach (pod gołym Niebem, a gdzieżby to
niby indziej, skoro ślub brał Bóg Nieba ?), odbywały się niemal
orgiastyczne tańce przy ogromnych Ogniskach (symbol Swaroga), ze
skakaniem przez płomienie (Ogień działa „oczyszczająco”),
zbiorowe uczty z obfitym jedzeniem i piciem napojów alkoholowych
(piwo, miód), być może także pierwsze, rytualne kąpiele w
pobliskich Rzekach (tzw Jan Kupała - „św. Jan wodę chrzci”),
„puszczanie na wodę wianków” (symbol dziewictwa i Kosmosu
zarazem ; widoczne wyraźnie konotacje wspomnianego święta z
„wodną” naturą Matki Ziemi Wilgotnej) i „szukanie Kwiatu
Paproci (symbolu bogactwa i pomyślności). Bardzo często i zupełnie
„rytualnie” dochodziło na tych imprezach do kazirodczych
stosunków braci z siostrami, do gwałtów oraz do symbolicznego
„porywania dziewcząt”, które stać się miały w ten sposób
„żonami” (co u Słowian bardziej stawało się obrzędem, niż
potrzebą, gdyż „porywano” zazwyczaj dziewczęta wcześniej
„zmówione”).
Toteż kościół zwalczał
te orgiastyczne obrzędy jak tylko potrafił, choć nigdy do końca
mu się to nie udało. Jeszcze w XV wieku dochodziło do klasycznych
tego typu obrzędów, na co skarżyli się duchowni, ale powoli
obrzędy te traciły swój iście pogański wydźwięk, kościołowi
udało się włączyć ślady tych obrzędów do swojej obrzędowości
(tzw „zesłanie Ducha świętego”, „święcenie ognia i wody”,
„chrzczenie wody” i kościelne „święcenie każdego ślubu”
itp.). Odtąd władze kościelne nie zwalczały już tak intensywnie
palenia Ognisk (z chrześcijańska zwanych „Sobótkami”) w
Zielone Świątki
i w tzw Noc świętojańską.
Na temat „Sobótek” tak pisze Wikipedia:
„Święto
i zwyczaj o podobnym charakterze istniały na terytorium imperium
rzymskiego
oraz historycznych Włoch
gdzie nazywane było sobatiną
(Parilia)
na cześć bogini Pales
i rocznicy założenia Rzymu,
w Panonii palilią.
W kręgu kultury celtyckiej święta Beltane ("powrót słońca")
i związanego z nim rytuału składania ofiar z Wierzbina,
również zapożyczonej we wschodniej Polsce z Rusi Nocy
Kupały,
w niektórych częściach Rosji na cześć Jaryła
(Ярило) oraz Żywii (por. Siwa).Zwyczaj znany wszystkim ludom Europy. W Polsce upamiętniony literacko w XVI wieku przez Jana Kochanowskiego. Kościół, nie mogąc wykorzenić z obyczajowości ludowej corocznych obchodów pogańskiej Sobótki, podjął próbę zasymilowania święta z obrzędowością chrześcijańską.
(…...) Obecnie zwyczaj kultywowany jest w miastach i wsiach jako obchody ludyczne.
Etymologia
niejasna. Palenie sobótek połączone było z obrzędami i tańcami.
Na Mazowszu i Podlasiu obrzęd nazywany był kupałnocką,
na Mazurach i Warmii palinocką.
Na wschodniej słowiańszczyźnie zwany jest kupałą
(błr. kupało ognisko,
kupec tleć),
inne. niemieckie Johannisfeuer
ognie świętojańskie, norweskie St. Hansbål.”
Toteż Sobótki pali się nagminnie, choć nie tak
już zbiorowo, do dzisiaj. W wielu regionach Polski „pod koniec
tego wesela”, na Świętego Jana, gdzie indziej, np. w krakowskiem
– w czasie „Zielonych Świątek (np. w okolicach Olkusza).
Na miejsce tych obrzędów wybiera się
tradycyjnie „jasne wzgórza”, na których już od wieków kościół
zaprzestał stawiania swoich świątyń z racji trudnego dostępu
nieraz, a co najwyżej na ich stokach stawiano często kapliczki
(por. np. w Olkuszu kapliczki obok Góry Pomorzańskiej) (dawna nazwa
tejże Góry nie jest znana, bo nazwę przyjęła od wsi osadzonych tutaj
przymusowo jeńców z Pomorza, być może nawet już w czasach
Bolesława Krzywoustego). Zazwyczaj Góry takie nazywano pod wpływem
chrześcijaństwa „Sobótkami”, tak jak i same obrzędy i palone
na nich Ogniska kultowe.
Na temat Sobótek obszernie
wypowiada się Zygmunt Gloger w swojej Encyklopedii Staropolskiej
(źródło: Internet):
„Sobótka. Najnowsze
badania wyjaśniły nam w zupełności początek nazwy sobótki.
Biskup poznański Laskarz w wieku XIV statutem swoim zakazuje tańców
nocnych w wigilje przedświąteczne, t. j. w soboty i w wigilje
uroczystości, przypadających w lecie, a zatem przed świętem Jana
Chrzciciela, Piotra i Pawła. Z zabaw tego rodzaju najwspanialszą
być musiała sobótka w okresie kategzochen
świątecznym, t. j. na Zielone Świątki.
Kaznodzieja krakowski Jan ze Słupca powiada, że tańczą podczas
Świątek w lecie niewiasty, śpiewając pieśń pogańską.
Stwierdza ten obyczaj, jako jeszcze pogański, statut synodu
krakowskiego z r. 1408. Na sobótkę, którą zawsze obchodzono
wieczorem w sobotę przed jednem ze świąt letnich, zbierali się
jeszcze w wieku XVI wszyscy, zarówno kmiecie z wioski, jak drużyna
i szlachta ze dworu, do ognia roznieconego na pagórku za wioską. Ta
łączność obyczajowa i charakter obrzędu gromadzkiego przebija
się jeszcze w pieśni Jana Kochanowskiego o sobótkach w
Czarnymlesie:
Tam goście, tam i domowi
Sypali się ku ogniowi.
W pieśni sobótkowej mazowieckiej słyszymy: „Tam dziewczęta się schodziły”; w pieśni znowu ludu podkarpackiego:
Kto na sobótce nie będzie,
Główka go boleć wciąż będzie.
Ponieważ sobótka jest niewątpliwie starodawną uroczystością czci słońca, które jako źródło życiodajnego ciepła i światła od wszystkich dawnych ludów cześć odbierało, palenie więc stosów i igrzyska gromadne przy nich obchodzili Polacy w noc najkrótszą z całego roku, t. j. w przesilenie dnia z nocą. Oczywiście po zaprowadzeniu kalendarza chrześcijańskiego zwyczaj starożytny musiał się na początku lata do świąt i świętych chrześcijańskiej wiary przystosować. W jednych więc miejscach obchodzono go na Zielone Świątki, gdzieindziej w przeddzień św. Jana Chrzciciela. I tak przez wiele wieków to widzimy. W r. 1468 np. król Kazimierz Jagiellończyk, na żądanie opata benedyktyńskiego klasztoru świętokrzyskiego, zakazuje pogańskich uroczystości (sobótek), na Łysej górze w Zielone Świątki odprawianych. Tymczasem o kilka mil w Czarnymlesie sobótkę obchodzono około św. Jana, jak o tem wyraźnie zaświadcza Kochanowski, który utworowi swemu nadał tytuł „Pieśń świętojańska o sobótce” i zwyczaj ten uważa za odwieczny. „Sobótkę, jako czas niesie, zapalono w Czarnymlesie”. A dalej mówi znowu, nie widząc nic gorszącego w zwyczaju, który bynajmniej wiary chrześcijańskiej nie obrażał:
Tak to matki nam podały,
Same znowu z drugich miały,
Że na dzień świętego Jana
Zawżdy sobótka palana.
Marcin z Urzędowa w drugiej połowie XVI w. pisze w swoim zielniku: „U nas w wilją św. Jana niewiasty ognie paliły, tańcowały, śpiewały, djabłu cześć i modłę czyniąc (!); tego obyczaju pogańskiego do tych czasów w Polszcze nie chcą opuszczać, ofiarowanie z bylicy czyniąc, wieszając po domach i opasując się nią, czynią sobótki, paląc ognie, krzesząc je deskami, aby była prawie świętość djabelska, śpiewając pieśni, tańcując”. Nazwa sobótki nie była powszechną w Polsce. Lud np. mazowiecki i podlaski, nad Narwią i Bugiem zamieszkały, obrzęd ten znał tylko pod mianem „Kupalnocki”. U Mazurów nadnarwiańskich w wigilję św. Jana, po zachodzie słońca, gospodynie i dziewczęta, zebrane na łące nad strumieniem, rozpaliwszy „kupalnockę”, patrzyły czy zebrały się wszystkie; gdyby której nie było, tę uważano za czarownicę. Następnie biesiadowały, tańczyły przed ogniem i z każdego gatunku przyniesionych pęków ziół rzucały po gałązce w ogień, wierząc, że dym z tych ziół zabezpieczy je od złego; resztę zabierały do domów, aby pozatykać w strzechy chat, obór i stodół. Około północy, mocniejszy roznieciwszy ogień, pozostałe napoje weń wlewały, a jedna z dziewcząt wieniec, uwity z bylicy i ziół innych, rzucała na wodę strumienia, przyczem wszystkie zawodziły prześliczną starodawną pieśń (ob. Wieniec, wianki):
Oj czego płaczesz, moja dziewczyno?
Ach, cóż ci za niedola? i t. d.
Sobótka na Rusi zowie się Kupałą, a liczne ślady tego obrzędu z Wołynia, Ukrainy, Litwy i Białejrusi opisali nasi zbieracze rzeczy ludowych: Marcinkowski, Stecki, Eust. Tyszkiewicz i wielu innych, jak u ludu polskiego uczynili to: Kolberg, Gregorowicz, Gloger i t. d. Seweryn Goszczyński osnuł cały poemat na tle sobótki karpackiej, a Wincenty Pol w „Pieśni o domu naszym” opiewa „wielkie wianków święto”. Piotr Chmielowski podał w Tyg. Ilustr. (r. 1875, t. XV) obszerną rozprawę p. n. „Sobótka – zestawienie dwuch wieków i dwuch indywidualności”. Każdy naród, który chce życie własne rozwijać, ma obowiązek w swoich zabawach, rozrywkach i widowiskach podnosić i odtwarzać obrazy obyczajowe ze swej przeszłości i zachowywać piękne zwyczaje ojczyste, do których należy u nas sobótka.” [pisownia oryginalna]
Tam goście, tam i domowi
Sypali się ku ogniowi.
W pieśni sobótkowej mazowieckiej słyszymy: „Tam dziewczęta się schodziły”; w pieśni znowu ludu podkarpackiego:
Kto na sobótce nie będzie,
Główka go boleć wciąż będzie.
Ponieważ sobótka jest niewątpliwie starodawną uroczystością czci słońca, które jako źródło życiodajnego ciepła i światła od wszystkich dawnych ludów cześć odbierało, palenie więc stosów i igrzyska gromadne przy nich obchodzili Polacy w noc najkrótszą z całego roku, t. j. w przesilenie dnia z nocą. Oczywiście po zaprowadzeniu kalendarza chrześcijańskiego zwyczaj starożytny musiał się na początku lata do świąt i świętych chrześcijańskiej wiary przystosować. W jednych więc miejscach obchodzono go na Zielone Świątki, gdzieindziej w przeddzień św. Jana Chrzciciela. I tak przez wiele wieków to widzimy. W r. 1468 np. król Kazimierz Jagiellończyk, na żądanie opata benedyktyńskiego klasztoru świętokrzyskiego, zakazuje pogańskich uroczystości (sobótek), na Łysej górze w Zielone Świątki odprawianych. Tymczasem o kilka mil w Czarnymlesie sobótkę obchodzono około św. Jana, jak o tem wyraźnie zaświadcza Kochanowski, który utworowi swemu nadał tytuł „Pieśń świętojańska o sobótce” i zwyczaj ten uważa za odwieczny. „Sobótkę, jako czas niesie, zapalono w Czarnymlesie”. A dalej mówi znowu, nie widząc nic gorszącego w zwyczaju, który bynajmniej wiary chrześcijańskiej nie obrażał:
Tak to matki nam podały,
Same znowu z drugich miały,
Że na dzień świętego Jana
Zawżdy sobótka palana.
Marcin z Urzędowa w drugiej połowie XVI w. pisze w swoim zielniku: „U nas w wilją św. Jana niewiasty ognie paliły, tańcowały, śpiewały, djabłu cześć i modłę czyniąc (!); tego obyczaju pogańskiego do tych czasów w Polszcze nie chcą opuszczać, ofiarowanie z bylicy czyniąc, wieszając po domach i opasując się nią, czynią sobótki, paląc ognie, krzesząc je deskami, aby była prawie świętość djabelska, śpiewając pieśni, tańcując”. Nazwa sobótki nie była powszechną w Polsce. Lud np. mazowiecki i podlaski, nad Narwią i Bugiem zamieszkały, obrzęd ten znał tylko pod mianem „Kupalnocki”. U Mazurów nadnarwiańskich w wigilję św. Jana, po zachodzie słońca, gospodynie i dziewczęta, zebrane na łące nad strumieniem, rozpaliwszy „kupalnockę”, patrzyły czy zebrały się wszystkie; gdyby której nie było, tę uważano za czarownicę. Następnie biesiadowały, tańczyły przed ogniem i z każdego gatunku przyniesionych pęków ziół rzucały po gałązce w ogień, wierząc, że dym z tych ziół zabezpieczy je od złego; resztę zabierały do domów, aby pozatykać w strzechy chat, obór i stodół. Około północy, mocniejszy roznieciwszy ogień, pozostałe napoje weń wlewały, a jedna z dziewcząt wieniec, uwity z bylicy i ziół innych, rzucała na wodę strumienia, przyczem wszystkie zawodziły prześliczną starodawną pieśń (ob. Wieniec, wianki):
Oj czego płaczesz, moja dziewczyno?
Ach, cóż ci za niedola? i t. d.
Sobótka na Rusi zowie się Kupałą, a liczne ślady tego obrzędu z Wołynia, Ukrainy, Litwy i Białejrusi opisali nasi zbieracze rzeczy ludowych: Marcinkowski, Stecki, Eust. Tyszkiewicz i wielu innych, jak u ludu polskiego uczynili to: Kolberg, Gregorowicz, Gloger i t. d. Seweryn Goszczyński osnuł cały poemat na tle sobótki karpackiej, a Wincenty Pol w „Pieśni o domu naszym” opiewa „wielkie wianków święto”. Piotr Chmielowski podał w Tyg. Ilustr. (r. 1875, t. XV) obszerną rozprawę p. n. „Sobótka – zestawienie dwuch wieków i dwuch indywidualności”. Każdy naród, który chce życie własne rozwijać, ma obowiązek w swoich zabawach, rozrywkach i widowiskach podnosić i odtwarzać obrazy obyczajowe ze swej przeszłości i zachowywać piękne zwyczaje ojczyste, do których należy u nas sobótka.” [pisownia oryginalna]
14.A). Zaślubiny
Wielkiego Kowala i Wielkiej Bogini Ziemi :
29. „Zaślubiny Boga Dziennego
Nieba-Wielkiego Kowala Swaroga
z Wielką Boginią Mokoszą (wg mitologii
słowiańskiej, w malarstwie
„fantasy” Wiktora Korolkowa
(źródło: Internet, Malarstwo, W. Korolkow)
29B. Tajemnicza Noc Kupały w
malarstwie „fantasy” Wiktora Korolkowa
29C. Kwiat paproci w
noc sobótkową w malarstwie „fantasy”
Wiktora
Korolkowa (źródło: obie
ilustr. Internet, str. malarza)
Autor Jan Adamowski w
internetowej stronie „Gadki z chatki”, dotyczącej przetrwałych
w obrzędowych pieśniach ludowych elementów dawnej słowiańskiej
religii cytuje np. takie teksty:
Koło Jana, koło Jana,
Nocel mała! Kopiel moja!
Tam dziewczęta się schodziły,
Nocel mała! Kopiel moja!
Sobie ogień nałożyły,
Nocel mała! Kopiel moja!
Tam ich północ ciemna naszła,
Nocel mała! Kopiel moja!
Po podpłociu popadały,
Nocel mała! Kopiel moja!
Chusteńkami się ponakrywały,
Nocel mała! Kopiel moja!
Nocel mała! Kopiel moja!
Tam dziewczęta się schodziły,
Nocel mała! Kopiel moja!
Sobie ogień nałożyły,
Nocel mała! Kopiel moja!
Tam ich północ ciemna naszła,
Nocel mała! Kopiel moja!
Po podpłociu popadały,
Nocel mała! Kopiel moja!
Chusteńkami się ponakrywały,
Nocel mała! Kopiel moja!
ty
studnie kopiesz, wody nie masz,
ty studnie kopiesz, wody nie masz.
Przybyło wody odrobina,
to jo wypiła mała dziecina.
Przybyło wody okruszyna,
to jo wypiła mała muszyna.
Oj, ty Janie sobótkowy,
ty studnie kopiesz, wody nie masz.
Poleciał Jan pod niebiosa,
uczepił wiadro toj do pasa.
Wiadro stukało ji brzeńkało,
Ludzie na niebo spoglądali,
Janowej wody wyglądali.
Ludzie na niebo spoglądali,
Janowej wody wyglądali.
ty studnie kopiesz, wody nie masz.
Przybyło wody odrobina,
to jo wypiła mała dziecina.
Przybyło wody okruszyna,
to jo wypiła mała muszyna.
Oj, ty Janie sobótkowy,
ty studnie kopiesz, wody nie masz.
Poleciał Jan pod niebiosa,
uczepił wiadro toj do pasa.
Wiadro stukało ji brzeńkało,
Ludzie na niebo spoglądali,
Janowej wody wyglądali.
Ludzie na niebo spoglądali,
Janowej wody wyglądali.
Oj, ty Janie sobótkowy,
ty studnie kopiesz, wody nie masz,
ty studnie kopiesz, wody nie masz.
Przybyło wody odrobina,
to jo wypiła młoda dziewczyna.
Przybyło wody okruszyna,
to jo wypiła mała ptaszyna.
Oj, ty Janie sobótkowy,
ty studnie kopiesz, wody nie masz,
ty studnie kopiesz, wody nie masz.
Gdzie jidzie – koper zbiera,
Gdzie noc nocuje – zupę gotuje.
Gdzie noc nocuje – zupę gotuje,
swojej Kasieńce kolacje szykuje.
Gdzie noc nocuje – zupę gotuje,
swojej Kasieńce kolacje szykuje.
Jego Kasieńce brzuszek boli,
ach, przyjdzie Jasio – podoktorzy.
Oj, przyszed Jasio – podoktorzyl.
Oj, niechaj boli on, przeboli,
Przydzie Jasieńko – podoktorzy.
ty studnie kopiesz, wody nie masz,
ty studnie kopiesz, wody nie masz.
Przybyło wody odrobina,
to jo wypiła młoda dziewczyna.
Przybyło wody okruszyna,
to jo wypiła mała ptaszyna.
Oj, ty Janie sobótkowy,
ty studnie kopiesz, wody nie masz,
ty studnie kopiesz, wody nie masz.
Gdzie jidzie – koper zbiera,
Gdzie noc nocuje – zupę gotuje.
Gdzie noc nocuje – zupę gotuje,
swojej Kasieńce kolacje szykuje.
Gdzie noc nocuje – zupę gotuje,
swojej Kasieńce kolacje szykuje.
Jego Kasieńce brzuszek boli,
ach, przyjdzie Jasio – podoktorzy.
Oj, przyszed Jasio – podoktorzyl.
Oj, niechaj boli on, przeboli,
Przydzie Jasieńko – podoktorzy.
Oj, ty
Janie sobótkowy,
ty studnie kopiesz, wody nie masz,
ty studnie kopiesz, wody nie masz.
Przybyło wody odrobina,
to jo wypił młody chłopczyna.
Przybyło wody okruszyna,
to jo wypiła mała dziecina.
Oj, ty Janie sobótkowy,
ty studnie kopiesz, wody nie masz.
ty studnie kopiesz, wody nie masz,
ty studnie kopiesz, wody nie masz.
Przybyło wody odrobina,
to jo wypił młody chłopczyna.
Przybyło wody okruszyna,
to jo wypiła mała dziecina.
Oj, ty Janie sobótkowy,
ty studnie kopiesz, wody nie masz.
Leć wianeczku daleko!
Hej, hej, o bej!
Leć za siódma rzekę!
Hej, hej, o hej!
Uwiłam cię z różyczek!
Miałam potny koszyczek!
Hej, bej, o bej!
Hej, hej, o bej!
Leć za siódma rzekę!
Hej, hej, o hej!
Uwiłam cię z różyczek!
Miałam potny koszyczek!
Hej, bej, o bej!
Święty
Janie! Święty Janie!
Sobótka się zajęła.
Kto sobótki nie pali,
tego Pan Bóg nie chwali!
Sobótka się zajęła.
Kto sobótki nie pali,
tego Pan Bóg nie chwali!
29D. Taniec
sobótkowy wg Oskara Kolberga źródło:
J. Adamowski j.w.)
Święte Góry
Swaroga:
Wyżej wspomniałem już jedną
z tego typu Gór w pobliżu Olkusza, Górę Pomorzańską. O
jej kultowym znaczeniu mało można powiedzieć ponad to, co już
było powiedziane.
Z drugiej strony Pomorzan palono
Sobótki np. na szczytach Pomorzańskich Skałek (w pobliżu
też znajdują się kapliczki), poza tym na wszelkich innych
wzgórzach okolic Olkusza, „nie zajętych przez sacrum innych
dawnych Bogów” ( bo tam, zazwyczaj stały już kościoły,
klasztory i kościółki, jak np. w Przegini czy Czarnej
Górze [patrz dalej, inne artykuły]). Bardzo podobna w
stylu i przeznaczeniu do Góry Pomorzańskiej, jest z drugiej strony
Olkusza Góra Orzechówka, być może też ze zmienioną nazwą (może
dawniej „Olela” [??], bo obok wieś o nazwie „Olelin” typu
dzierżawczego, od imienia z „żeńską” końcówką [później
„Olewin”]). Z racji występowania na szczycie naturalnych skałek
w formie pierścienia, o takie związki z mitologią „podejrzewać”
można także i znajdującą się w pobliżu Olkusza, Bogucina i
Rabsztyna Górę Syborową, oraz inne, tutaj nie wymienione.
30. Góra Pomorzańska koło
Olkusza 2014 r. (fot. Tadeusz
Barczyk)
30B. Góra Orzechówka (za
kominem kotłowni) ok. 2008 r. (fragm. panoramy)
30C. Góra Syborowa koło
Bogucina (na szczycie skałki w formie pierścienia)
(źródło:
Internet, str. http://forumjurajskie.pl/viewtopic.php?t=2353)
W latach 80-tych XX
wieku podczas wycieczki w okolicach Bydlina, poszukując opisywanego
w Wiadomościach Archeologicznych przez Leona Pietraszewskiego
Kamiennego Kręgu kultowego, wraz z rodziną trafiliśmy przypadkiem
na Lisią Górę koło Bydlina i Krzywopłot. Ku mojemu
zdziwieniu, odkryłem tam na szczycie Potrójny Kultowy Krąg
Kamienny, wszakże nie ten, którego szukałem, ale zupełnie inny.
Składał on się z trzech Kręgów otaczających wierzchołek góry,
zbudowanych częściowo z naturalnych skałek, częściowo z
dostawionych większych kamieni. Ponieważ od dawna była to tzw
„jasna góra”, nieporośnięta lasem, a na jej zboczach uprawiano
pola i na szczycie palono zwyczajowo Sobótki, zaliczyłem ją do
Gór, na których w pogańskich czasach czczony był Bóg Swarog, w
kontekście swoich zaślubin z Boginią Ziemią-Mokoszą (jednak z
racji istnienia [wg miejscowej tradycji] na stoku tej góry, zasypanej
już dzisiaj jaskini, wspomnę o niej jeszcze i w innym, dalszym
artykule). Podobne Kręgi istnieją ponadto w tej okolicy w tzw
Górach Bydlińskich, ale tych nie udało mi się zwiedzić.
30D. Kręgi
Kamienne na szczycie Lisiej Góry koło Bydlina 1988 r.
(słabo
widoczne od dołu ostatnie dwa kręgi szczytowe)
(fot. Ryszard Maliszewski)
Jedną z bardziej znanych w
Polsce „Górą-Sobótką” jest Góra Ślęża
na
Śląsku. O jej wybitnym znaczeniu dla kultów solarnych w
starożytnych czasach przez Celtów i dawnych Słowian napisano już
w opracowaniach mitoznawczych niemało, jednak ja „pójdę” za
argumentami tych badaczy, który podkreślają, że w tym przypadku
pierwotne przeznaczenie tej Góry jako miejsca czci Bogów
Chtonicznych, dopiero „w najpóźniejszych” czasach pogańskich
mogło być „przekwalifikowane na miejsce kultu solarnego, poprzez
wyrycie na posągach solarnego znaku ukośnego krzyża”. Co więcej,
niektórzy badacze (np. Wacław Korta), zaprzeczają w ogóle tym
tezom, twierdząc, że owe rzekome „symbole solarne”, to tylko
znaki graniczne powstałe po 1209 roku, w celu rozgraniczenia
posiadłości klasztornych, od książęcych (takie były wtedy w
powszechnym użyciu). Z tego powodu, nie omawiam znaczenia tej Góry
tutaj, lecz dopiero w innym miejscu (patrz dalej – kult Welesa). W
odniesieniu do „argumentu”, że Ślęża była niegdyś zwana
także „Sobótką”, mogę przedstawić „kontrargument”, iż
kręgi kościelne w średniowieczu miały tendencję do nazywania
„Sobótkami” większości Gór pogańskiej proweniencji, bo tam
dawniej odbywały się „przeklęte obrzędy pogańskie, czyli
„sabaty czarownic i szatanów”).
Jednak, pomimo
podobnej konotacji Góry Łysej-Świętego
Krzyża
w
Górach Świętokrzyskich z Bogiem Podziemia Welesem, również i tam
odbywały się obrzędy Stada jeszcze w czasach chrześcijańskich,
na co skarżyli się zakonnicy (patrz wyżej – Gloger). Być może
owa Góra również przeszła podobny proces „przekwalifikowania”,
albo biorąc pod uwagę fakt, że była tam czczona także i Bogini
Łada (hipostaza Wielkiej Bogini), odprawiano tam różne obrzędy.
Bibliografia: w
artykule Mitologia: „Wstęp”
Uwaga: Wolno kopiować
i cytować jedynie pod warunkiem podania
źródła
i autora artykułów !
piątek, 12 czerwca 2015
Dawniej, a dziś
"Rogatki" ul. Kościuszki dzisiaj
166. Kamienica "na rogatkach" od pd. rok 2015 (fot. Tadeusz Barczyk)
167. Kamienica "na rogatkach" od pn. lata 90-te XX w. (fot. Jan Nosowicz,
Przegląd Olkuski, "Poznaj z nami...", "Ciekawostki fotograficzne",
Emilia Kotnis-Górka)
167B. Ta sama kamienica rok 2015 (fot. Ryszard Maliszewski)
168. i 168B. Supersam PSS rok 2015 (fot. Tadeusz Barczyk)
169. Kamienice po wsch. str. ul. Kościuszki wid na pd. 2015 r. (fot. Tadeusz Barczyk)
170. i 170B. Kamienice na dzisiejszych "rogatkach" wid. na pn. 2015 r. (fot. j.w.)
170C. Wyjazd z miasta rok 2015 (fot. j.w.)
"Rogatki" ul. Kościuszki dzisiaj
166. Kamienica "na rogatkach" od pd. rok 2015 (fot. Tadeusz Barczyk)
167. Kamienica "na rogatkach" od pn. lata 90-te XX w. (fot. Jan Nosowicz,
Przegląd Olkuski, "Poznaj z nami...", "Ciekawostki fotograficzne",
Emilia Kotnis-Górka)
167B. Ta sama kamienica rok 2015 (fot. Ryszard Maliszewski)
168. i 168B. Supersam PSS rok 2015 (fot. Tadeusz Barczyk)
169. Kamienice po wsch. str. ul. Kościuszki wid na pd. 2015 r. (fot. Tadeusz Barczyk)
170. i 170B. Kamienice na dzisiejszych "rogatkach" wid. na pn. 2015 r. (fot. j.w.)
170C. Wyjazd z miasta rok 2015 (fot. j.w.)
piątek, 5 czerwca 2015
Dawne rodziny 8.
„Panny sznurem za mundurem”
(pochodzenie
rodzin, losy w Olkuszu, koligacje)
Autor:
Ryszard Maliszewski
Inną drogą kariery zapewniającą życie bez
pracy fizycznej, tak dzisiaj, jak i w tamtych, opisywanych przeze
mnie odległych czasach, było wstąpienie do jakichś służb
„mundurowych”, tym bardziej, że „od zawsze” takie stanowiska
cieszyły się w społeczeństwie, nie tyle może przyjaznym
poważaniem, co prestiżem. Niekoniecznie należało więc żołnierza
czy żandarma szanować, ale zawsze był on „ponad tłumem”,
dosyć powszechnie traktowany z uniżonością i budzący swoisty lęk
u szarych ludzi, szczególnie u plebsu niskiej kondycji.
Jan Kanty
Maliszewski syn Macieja syna Józefa (*1814)
Pierwszy syn
Macieja syna Józefa, urodzony w Olkuszu z matki Jadwigi z Gołasiewiczów, pierwszej żony ojca. Ponieważ matka
Jana Kantego zmarła wkrótce po jego urodzeniu, Jan Kanty
pielęgnowany był w dzieciństwie przez karmiącą go mamkę, którą
była zapewne któraś z żon młodych Gołasiewiczów. Później
opiekowała się nim babcia Zuzanna z Janikowskich Gołasiewiczowa, a
także w pewnym stopniu i jego macocha, Marianna z Brzózków
Maliszewska. Może właśnie dlatego, że był on dosyć słabo
związany emocjonalnie z ojcem i macochą, a także sporo starszy od
swego przyrodniego rodzeństwa, - czuł się przypuszczalnie w domu
rodzinnym niezbyt dobrze i dlatego bardzo szybko z niego „ubył”,
wstępując do wojska carskiego. Ubył z niego zresztą na tyle
„skutecznie”, że milczy o nim większość olkuskich źródeł i
jego życiorys jest przeze mnie bardzo słabo poznany. Posługując
się zatem fragmentarycznymi tylko informacjami, zmuszony jestem i w
jego przypadku wykonywać rekonstrukcję zdarzeń.
W chwili śmierci babci, w roku 1831, Jan miał
dopiero 17 lat. Musiał być dosyć delikatnej budowy (może po
matce) i nie nadawał się do rzemiosł tzw „siłowych”, bo w
Księdze Cechowej Cechu Krawieckiego Olkusza odnalazła się
informacja, że Jan Kanty opłacał naukę tego rzemiosła w roku
1833, mając już wtedy 19 lat [1] , ale
nie wyzwolił się tutaj na czeladnika. Może poszedł do wojska z
“poboru”, mając według zasad lat 21 lub 23. Od tej chwili na
ładnych dwadzieścia kilka lat milczą o nim źródła olkuskie.
Zapewne odbył służbę wojskową jako prosty żołnierz
i drogą awansu stał się zawodowym podoficerem wojska rosyjskiego,
wszakże nie bardzo mi wiadomo, jakiego stopnia. Oficerem być nie
mógł, gdyż w Królestwie Polskim korpus oficerski złożony był z
nielicznymi wyjątkami z „autentycznej” szlachty, a jego ojciec
do tego stanu nie przynależał. [2]
Charakterystyczne jednak, że pojawił
się na gruncie olkuskim dopiero w wieku 45 lat, co może świadczyć
o tym, że spędził na obczyźnie sporo lat. Musiał zapewne w toku
służby wyrobić sobie pewne układy, skoro „odnalazł się ów
zagubiony” dla olkuskiej rodziny, bliski krewniak w Granicy koło
Szczakowy i Sosnowca (dzisiaj Maczki) (skąd przybył na chrzciny do
Olkusza), a więc na terytorium rdzennie polskim. Wiadomo bowiem, że
kierowano Polaków na służbę w dalekich guberniach: Irkuckiej,
Tomskiej, czy na Kaukazie.[3]
Te układy polegały zapewne na
zewnętrznym wynarodowieniu i gorliwej służbie w armii zaborców.
W tamtych czasach Granica była miejscowością kolejową, położoną
na samej niemal granicy pomiędzy zaborem austriackim (Rzeczpospolita
Krakowska), a Królestwem Polskim. Jako osiedle prezentowała się
niezbyt okazale, ale jako „rząd dworców i koszar na piasku”,
robiła wrażenie. [4]
1.
Most graniczny na Przemszy w roku 1904 (źródło:
Int. str
Zupełnie niedaleko stąd
znajdował się tzw „Trójkąt trzech cesarzy” koło Mysłowic,
położony na
styku granic Austrii, Prus i Rosji. Tamże więc na granicy ciągnął
dalszą służbę „zawodowy żołnierz wojsk rosyjskich” Jan
Kanty Maliszewski.
Nie wiadomo dokładnie czy Jan Kanty Maliszewski syn Macieja kiedykolwiek się ożenił i czy miał jakieś dzieci. Wcześniej zakładałem, że to on właśnie około 1835 roku pojął za żonę Eleonorę z Kadłubowskich z Piotrkowic, i że mieli oni tylko jedno dziecko, syna Teodora, ur. w roku 1835 (o nim w dalszym rozdziale). Jednak już po opublikowaniu niniejszego artykułu, moja kuzynka Anna Kownas z Wrocławia odkryła, że Teodor Maliszewski był synem innego Jana Maliszewskiego, ekonoma dóbr w Suliszowie (par. Piotrkowice), możliwe, że wywodzącego się z "przegińskiej" gałęzi rodziny (lub nawet obcej).
Nie wiadomo dokładnie czy Jan Kanty Maliszewski syn Macieja kiedykolwiek się ożenił i czy miał jakieś dzieci. Wcześniej zakładałem, że to on właśnie około 1835 roku pojął za żonę Eleonorę z Kadłubowskich z Piotrkowic, i że mieli oni tylko jedno dziecko, syna Teodora, ur. w roku 1835 (o nim w dalszym rozdziale). Jednak już po opublikowaniu niniejszego artykułu, moja kuzynka Anna Kownas z Wrocławia odkryła, że Teodor Maliszewski był synem innego Jana Maliszewskiego, ekonoma dóbr w Suliszowie (par. Piotrkowice), możliwe, że wywodzącego się z "przegińskiej" gałęzi rodziny (lub nawet obcej).
Nie posiadam żadnych informacji o
tym, jaką rolę pełnić mógł Jan Kanty Maliszewski w odniesieniu do polskich ruchów narodowowyzwoleńczych, na przykład
podczas powstania styczniowego 1863 (o ile jeszcze żył). Jako
żołnierz rosyjski zobowiązany był wszak do lojalności zaborcy.
Jakakolwiek „ocena” etyczna takich jak Jan Kanty Maliszewski osób
nie interesuje mnie jednak i byłaby tutaj nie na miejscu, gdyż
osoby z tamtych czasów, urodzone nie w Polsce, tylko w zaborze,
wszystko jedno którego mocarstwa ościennego, nie znały innych
realiów politycznych, ani też nawet wyobraźnia nie podsuwała im
wizji jakiegoś innego państwa, w którym mogliby żyć. Wspominałem
już, że spokojnych, prostolinijnych mieszczan słabo interesowała
chyba polityka. Skupiali się raczej na sprawach bytowych i
osobistych. W późniejszym okresie nawet Józef Piłsudski służył
wszak w austriackim wojsku i robił tam karierę, która dopiero
potem umożliwiła mu stanięcie na czele ruchu
narodowowyzwoleńczego. Są poszlaki wskazujące na to, że Jan Kanty
Maliszewski ułatwiał w Zagłębiu karierę handlową (dostawy dla
wojska) swojemu młodszemu przyrodniemu bratu, Mikołajowi
Maliszewskiemu synowi Macieja a może i komuś innemu z rodziny.
2. „Trójkąt trzech cesarzy” w
Mysłowicach (źródło: j.w.)
2B. Granica prusko-rosyjska nad Brynicą (po
lewej podoficer,
po prawej żołnierze rosyjscy)
(źródło: j.w.)
Jako zawodowy żołnierz wojsk rosyjskich, pojawia się
więc Jan Kanty „na horyzoncie” Olkusza dopiero w roku 1859, gdy
staje się ojcem chrzestnym swojej siostrzenicy Leonardy (*1859),
córki swojego przyrodniego brata Jacka, późniejszej Lutyńskiej.
Najprawdopodobniej miał Jan Kanty także jakieś związki ze
Strzemieszycami, albo odziedziczywszy tam jakiś grunt po ojcu, albo
ewentualnie poprzez swą żonę, o której można by przypuszczać,
że też ze Strzemieszyc się wywodziła.
Po 1846 roku Jan Kanty odziedziczył
po rodzicach swoich i babci należące mu się jako jedynemu
spadkobiercy działkę i dom „po Gołasiewiczach” Nr 76 przy ul.
Żuradzkiej (Mapa Nr I, oznaczenie 2C), a
którą to własność bardzo szybko, choć dokładnie nie wiadomo
komu jacyś spadkobiercy sprzedali „w obce ręce”.
Jeszcze w XX wieku dom ten nazywano „domem Maliszewskich”, choć
od 1902 roku nie należał już do rodziny. Spadkobiercy owi posiadali tam
jednak tylko około połowę tej działki, gdyż reszta jeszcze
wcześniej sprzedana była pod dom Krokoszów i dom Kondków. Tak
więc własność Maliszewskich przy ul. Żuradzkiej w drugiej już
połowie XIX wieku zaczęła ulegać znacznemu rozdrobnieniu.
3. Mapa Nr I. Działka Jana Kantego Maliszewskiego
przy ul. Żuradzkiej
(wg szkicu z natury ; opracowanie Ryszard
Maliszewski 2014)
Ponieważ dokładnie nie wiadomo, gdzie
mogło się urodzić ewentualne potomstwo Jana Kantego Maliszewskiego, - ta mało znana gałąź rodziny nazwana jest
przeze mnie gałęzią zagłębiowską „JK”, o
której może jeszcze kiedyś zdobędę jakieś informacje.
W tamtych czasach do powiatu siewierskiego należała
np. wieś Wojkowice koło Będzina, gdzie
odnalazłem na cmentarzu w latach 90-tych XX wieku
zagadkowy grób 19-letniego robotnika
kopalnianego Henryka Maliszewskiego (1928-1947),
syna Jana i Heleny z Graniców, urodzonego
w Krośnicy (chyba koło Opola), zmarłego po wypadku.
Być może pozostawał on w jakimś związku krewniaczym ze zmarłą
również w Wojkowicach w 1948 roku (odnosić można
wrażenie, że osoba ta zmarła „ze zmartwienia” po śmierci
młodego Henryka), niezidentyfikowaną rownież Marią Maliszewską, urodzoną ok. 1880 roku,
wdową po nieznanym mi Maliszewskim.
Niewykluczone, że była ona babką Henryka, którego
być może z braku rodziców wychowywała.
Ponieważ w samych Wojkowicach oraz w
okolicy nie znalazłem żadnych innych śladów
zamieszkiwania tutaj jeszcze innych przedstawicieli
rodziny Maliszewskich, założyłem, że osoby
wymienione, osiadły w Wojkowicach albo przypadkowo,
albo do nich powróciły, po czasowym
pobycie w byłym zaborze pruskim (migracje w
poszukiwaniu pracy). W takim przypadku obie te
osoby mogły ewentualnie należeć do nieznanej mi,
odrębnej gałęzi zagłębiowskiej, np po Janie Kantym, czy po równie
mało mi znanym Mikołaju synu Macieja, albo i po Macieju młodszym.
Wymienioną wyżej Marię Maliszewską
można by ewentualnie kojarzyć z bardzo dla mnie zagadkową postacią
niezidentyfikowanej Marii Maliszewskiej, będącej w 1923
roku chrzestną matką Zbisława Maliszewskiego ze Strzemieszyc,
syna Piotra (patrz inny artykuł, strzemieszycka gałąź ,,J”
rodziny). Również zagadkowy chrzestny Marianny z Maliszewskich
Zielonkowej córki Mikołaja (urodz.w Bolesławiu 1890) – Jacenty
Maliszewski, mógłby być potomkiem Jana Kantego.
Eleonora z Kadłubowskich
Maliszewska (*?)
Istnienie tej osoby potwierdzone jest w
źródłach olkuskich tylko jednym wpisem, dotyczącym śmierci w
Olkuszu Teodora Maliszewskiego, syna Jana Maliszewskiego (z gałęzi "przegińskiej" rodziny ?) i
Eleonory, w roku 1902 (o nim wspomnę w następnym rozdziale).
Nazwisko to na naszym terenie nie jest specjalnie
popularne. Wg Słownika nazwisk Kazimierza Rymuta, w końcu XX wieku
żyło w Polsce 1187 osób tego nazwiska, z czego najwięcej w
łomżyńskiem (177) i w białostockiem (138). W krakowskiem było
ich tylko 2 osoby, a w katowickim 22. Ten „wynik” katowickiego
może naprowadzać nas na trop tejże rodziny w południowo/zachodnim
regionie Polski, tym bardziej, że odnalazłem „ich” również i
w Dąbrowie Górniczej, pobliskiej Strzemieszycom.
Portal Geneteka.pl w województwie krakowskim podaje
jednak tylko jedną metrykę małżeństwa Jana Wincentego
Kadłubowskiego z Józefą Rogawską w 1817 roku (akt nr 51) w
Koniuszy [5], majątku wymienianego już
przeze mnie przy omówieniu rodziny Mroczkowskich. Trafiali się oni
także w świętokrzyskiem, od Kielc, poprzez Busko i Pińczów, ale
z rzadka. Rozczarował mnie zupełny brak wpisów do tego nazwiska w
śląskiem, ale że tylko niektóre przedziały lat są tutaj
publikowane, nie da się wykluczyć, że gdzieś takie metryki jednak
są (patrz wyżej).
W herbarzach wymieniani są Kadłubowscy herbu Belina i
Drzewica. Niewykluczone, że jacyś Kadłubowscy z terenu Podlasia,
albo Ziemi Łomżyńskiej przybyli w dawniejszych latach na nasz
teren i znajdowali zatrudnienie w majątkach ziemskich. Tak więc o jakichkolwiek dalszych losach wspomnianej
osoby i rodziny, z której pochodziła, niestety nie jestem w stanie
przytoczyć więcej informacji.
*****
Jeszcze inną postać podjęcia służby „mundurowej”
w XIX wieku, dającej mężczyźnie tamtych czasów „jaki taki
prestiż i znaczenie”, było wstępowanie w szeregi żandarmerii
carskiej (coś, jak dzisiejsza policja). Takie zajęcie podjął w
życiu Antoni Świątek, mąż jedynej
córki Macieja Maliszewskiego „z ul. Żuradzkiej”. Nie brał
wówczas zapewne pod uwagę, że „służba, nie drużba” i że
trzeba będzie służbowo nieraz zmieniać miejsce zamieszkania, a
więc przenosić się z całą rodziną „w nieznane”, zgodnie z
nakazem „wierchuszki”. Takie zresztą życie mieli i inni
„mundurowi”, choćby żołnierze (patrz wyżej), a nawet i
kolejarze (o nich zamieszczę w przyszłości osobny rozdział).
Jak wynika ze źródeł, „prostymi, szeregowymi”
żandarmami byli często Polacy w różnym wieku. Wyższe stopnie
zapewne „obsadzano” wyłącznie Rosjanami. Jak wynika z treści
cytowanego niżej aktu urodzenia córki Antoniego Świątka, w
odniesieniu do kwalifikacji żandarmów nie było ponadto zbyt
wielkich wymagań, ani wiekowych, ani pod względem wykształcenia.
Świadkowie (również żandarmi) mają tu: Paweł Lisowicz 60 lat,
Franciszek Jędrusik – lat 35, zaś ojciec dziecka lat 40.
Marianna Maliszewska córka
Macieja syna Józefa Świątkowa
(1831–1896)
Szóste, najmłodsze
dziecko, a jedyna córka Macieja syna Józefa, urodzona w Olkuszu z matki Marianny z Brzózków (Brzósków),
drugiej żony ojca. O jej dzieciństwie i młodości mało wiadomo. Zapewne zamieszkiwała Marianna z
rodzicami w domu rodzinnym przy ul. Żuradzkiej Nr 77 w Olkuszu, a jako najmłodsze
dziecko i jedyna córka, była pupilką całej rodziny, albo przynajmniej matki. Ojciec Marianny
zmarł, gdy miała ona 15 lat, w tymże samym roku zmarła także i
jej matka. Odtąd Marianna zamieszkiwała przy najstarszym swoim
bracie Jacku, który od 1845 roku był już żonaty. W rodzinnym
domu spędziła Marianna również młodość.
Mając 23 lata, w roku1854 wyszła w Olkuszu za mąż
[akt nr 18] za żandarma carskiej komendy, Antoniego
Świątka. W związku z tym faktem zapewne sporządzane
było przed jej ślubem „świadectwo moralności”, jakie Antoni
zobowiązany był przedstawić swojemu przełożonemu, w celu
uzyskania z samej głównej komendy żandarmerii oraz centralnego
urzędu pisemnego zezwolenia na ożenek. Takie były bowiem wtedy
wytyczne „wierchuszki”, że każdy mundurowy, czy to żołnierz,
czy też żandarm, musiał mieć zezwolenie na ślub, a jego wybranka
musiała cieszyć się nieskazitelną opinią w środowisku. Może i
słuszne było to podejście, aby żona każdego funkcjonariusza, tak
jak dawniej królowa, była „poza wszelkimi podejrzeniami”. [6]
Świadectwo owo, przechowywane przez autora do dzisiaj,
zachowało się jednak nie w rodzinie Maliszewskich, lecz u rodziny
Jarnów, skąd trafiło do Ryszarda, gdyż córka Antoniego i
Marianny z Maliszewskich Świątkowej, Marianna ze Świątków,
wyszła później za Stanisława Jarnę z Olkusza (starszego brata
słynnego w Olkuszu kowala, Jana Jarny) i tą drogą, wraz z metryką
urodzenia Marianny Świątkówny (z 1855 roku), trafiło do prawnuka
Stanisława Jarny, który (Jerzy Jarno) podarował ją mnie.
4. „Świadectwo moralności” Marianny
Maliszewskiej (zmniejszone)
Czy małżeństwo to miało w Olkuszu jakieś młodsze
od Marianny dziecko – nie sprawdzałem, ale zupełną niespodziankę
sprawiła mi informacja z rejestrów metryk Geneteki, odnaleziona
przeze mnie dopiero w 2014 roku. Okazuje się bowiem, że po roku 1855 Antoni Świątek
wraz z żoną i dzieckiem (dziećmi ?) został przeniesiony służbowo
do Będzina, gdzie w roku 1859 (akt nr 43) urodziła Marianna z
Maliszewskich mężowi syna, Konstantego Błażeja Świątka. Skoro
jednak wiadomo, że Świątkowie potem mieszkali ponownie w Olkuszu,
to znaczy, że „długo w Będzinie nie zabawili”.
5.
Metryka urodzenia Marianny ze Świątków
(zmniejszone
; nie mam
zwyczaju przedstawiać tutaj metryk, ale prezentacja
oryginalnej metryki z połowy XIX wieku okazała się dla
mnie bardzo kusząca, gdyż rzadko spotykamy się dzisiaj ze starymi,
autentycznymi „papierzyskami”)
Po ślubie Marianna i Antoni Świątkowie
zamieszkiwali w rodzinnym domu Marianny Nr 77 przy ul. Żuradzkiej (świadczy o tym choćby cytowany
wyżej akt urodzenia Marianny Świątkówny,
córki Marianny z Maliszewskich Świątkowej z 1855
roku), oraz tradycja rodzinna, według której Świątkowie
mieszkali w dobudowanej, drewnianej części domu „po Macieju
Maliszewskim”, dopóki nie zbudowali sobie własnego domu (?),
przylegającego tyłem do resztek muru miejskiego przy dawnej ulicy
Aleksandrowskiej (obecnie Mickiewicza). Czy jest to ten sam dom, co
tzw. później „dom Klebanów”, czy też tylko stał tutaj wcześniej, -
nie bardzo wiadomo, jednak pewne jest, że olkuscy Klebanowie w
jakiś tam sposób są „po Świątkach”.
Rodzina Świątków,
być może właśnie „w osobie” pierwszego jej przedstawiciela,
Antoniego, „wżenionego” w rodzinę Maliszewskich, przybyła do
Olkusza zapewne dopiero w połowie XIX wieku. Możliwe nawet, że
Antoni Świątek przybył tutaj właśnie w związku ze służbą w
rosyjskiej policji. Nazwisko Świątek spotyka się bardzo często
(do dzisiaj) w parafiach : Gołonóg-Dąbrowa Górnicza,
Strzemieszyce, Będzin, Czeladź, Zagórze, Siewierz, Lelów, a także
Trzebinia i Chrzanów, można by się więc „pokusić” o
łączenie tej rodziny z osadnictwem w Księstwie Siewierskim, czy
dobrach biskupów krakowskich. Jednak dawniejsza kondycja społeczna
tejże rodziny jest autorowi zupełnie nieznana. Wydaje się, że
ponieważ nazwisko tego typu pochodzi od zdrobnienia niektórych
imion (np. Świętosław) i mogło być tworzone niezależnie od siebie w wielu miejscach i czasach, - chodzi tu
zapewne o wiele rodzin, a nie jedną rodzinę, co
może potwierdzać fakt zamieszkiwania w Polsce w końcu
XX wieku prawie 15.000 osób tego nazwiska (Rymut).
Według rejestrów Geneteki nazwisko Świątek z rzadka
trafiało się w Małopolsce, najczęściej tylko jako nazwiska żon
i matek. Podobnie w świętokrzyskiem. Natomiast w śląskiem notuje
się wiele wpisów metrykalnych tego nazwiska, a to najczęściej w
Lelowie, Będzinie i Częstochowie. np. w 1817 roku rodzi się w
Lelowie Franciszek Świątek (akt nr 12), w 1822 tamże Barbara
Świątek (akt nr 70), a w roku 1848 (akt nr 5) umiera Franciszka
Świątek. W Będzinie jest ich więcej (patrz wyżej), co może
świadczyć o migracji Świątków z Lelowa do Zagłębia. Są jednak
te rejestry na tyle oględne, że trudno odczytywać z nich jakieś
ewentualne pokrewieństwa.[7]
W
XIX wieku reprezentanci rodziny Świątków „z naszego regionu”
byli najprawdopodobniej w większości mieszczańscy (albo wolni
rzemieślnicy), o czym ewentualnie może świadczyć fakt, że na tle
powszechnego wtedy analfabetyzmu, Antoni Świątek, mąż Marianny z
Maliszewskich, posiadał jakieś tam wykształcenie.
Tylko on bowiem spośród żandarmów, obecnych przy sporządzaniu
aktu urodzenia Marianny Świątkówny – potrafił czytać i pisać
(patrz wyżej - „świadkowie pisać nie umieją”).
O dosyć wysokiej pozycji społecznej ojca dziecka w
społeczności miasta świadczy ponadto fakt, że rodzicami
chrzestnymi byli tutaj sam wikariusz parafii (ksiądz) i
szlachcianka (tytułowana jako „wielmożna”). Być może,
wspomniana Marya Wrońska była w jakiś sposób z matką dziecka
związana (może przyjaciółka Maryanny z Maliszewskich Świątkowej,
a może jakaś kuzynka, po Popielach, albo Brzóskach). Ponieważ
nawet w niezbyt „wysokich” warstwach społecznych różne stany
„notorycznie się wówczas mieszały”, na co w rodzinie jest
wiele przykładów, to zapewne jakoweś związki pomiędzy
wspominanymi osobami być musiały, - w przeciwnym wypadku tego
rodzaju kontaktów nie byłoby w ogóle.
Zarobki
żandarmów, będących właściwie urzędnikami miejskimi nie były
zbyt wysokie. Roczny dochód policjanta w latach 1849-1851 w
pobliskim mieście Wolbromiu wynosił ok. 53 ruble, co i tak
stanowiło dochód większy, niż kancelisty (45 rubli) czy strażnika
leśnego (30 rubli). Ruble miały więc wówczas o wiele wyższą wartość, niż w XX wieku. [8]
W latach następnych, Marianna z Maliszewskich Świątkowa
urodziła mężowi w Olkuszu jeszcze dwoje (znanych) dzieci : Józefa
i Marcelę, która zmarła w wieku 6 lat. Czy małżeństwo to
miało tutaj więcej jeszcze dzieci – nie sprawdzałem.
Antoni
i Marianna Świątkowie utrzymywali w Olkuszu bliskie kontakty
rodzinne i towarzyskie z rodziną Maliszewskich w ogólności,
a po przeprowadzce do własnego domu szczególnie z potomstwem
najmłodszego brata Marianny, Aleksandra (mojego prapradziadka).
Jeszcze jako panna była np. Marianna w roku 1851 matką chrzestną
Ludwika (mojego pradziadka) syna Aleksandra. Córka zaś Świątków, Marianna
Świątkówna, urodzona w 1855 roku (patrz wyżej) była z kolei
później matką chrzestną Stanisławy Maliszewskiej córki Tomasza
(późniejszej Hagnowej, o nich inny, dalszy rozdział), którą
trzymała do chrztu w 1882 roku wspólnie z Ludwikiem Maliszewskim
(moim pradziadkiem), a w roku 1894 była chrzestną matką Cecylii
córki Ludwika (ojcem chrzestnym był wtedy Antoni Maliszewski,
najmłodszy brat Ludwika, założyciel gałęzi strzemieszyckiej „A” rodziny
- patrz jeden z następnych rozdziałów, traktujący o służbie
kolejarskiej).
Kontakty
tego rodzaju dotyczyły jednak również i dalszej rodziny. Marianna
Świątkówna np., w
roku 1890 trzymała również do chrztu Mariannę (późniejszą
Gliszczyńską),córkę swego kuzyna Jana Andrzeja syna Jacka „z
ulicy Żuradzkiej”. Wynika z tego, że przynajmniej do 39 roku
życia Marianna
Świątkówna córka Marianny z Maliszewskich, była panną, gdyż w
aktach chrztu dzieci z
1882, 1890 i 1894 roku zapisywano jeszcze jej panieńskie nazwisko.
Dopiero więc mając ok. 40 lat wyszła Marianna ze Świątków za
mąż za Stanisława Jarnę,
który wobec tego mógł być jeszcze starszym wdowcem (nie wszyscy
olkuscy Jarnowie są „po Mariannie Świątkównie” i nie wszyscy
są z Maliszewskimi spokrewnieni, co nie było dla mnie wcześniej
do końca jasne.
Według
wszelkich posiadanych przeze mnie informacji, pierwotnie pochodzących
od Jerzego Jarny z Olkusza (daleki kuzyn Maliszewskich), pierwszym
znanym przodkiem Jerzego w Olkuszu był jego pra-pradziadek Antoni
Jarno, syn młynarza, ożeniony w Olkuszu z Fronikówną około 1846
roku (od tego więc dopiero
czasu można mówić o sprowadzeniu się rodziny Jarnów
do Olkusza). Tegoż właśnie Antoniego synem był
pradziadek Jerzego, Stanisław Jarno, który ożenił się z
wymienioną wyżej Marianną Świątkówną, córką Marianny z
Maliszewskich Świątkowej, córki Macieja Maliszewskiego.
Wg
Geneteki, w śląskiem nie notuje się raczej dawniej Jarnów,
podobnie w świętokrzyskiem, za to w Małopolsce jest wiele wpisów
do tego nazwiska, szczególnie w Miechowie, co potwierdza wniosek o
ich mieszczańskim może (?) rodowodzie (i to właśnie z Miechowa),
niezależnie od tego, że niektórzy z nich „pisali się
Jarnowskimi” (!). Ale bo też i herbarze polskie wymieniają dwie
rodziny Jarnowskich, herbu Rola i Topór (!) Nie wiadomo
jak „pisali się Jarnowscy dawniej, bo SGKP podaje tylko jedną
miejscowość, Jarnowo, z której by to nazwisko wieść się mogło
(inna nazwa [nazwa „Jarnów”] się nie liczy, bo to tylko
folwark, a nazwiska wiodły się od posiadanych wsi) (!)
[9] Mogli oni dawniej „pisać się” Jarnami, a tylko gałąź
pozostała przy szlachectwie zmieniła nazwisko na „Jarnowski”
(przypuszczenie to jest dosyć mocne, wszakże i niektórzy
Radziwiłłowie „pisali się” przez czas jakiś
„Radziwiłłowskimi”, a nawet „Radziwiłłowiczami”,co im
zresztą przeszło).
O wzajemnym pokrewieństwie rodziny Jarnów w
Olkuszu pisał też Jacek Sypień w swojej niedawnej książce
„Pierwsza wojna światowa w pamiętnikach Jana Jarno”, Olkusz,
2014). Wcześniej,
dzieje tejże mocno zasłużonej dla Olkusza rodziny publikował w
olkuskim periodyku historycznym „Zeszyty historyczne Olkusza” (Nr
14 Olkusz 2012 - „Złota Arka” - dostępne w Internecie) uczeń
Tadeusz Sadowski, potomek Jarnów po kądzieli.
Ponieważ wspomniane źródła na tyle
dokładnie omawiają historię wzmiankowanej rodziny, że nie jestem w
stanie niczego rewelacyjnego tutaj dołożyć i odsyłam do tychże
źródeł. Dodam tylko kilka informacji, dotyczących wzajemnych
związków „na polu majątkowym” rodziny Jarnów z moją rodziną
przy ul. Sławkowskiej.
Jarnowie „po Mariannie ze Świątków Jarnowej”
użytkowali działkę przy ulicy Sławkowskiej,
którą
otrzymała ona w posagu. Działka ta od dawna stanowiła właśnie
„u Maliszewskich” posag
córek.
Tak więc Marianna ze Świątków Jarnowa o trzymała ten posag po
matce Mariannie z Mali-
szewskich
Świątkowej, ta zaś po swojej matce Mariannie z Brzózków
Maliszewskiej. Wcześniej
wspominana
działka (oznaczona na zamieszczonej w moim przyszłym artykule
„Przedsiębiorstwo rodzinne przy ul. Sławkowskiej”, oraz tutaj
na Mapie Nr II symbolem 4L) stanowiła zatem własność
Brzózków. Na tejże działce, mniej więcej naprzeciwko „domu
Gałków” stał niegdyś dom Jarnów (dzisiaj tamże bloki
mieszkalne). Zapewne potomkowie Stanisława Jarny posiadają jakieś
zdjęcia tej posesji. Jak to zwykle bywa, działka ta po śmierci
tych najstarszych tutaj Jarnów uległa dalszemu podziałowi,
szczegółów którego jednak nie znam i dlatego moja rekonstrukcja
ukazuje ją tylko w pierwotnej postaci.
6.
Mapa Nr II. Działka Stanisława Jarny przy ul. Sławkowskiej ok. 1895
r.
(szkic
z natury, bez późniejszych podziałów ; fragment większej mapy ;
Oprac.
Ryszard Maliszewski 1999 ; na podst. Mapy A. Oknińskiego,
W.
Kosińskiego, DORO, t. I, str 154, 329 ;
grafika Jarosław Lisowski 2000 ; uzup. Ryszard
Maliszewski)
Jeśli
więc wziąć pod uwagę ścisłe związki łączące obie te rodziny
(Maliszewskich i Jarnów) przy ul. Sławkowskiej, staje się zupełnie
zrozumiałe, że Jan Jarno (brat Stanisława, a syn Antoniego) stał
się właśnie prawnym opiekunem dzieci Anny z Halkiewiczów
Maliszewskiej i Stefana Maliszewskiego, po tegoż śmierci. Jan
Jarno był w Olkuszu znanym (i bogatym) kowalem artystycznym,
prowadzącym przy obecnej ulicy Górniczej (naprzeciwko Szkoły
Rzemieślniczej) wielki warsztat kowalsko-ślusarski, nieledwie
fabryczkę (część jego przetrwała, wszakże przebudowana). Był
on także prezesem olkuskiej Straży Pożarnej. Nie natrafiłem
niestety nigdzie na jakąkolwiek fotografię, ukazującą ten
warsztat w dawniejszych latach (przed jego przebudową po 2000 roku).
W cytowanym przeze mnie wyżej opracowaniu Tadeusza Sadowskiego z
2012 roku znaleźć można jedynie plan lokalizacji tego budynku,
który ośmielam się tutaj zacytować, gdyż był już publikowany
[patrz Bibliografia]. Ja przytaczam
dalej przybliżoną, własną rekonstrukcję tego budynku „z
pamięci”.
7.
Mapa Nr III. Fragment planu lokalizacji kuźni Jana Jarny z 1856 r. (źródło:
z archiwum
Tadeusza
Sadowskiego, [patrz Bibliografia, poz. 6.])
(ozn. litery K.J.)
(dokument
wystawiony jest na nazwisko „Jan Jarnowski” - patrz info wyżej)
8. i 8B. Rekonstrukcja ściany północnej i wschodniej (frontu) kuźni
(Rekonstr. z pamięci na podst.
współczesnych fotografii ; Oprac.
Ryszard Maliszewski [jeżeli nawet jest
ona niezbyt dokładna,
i tak oddaje mniej więcej wygląd dawnej
kuźni Jana Jarny])
9. Były warsztat
kowalski Jana Jarny po przebudowie (2015 r.) od str. pn.wsch.
(Obecnie
ten budynek jest sporo skrócony (w pn. ścianie brakuje jednego
okna) ;
były
tam dawniej trzy okna, z ciekawymi łukami nadokiennymi (teraz
ukrytymi),
zaś
od frontu, gdzie teraz pusta ściana - dwa z lewej, jedno z prawej i
wielkie drzwi ;
fot.
Ryszard Maliszewski)
Marianna ze Świątków Jarnowa spoczywa na nowym
olkuskim cmentarzu na Piaskach przy skrzyżowaniu głównej alei z
poprzeczną, w prawo od byłej studni.
Rodzinę
Świątków po Mariannie z Maliszewskich Świątkowej wspominali
jeszcze synowie Stefana
Maliszewskiego
: Marian, Flawiusz i Władysław (ojciec autora) Maliszewscy. Czy
ktoś o tym nazwisku jednak w Olkuszu obecnie zamieszkuje – nie wiem, a jeśli nawet tak, to nie mogę być pewny czy z tychże
spokrewnionych z Maliszewskimi Świątków, czy innymi. Po Świątkach
jednakowoż w Olkuszu żyje kilka, znanych autorowi rodzin, m.in.
wspomniani już wyżej Klebanowie. Ze Świątków poprzez Jarnów,
znana też dawniej (obecnie nie żyje) osobiście autorowi, pani
Kazimiera Glanowska, która prowadząc w latach 80-tych i 90-tych
kancelarię parafialną przy kościele św. Andrzeja w Olkuszu -
swoją uprzejmością i pomocą przyczyniła się w znacznym stopniu
do powstania niniejszej pracy (wypisy z ksiąg). Pani Glanowska i
jej mąż Emil Glanowski (słynny olkuski fotograf), byli bliskimi
znajomymi i przyjaciółmi ojca autora.
O
tych sprawach Ryszard nie miał jednak „zielonego pojęcia”, gdy
chodził jeszcze do liceum.
Dopiero
praca nad historią rodziny związki te wyjaśniła. Jak to już
wielokrotnie w niniejszej pracy
podkreślano,
prawie że nie ma w Olkuszu takich „XVIII-to wiecznych i XIX-to
wiecznych rodzin”, które nie byłyby ze sobą w jakiś sposób
spokrewnione, co wynika z niewielkiej wtedy liczby ludności,
zamieszkałej w mieście i na przedmieściach.
W
Olkuszu Świątkowie posiadali jakieś grunty (chyba po Macieju
Maliszewskim) w okolicy 1A
i
1B patrz fotografie
z wcześniejszych rozdziałów. Wspominała o tym także Wanda z
Maliszewskich
Forysiowa z ulicy Wapiennej (córka Józefa Maliszewskiego syna Jana
Piotra – patrz przyszłe rozdziały „o kolejarzach”). Jednak
autor nie zna obszaru tych gruntów (obecnie tam wszędzie obcy
ludzie).
Nie
wiadomo dokładnie kiedy Marianna z Maliszewskich Świątkowa córka
Macieja Maliszewskiego syna Józefa owdowiała, zmarła jednak już
jako wdowa w Olkuszu, w wieku 65 lat i została pochowana na starym
olkuskim cmentarzu przy dawnej ul. Włodzimierskiej (obecnie
Kazimierza Wielkiego), ale miejsce jej wiecznego spoczynku nie jest
autorowi znane.
Przypisy:
[1]. Księga Cechowa Cechu Krawieckiego [A.P. Kielce
sygn.249]
[2]. SP (skróty w Bibliografii), str 487
[3]. tamże
[4]. St. Wasylewski, Życie polskie w XIX wieku, Wyd.
Literackie, Kraków 1962, str 518
[5].
Geneteka
http://geneteka.genealodzy.pl/?lang=pol
[6]. W
czasach zaboru rosyjskiego bowiem, każda osoba urzędowa będąca na
posadzie rządowej,
a więc pisarz, urzędnik, żandarm, czy
żołnierz zawodowy, na zawarcie małżeństwa musiał
posiadać urzędowe zezwolenie Komisji Rządowej
Sprawiedliwości – Centralnego Urzędu w
Warszawie. Aby uzyskać to zezwolenie, konieczne
było przedstawienie takiegoż właśnie
„świadectwa moralności” przyszłej
małżonki. Najpewniej, również Jan Kanty Maliszewski (żołnierz - patrz wyżej) i syn "innego" Jana (ekonoma w dobrach Suliszów), Teodor Maliszewski (nauczyciel), musieli takie
zaświadczenia swoim przyszłym żonom załatwiać, przed zawarciem
małżeństwa.
[7]. Geneteka, patrz też Bibliografia
[8]. DORO (skróty w Bibliografii, t.I, str 470
[9]. SGKP (skróty w Bibliografii), t. III, str 452,
hasło Jarnowo
Bibliografia:
1. Archiwum Państwowe Chrzanów
Akta Miasta Olkusza: - Akta
Metrykalne, w tym Regestr Metryk Parafii Olkusz,
2. Arch. Państw. Kielce
Akta Miasta Olkusza: - Księga Cechowa
Cechu Krawieckiego, sygn. 249
3. Wypisy z akt USC parafii: Olkusz, Strzemieszyce
(Gołonóg), Będzin,
Regestr
Metryk Olkusz
4. Dane z
nagrobków: Olkusz, Strzemieszyce, Trzebinia,
Chrzanów, Gołonóg-Dąbrowa
Górnicza,
Będzin, Czeladź, Zagórze, Siewierz, Lelów
5. Pamiętniki i relacje ustne:
- Ryszard Maliszewski,
Historia małopolskiej gałęzi rodziny
Maliszewskich
(Opracowanie w posiadaniu autora),
- Relacja Wandy z
Zielonków Czurowej z Olkusza,
- Relacja Danuty z
Suwalskich Kołaczowej z Olkusza,
- Relacja Wiktora
Maliszewskiego ze Strzemieszyc,
- Relacja Jerzego Jarny
z Olkusza,
- Relacja Władysława
Maliszewskiego z Olkusza
- Relacja Flawiusza
Maliszewskiego z Krakowa
- Relacja Anny Kownas z Wrocławia
- Relacja Anny Kownas z Wrocławia
6. Materiał kartograficzny:
- Ryszard Maliszewski, Lokalizacja gruntów Maliszewskich przy ul. Żuradzkiej oraz przy ul. Sławkowskiej
- Lokacja kuźni Jana Jarny (arch. wym. rodziny [Tadeusza Sadowskiego])
7. Materiał fotograficzny autora, oraz z Internetu
Źródła i opracowania
drukowane:
1. St.Wasylewski, Życie polskie w XIX
wieku, Wyd.Literackie, Kraków 1962
2. Ichnatowicz I, Mączak A., Zientara B.,
Żarnowski J., Społeczeństwo polskie
od X do XX wieku, K. i W. Warszawa
1988 (skrót SP)
3. Rymut K., Nazwiska Polaków, wersja
internetowa z wyszukiwarką nazwisk
(http://herby.com.pl/).
4. Górzyński S., Kochanowski J., Herby
szlachty polskiej, warszawa 1994.
5. Sypień Jacek, Pierwsza wojna światowa w
pamiętnikach Jana Jarno”,
Olkusz, 2014).
6. Sadowski Tadeusz, Wspomnienia o rodzinie Jarno,
„Złota Arka”, Nr 14,
Olkusz 2012
7. Słownik Geograficzny Królestwa
Polskiego i …., pod red. F.Sulimierskiego
Walewskiego, Warszawa 1880-1914
8. Dzieje Olkusza i Regionu
Olkuskiego, pod red. K. Kiryka i R. Kołodziejczyka,
Warszawa- Kraków 1978. (Skrót;
DORO)
Internet:
- Geneteka http://geneteka.genealodzy.pl/?lang=pol
- Fotopolska, Sosnowiec: Internet str: http://fotopolska.eu/zdjecia/m1335,Sosnowiec.html
******
(Uwaga: Wolno kopiować i cytować jedynie pod
warunkiem
podania źródła i
autora artykułów !)
Subskrybuj:
Posty (Atom)