czwartek, 31 lipca 2014






W cieniu fabryki


5. Czas nauki, czas pracy i czas odpoczynku       Autor: Ryszard Maliszewski



Edukacja autora niniejszego opracowania nigdy nie była dla niego celem „samym w sobie”, ani też nie wiązała się dla niego z jakąkolwiek postacią „chęci zrobienia wielkiej kariery”, bo chłopak od dzieciństwa, choć był bardzo zdolny i inteligentny, „grzeszył” równocześnie przez całe swoje życie takimi przywarami, jak: wrodzone lenistwo („urodził się wszak w niedzielę”), nonszalancja w podejściu do tzw „uznawanych przez większość wartości”, samowola, niechęć do podporządkowywania się „uznawanym autorytetom”. Autorytety wybierał sobie Ryszard sam, już jako dziecko.


Do przedszkola nie uczęszczał nigdy, co zaowocowało zapewne równie luźnym podejściem do tzw „dyscypliny”. Zgodnie z urzędowymi przepisami, rozpoczął więc Ryszard naukę w szkole podstawowej. Jako dziecko umiejące już w wieku 4 lat czytać, miał przyszły autor zostać „zainstalowany” w szkole w wieku lat sześciu (wg zamysłu jego mamy), lecz ówczesny kierownik Szkoły Podstawowej Nr 1 (której podlegała Szkoła na Starym placu fabrycznym), pan Remigiusz Lampka, wytłumaczył mamie, aby „nie zabierała dziecku dzieciństwa”, chłopiec był bowiem raczej „mikrych rozmiarów”. Tak więc Ryszard rozpoczął naukę w tejże placowej szkole „w klasycznym wieku” lat siedmiu, po czym przez przynajmniej kilka lat serdecznie się w niej nudził, bo wszystko znał już z wyprzedzeniem. Podczas gdy inni uczniowie nawet i w trzeciej klasie potwornie jeszcze „dukali” przy czytaniu, Ryszard czytywał już gazety i książki „dla dorosłych”, oraz „dla rozrywki”
pisywał dla słabszych uczniów wypracowania.

W późniejszych latach szkolnych różnice te nie były już może aż tak wyraźne, ale chłopaka nigdy nie opuściło wrodzone lenistwo i niechęć do systematycznej nauki. Chłonął to, co lubił i co go interesowało, zaniedbywał to, do czego odczuwał niechęć (np. matematykę). Ot... urodzony „humanista”.
Gdy przy zalążku Al. Tysiąclecia w roku 1957 postawiono nową Szkołę Podstawową Nr 3, 
kontynuował autor naukę od roku szkolnego 1958/9 właśnie tutaj. Jej nowym kierownikiem został znany mu już pan Remigiusz Lampka, zaś wychowawczynią, również znana pani Bronisława Kassykowa. Ryszard lubił też mocno, bardzo przyjazną dla uczniów, zamieszkałą „po sąsiedzku szkoły” w domku fabrycznym panią Habinkową , oraz panią Danutę Gądek, późniejszą Curyłową, panią Gamratową „od języka rosyjskiego”, pana Gamrata (historia) i pana Narajowskiego.




1. Szkoła Podstawowa Nr 3 w późniejszych latach 60-tych XX w. (źródło: Piotr Nogieć ;
     Olkusz na starej fotografii I [OSF]- patrz Bibliografia ; w tle widoczne Przedszkole fabryczne)
Tutaj uczęszczał jeszcze przez rok wśród „starego składu koleżeństwa”, jednak od klasy szóstej, wspólnie z kolegą Ryśkiem Ciborem, przeniósł się „dla rozrywki” „spod opiekuńczych skrzydeł” pana Narajowskiego, do równoległej klasy B. Niestety z tej klasy Ryszard nie posiada już pamiątkowej fotografii, dlatego wspomni tutaj tylko szczególnie lubianych przez niego kolegów:Jasia Kmiecika, Stasia Wardęgę i Marianka Wielguta.



2. Klasa V „A” w roku szkolnym 1958/9 w Szk. Podst. Nr 3 (fot. z archiwum autora)
(od lewej stoją uczniowie: Kazik Dziadkiewicz, Zbyszek Pawlik, Rysiek Miska, Władek
Miska, Andrzej Banyś, Stasiu Karolczyk, Rysiek Cibor, Saturnin Pacia, Romek Gołąbek,
Jasiu Ryłek, Zbyszek Fijał, Andrzej Jochymek, Janusz Żołobko, niżej: Wojtek Goc, Janusz   
Kapelańczyk, Andrzej Sieradzki, Marysia Stankiewicz, Marysia Wardęga, Hela (?) Zbieg,
Teresa Świda, Grażyna Kalecińska, Hela Gajewska, Leszek Łabuda, Ryszard Maliszewski
(autor), Janusz Kałuża, Maciek Kulak, niżej siedzą: Wiesia Stach, Marta Buchalik, Marysia
Kocot, Basia Kramarczuk, Zuzanna Kępka, wychowawczyni Bronisława Kassykowa,
Marysia Bigaj, Iwona Karcz, Teresa Karcz, Małgosia Mączka i Urszula Nowak ;
fot. z archiwum autora)

W Szkole podstawowej Nr 3 działał w owych latach muzyczny Zespół mandolinistów, którego autor był aktywnym uczestnikiem, a który prowadzony był przez kierownika Remigiusza Lampkę.

Zespół ten występował bardzo często przed publicznością olkuską na przeróżnych akademiach okolicznościowych, oraz na „koncertach” i konkursach poza Olkuszem.




3. Zespół mandolinistów przy Szkole Podstawowej Nr 3 (fot. z archiwum autora)

(od lewej stoją: Władek Miska, Andrzej Sapiński, Teresa Karcz, Zuzanna Kępka, Urszula
Nowak, Ryszard Maliszewski (autor), Ryszard Miska, Rysiek Cibor, Janusz Kałuża,
niżej: Satek Pacia, Jasiu Ryłek, Zbyszek Pawlik, Romek Gołąbek, Ania Ślęzak,
siedzą: Andrzej Banyś, Marysia Sikora, Marta Buchalik, Wiesia Stach, Wiesia Kaleta,
kierownik Remigiusz Lampka, Iwona Karcz, Marysia Bigaj, Halina Grzesiak i Wiesia Szpik)


Po ukończeniu szkoły podstawowej kontynuował autor naukę w Liceum Ogólnokształcącym
w Olkuszu (było wówczas tylko jedno), kończąc edukację egzaminem maturalnym w roku 1965.

W szkole średniej było już zupełnie inaczej, chociaż Ryszard jako tako dawał sobie radę z nielubianych przedmiotów tzw „ścisłych” (np. matematyka, fizyka), zaś dobrze lub „śpiewająco” z lubianych (np. biologia, języki, geografia, astronomia, historia itp.). Mimo to nie było już tutaj tak atrakcyjnie, bo aby mieć znakomite wyniki – trzeba się było przykładać do nauki, a chłopak wolał „pływać, ślizgając się po powierzchni”, niż uczciwie uczyć. Toteż w dalszych latach nie ukończył już żadnych wyższych studiów, choć zaczynał kilka razy.


W liceum miał autor innych już przeważnie, znanych powszechnie w Olkuszu nauczycieli, jak np.: pani Jadwiga Burakowska (biologia), pan Józef Januszek (matematyka), pan Włodzimierz Tyboń (fizyka), pan Witold Konopacki (geografia i astronomia), pani Maria Zubowa i pan Rudolf Goiser (jęz. niemiecki), pani Cembrzyńska (historia), pani Srokowa (chemia), pan Sowula (wojsko), pan Bronisław Grzywacz (prace ręczne i rysunek) i szczególnie lubiane przez Ryszarda nauczycielki: pani Maria Kozakiewicz – Piekarska (jęz. polski) i pani Gamratowa (jęz. rosyjski). Zdaję sobie sprawę oczywiście, że nie wymieniłem tutaj wszystkich nauczycieli, za co niewymienionych serdecznie przepraszam. Dyrektorami liceum byli wówczas (w latach 1961-65) pan Wilczyński i pani Gabriela Zubowa dla której jeszcze w dorosłym życiu żywiłem dużą sympatię i szacunek.

W liceum lubił autor szczególnie uczestnictwo w kółku recytatorskim prowadzonym przez „ulubienicę” uczniów panią Marysię Kozakiewicz. Wiele tzw „montaży słowno-muzycznych i innych występów w Olkuszu odbyło się wówczas z udziałem Ryszarda.



4.A. Występ uczniów podczas „studniówki” autora w liceum 1965 r. (źródło j. w.)   
    (pierwszy z lewej autor)



     4.B. Matura 1965 (z lewej autor, w środku pani mgr Maria Kozakiewicz) (źródło: j.w.)




O zatrudnionych w olkuskiej „Emalierni osobach, z „przedwojennej i powojennej rodziny Maliszewskich”, wspominałem już w Rozdziałach wcześniejszych opracowania, dotyczących postaci dawnej fabryki. Spośród wymienianych tam osób, dwie zakończyły pracę w fabryce już w czasie II wojny (a to stryjkowie autora, Marian syn Stefana, który właśnie wtedy „wziął się za interesy” i Flawiusz syn Stefana, który „ubył” do partyzantki). Pracowali jeszcze w zakładzie nadal : ich brat, Władysław Maliszewski syn Stefana (przyszły ojciec autora), jego teściowa, Józefa z Wystupów Ślęzakowa, i stryj Władysława – Franciszek Maliszewski syn Ludwika (nadal na Wydziale Narzędziowym, po wojnie, aż do emerytury). Najwcześniej „wykruszyła się” babcia Ślęzakowa, która nie doczekawszy emerytury, zmarła nagle w roku 1947 (rok mojego urodzenia).
Od czasów powojennych pracowała tutaj natomiast przejściowo siostra matki autora, Alicja ze Ślęzaków Niewiarowa, którą to pracę w Centrali telefonicznej zakładu „załatwiał” jej wówczas ojciec autora (jako członek Polskiej Partii Socjalistycznej, coś tam był w stanie już wtedy załatwić, „znajomości” liczyły się bowiem zawsze – zarówno przed wojną, jak i po niej, oraz obecnie). W latach 50-tych, już w początkach istnienia nowego, socjalistycznego miasta Nowa Huta koło Krakowa, pragnąc uniezależnić się i ułożyć sobie lepiej życie – wyjechała wraz z córką do Nowej Huty na stałe i tam podjęła pracę w biurze Huty im. Lenina, zamieszkawszy na najstarszym „Osiedlu Krakowiaków”.
Władysław Maliszewski syn Stefana (ojciec autora), zaczynający pracę w fabryce „przy ustawianiu maszyn”w roku 1937, pracował tam nadal przez cały okres wojny, kiedy to używany był przez swego brata Flawiusza działającego wtedy w partyzantce, jako informator, meldujący dowództwu o wszystkim, co się wtenczas w fabryce działo. Władysław był związany z oddziałem Hardego jako „rezerwowy”. Od przedwojny już należał przecież do PPS (choć przez czas wojny - nieoficjalnie, jak wszyscy inni członkowie tej partii), a Hardy, związany z Gwardią Ludową PPS, z której wyłonił się jego oddział „Surowiec” AK, chciał mieć kontakty z „pewnymi” ludźmi.

Ojciec mój należał do PPS także i po wojnie. W ogóle rodzina moja, jak wiele rodzin rzemieślniczego pochodzenia, miała tradycje socjalistyczne od dawna i autor również do tego się bez wstydu przyznaje. Za wzór do naśladowania miały przecież samego Komendanta Piłsudskiego, który w młodości także należał do PPS-u.
W związku z ubyciem z zakładu całej fachowej, niemieckiej kadry technicznej i pilną potrzebą szybkiego zastąpienia jej wykwalifikowaną kadrą złożoną z Polaków, jako jeden z niewielu, został 
oddelegowany mój ojciec do uzupełnienia wykształcenia w Państwowym Technikum w Bytomiu na kierunku Elektrotechnicznym, które ukończył, zdobywając zawodowy tytuł Technika ruchu. Od tego czasu, już od roku 1948, objął w Fabryce Naczyń Emaliowanych stanowisko Kierownika Wydziału Elektrycznego i nauczyciela w Przyzakładowej Szkole Zawodowej. Pracował na tym stanowisku przez całe lata 50-te, jednak po wymuszonym zjednoczeniu PPS-u z PPR-em (rok 1948), na początku lat 50-tych XX wieku oddał legitymację partii, bo „nie cierpiał tej drugiej od zawsze”.

Jednak z okazji Święta Pracy 1 Maja stawiali się na pochodzie zawsze prawie wszyscy z kadry zakładu. Trochę może i z „konieczności”, jednak i trochę „z przekonania”, bo wielu spośród nich właśnie socjalistycznym ideom hołdowała, a Święto Pracy właśnie socjaliści przecież niegdyś wymyślili. Ja „w młodzieżowych czasach” i w dorosłym życiu na pochody pierwszomajowe chodziłem raczej rzadko, ale gdy jeszcze później własne dzieci mnie o to prosiły (było wszak kolorowo i wesoło, co dzieci lubiły) – to częściej. Podobnie, jeszcze później chadzałem z nimi na „imprezy solidarnościowe”, ale gdy się do tego niby-związku już zraziłem, chodzić przestałem.




5. Pochód pierwszomajowy w Olkuszu w 1957 r. (?) 
(widoczni na zdjęciu: u dołu od lewej: nauczyciel Piotr Kołacz, dyrygent „Hejnału”,
za nim Romuald Misiowiec, dalej Stanisław Osuch, obok sztandaru Leopold Florek, dalej
u dołu: Edward Kulak i Władysław Maliszewski, dalej nieco do tyłu po skosie Feliks 
Ślęzak, z prawej w środku Tadeusz Gumółka, za „mężczyzną z wąsami” obok Władysława 
Maliszewskiego - Jerzy Kubiczek ; źródło j. w.)


Po roku 1956 (odwilż polityczna w Polsce), uzyskał ojciec autora pozycję zastępcy Głównego Energetyka zakładu. Około 1965 roku, w związku z podniesieniem wymogów wykształcenia w odniesieniu do stanowisk kierowniczych, zgodnie z którymi to wytycznymi - stanowiska tego typu mogły być obejmowane już tylko przez osoby z wyższym wykształceniem, Władysław Maliszewski został oddelegowany do Działu Inwestycji, na stanowisko Inspektora nadzoru elektrycznego.
Po przeminięciu lat intensywnej, „po pożarowej” rozbudowy zakładu, a przed rozpoczęciem nowego „boomu” rozwojowego lat 70-tych, gdy w zakładzie panował przejściowo względny spokój, na dłuższe lata objął stanowisko Mistrza Oddziału Elektrycznego. Będąc niestety w latach po 1975 roku, słabego już zdrowia i przewidując odejście na rentę zdrowotną, a chcąc sobie przed tym poprawić zarobki, - przeszedł Władysław Maliszewski około roku 1976 na etat „fizyczny” (płaca w systemie „godzinowym”), przyjmując posadę Naczelnego brygadzisty elektryków, obsługujących Rozdzielnie elektryczne w zakładzie. Nie doczekawszy jednak oczekiwanej renty, po ukończeniu 40 lat pracy w Fabryce Naczyń Emaliowanych, zmarł mój ojciec w roku 1978. Na cmentarzu olkuskim odprowadzały go spore tłumy kolegów i współpracowników, którzy od wielu lat, niezmiernie go lubili i poważali.  
Bardzo krótko, bo jedynie około 2 lat, przepracowała w fabryce matka autora kroniki, Lucyna
ze Ślęzaków Maliszewska, która od roku 1965, gdy to u Maliszewskich, uczyło się w szko-
łach ponad maturalnych dwoje naraz dzieci, zmuszona była podjąć pracę zarobkową, aby finansowo wspomóc rodzinę.

W fabryce sporo lat przepracował także szwagier Ryszarda, Jerzy Lisowski, który zatrudniony był tutaj w Radiowęźle zakładowym, podległym także pod Dział Głównego Energetyka.


Natomiast autor niniejszego opracowania przepracował w Fabryce Naczyń Emaliowanych 30 lat, na różnych zresztą etatach, przeszedłszy różne stopnie pracy zawodowej, o czym wyżej było już wspominane. Rozpoczął pracę w 1968 roku, jako pracownik „fizyczny” na Wydziale Kuchenek Gazowych, jako tzw „regulator płomienia”, gdy już było wiadome, że dalszych dziennych studiów Ryszard raczej nie będzie kontynuować (a czego przyczyną było zapewne „wrodzone lenistwo” chłopaka). Ponieważ była to tylko wstępna przymiarka do przejścia na inny etat w fabryce, po dwu miesiącach podjął się on załatwiania reklamacji kuchenek, czyli dokonywania napraw gwarancyjnych w domach klientów w całej Polsce, co łączyło się z bardzo częstymi, kilkudniowymi nawet wyjazdami poza Olkusz. Młodemu kawalerowi taki tryb życia nawet odpowiadał, choć na dłuższą metę trochę był męczący. W międzyczasie jednak, już w marcu 1969 roku, udało się dla chłopaka „załatwić” etat umysłowy (a raczej tzw w czasach socjalistycznych etat „U-F”, umysłowo-fizyczny, tzn że pracowało się w biurze, a „zarabiało się” na wydziale produkcyjnym), w wyniku czego Ryszard rozpoczął pracę w biurze Działu Inwestycji. Czasowo pracował wówczas w Sekcji Planowania Inwestycyjnego, mając za kierownika – kolegę swego ojca, Romualda Misiowca. Stamtąd w jesieni odszedł do wojska (patrz wyżej).


Po odbyciu zasadniczej służby wojskowej, powrócił autor do Olkusza i do pracy w fabryce,
ponieważ jednak nie było tu już wtedy wolnego etatu w Dziale Inwestycji, przyjął pracę w Dziale
Zaopatrzenia zakładu, na stanowisku Ekonomista zaopatrzenia. Tutaj przepracował około trzech lat,
zdobywając praktykę w wyjazdach na delegacje (w tamtych czasach wcale niełatwo było załatwiać
w terenie przeróżne, potrzebne fabryce do produkcji i obsługi ruchu materiały), oraz prowadząc
zaopatrzenie w artykuły metalowe (śruby, łożyska toczne i tp), w obrębie Sekcji Artykułów Meta-
lowych, prowadzonej przez Stanisława Bobylę). Przejściowo pracował autor również w Sekcji Kooperacji, prowadzonej przez swego dalekiego krewniaka (po Halkiewiczach) – Grzegorza Nogę. Tutaj także zaliczył autor wiele delegacji, uganiając się po Polsce za częściami, produkowanymi przez kooperantów, a używanymi przez „Emaliernię” do produkcji pralek wirnikowych i innych produktów (wyżymaczki do pralek, nity aluminiowe, elementy plastikowe, wyroby gumowe i wiele, wiele innych).
W końcu jednak, „kaperowany” przez dawnych znajomych z Działu Inwestycji, przede wszystkim
przez Emila Banysia „z byłego Starego placu fabrycznego”, prowadzącego wtedy Sekcję Zaopa-
trzenia Inwestycyjnego, - przeniósł się Ryszard pod jego kierownictwo, prowadząc rozliczenia
księgowo-magazynowe Zaopatrzenia Inwestycji i przekazywanie inwestycyjnych zakupów do eksploatacji (patrz wyżej). Stamtąd, po oddaniu do eksploatacji Hali Wanien i Stacji „Ruthner” - przeniósł się autor do pracy w Regeneracji na resztę lat, aż do roku 1998, czyli przejścia na zasiłek przedemerytalny w ramach „zwolnień grupowych”, w niesławnych latach początku upadłości fabryki za rządów ekipy solidarnościowej. Autor popierał nawet ruch tzw „pierwszej Solidarności” i był czasowo jego sympatykiem, i działaczem, lecz gdy w schyłkowych latach osiemdziesiątych XX wieku uzmysłowił sobie „do czego to wszystko zmierza” - legitymację tego nowego niby-związku porzucił, bo dostrzegł, że ta „nowa Solidarność” przestała zajmować się klasyczną działalnością związkową, za to bardzo łatwo „weszła w buty dawnej PZPR", poczynając sobie według „jedynej dla nich zasady - TKM”.

Przez całe swoje dziecięce i dorosłe życie, zamieszkiwał autor w służbowych mieszkaniach
fabrycznych, jako że począwszy od pokolenia jego ojca, rodzina wyzbyła się zupełnie resztek oso-
bistego majątku dziedzicznego, częściowo poprzez proces „wywłaszczania”, dokonanego przez władze. Dzisiaj, na byłej własności rodziny przebiega północna olkuska trasa szybkiego ruchu i stoją niektóre bloki przy ul. Skalskiej, oraz nowa Hala sportowo widowiskowa. Tak więc, nie istniał już na początku lat 60-tych XX wieku na terenie Olkusza żaden dom, ani też domu takiego choćby część, które by najbliższa rodzina Ryszarda mogła uważać za swoją własność.

W socjalistycznej zatem Polsce, rodzina Władysława Maliszewskiego związała swoje losy tylko z zakładem pracy, który jej „dawał chleb”. O tychże kolejnych mieszkaniach, wspominano już wyżej, przy omawianiu dziejów i rozwoju fabryki. Kolejno były to mieszkania „fabryczne”: na Starym „po westenowskim” placu fabrycznym, w nowym Bloku mieszkalnym dla kadry zakładu przy ul. Partyzantów 8,w fabrycznym również bloku przy nowej Al. Tysiąclecia, oraz przejściowo w bloku przy dawnej ul. Nowotki (obecnie Legionów polskich). Po kilku latach powrócił autor na Al. Tysiąclecia, wszakże już do innego bloku fabrycznego.

Zamieszkując jednak w tychże nowych blokach, nie żył już Ryszard obok sąsiadów, znanych mu
od wielu lat, lecz wśród ludzi w większości sobie obcych, których co prawda zdążył także szybko
poznać, ale poza pewnymi wyjątkami, nie poczuwał się nigdy do ściślejszych z nimi związków.
(prawdziwie „oswojone” jest bowiem w człowieku to, co jest mu bliskie od dzieciństwa).

Teoretycznie (i praktycznie, gdyby tylko zdrowie na to pozwoliło, bo praca na Regeneracji była
w końcu mocno szkodliwa, a autor niniejszego opracowania przepracował w niej sporo lat dłużej, niż wymagane ustawą 15 lat [aż 22 lata]), - mógłby autor pracować tutaj do emerytury.
Niestety, na przeszkodzie temu stanęła, owa sławetna, a wymuszona przecież przez samych praco-
wników fabryki, śladem ogólnokrajowych przemian społeczno-politycznych lat 80-tych XX wieku,
transformacja własnościowa” zakładu, w wyniku której, państwowa fabryka rozpoczęła proces
swojej prywatyzacji. Na tychże skomplikowanych zagadnieniach natury ekonomiczno-politycznej
autor nigdy nie miał ambicji znać się dostatecznie, więc się o nich wypowiadać nie będzie.

Dość przypomnieć, że w ramach tejże „złodziejskiej” prywatyzacji, rozpoczął się wieloletni okres
zwolnień grupowych w fabryce, sama fabryka rozpadła się na szereg spółek i spółeczek, które ban-krutować zaczynały, gdy tylko ośmieliły się powstać, a pracownicy stali się, nie gospodarzami we
własnym zakładzie socjalistycznym”, lecz niewolnikami, bez praw i zdobyczy socjalnych, dawno
już temu i z trudem wywalczanych, od lat 20-tych, do 70-tych XX wieku. Dzisiaj, dosłownie „przed chwilą”, bo w lipcu 2014 roku ogłoszono upadłość spółki, produkującej naczynia emaliowane i przeprowadzane są ostatnie zwolnienia grupowe. Pracowało w tej spółce zaledwie 200-300 pracowników. W czasach prosperity zakładu zatrudniał on prawie 6 tysięcy osób (!!!) w latach 70-tych XX wieku. Czy trzeba jeszcze tu coś dodawać ??? Pozostała jeszcze, nie wiadomo na jak długo – spółka, produkująca wanny i brodziki emaliowane na „nowej” Hali wanien, stojącej do dziś w miejscu byłego Tartaku.


I wskutek tegoż właśnie procesu, którego rozwój, w 1998 roku skłonił autora do odejścia na tzw
zasiłek przedemerytalny” w ramach zwolnień grupowych (bo potem spodziewano się jeszcze gor-
szych warunków odejścia, co się wkrótce sprawdziło) – zakończyła się dla Ryszarda Maliszewskiego życiowa przygoda, tytułowego, a na miarę umiejętności, opisanego tutaj przez niego - „życia w cieniu fabryki”, bo choć on sam nadal tu niby mieszkał, jego związki „bytowe” z samą fabryką ustały.




Fot. symboliczna. Młodszy syn autora na tle nowej Hali Pr-1 w 1987 r. (Podobnie, jak kiedyś mały Ryszard (przyszły autor kroniki) bawił się „w cieniu fabryki" na Starym placu fabrycznym, po latach, przy Al.1000-lecia, bawiły się jego dzieci ; w tle – nowa Hala Pr-1 (fot. autora)

Wspominałem już wcześniej, że życie mieszkańców „kolonii fabrycznych”, szczególnie w latach 50-tych i nawet 60-tych XX wieku toczyło się raczej spokojnie i leniwie, niemalże nudnie, i daleko mu było do dynamicznej, pełnej pośpiechu „życiowej gonitwy” lat następnych, lat 70-tych, i dalej, aż do dnia dzisiejszego.
Jednak już w owych „zamierzchłych, nudnych” dla teraźniejszej młodzieży czasach ludzie radzili sobie, jak tylko potrafili, aby owo nudne życie jakoś urozmaicić. W poprzednich rozdziałach niniejszego opracowania wymieniałem i opisywałem takie np. zainteresowania mieszkańców, jak: czytelnictwo, kino, teatr amatorski i szeroko pojęta „motoryzacja”, która często w owych czasach połączona była z amatorskim sportem wyczynowym. W Olkuszu, równie namiętnie uprawiano wtenczas inną dyscyplinę sportu – piłkę nożną. Do dzisiaj pamiętani są tutaj przez starszych ludzi tacy np. „mistrzowie piłki nożnej” jak Edward Frączek z Nowego placu fabrycznego (legendarny bramkarz olkuski – zawodowo Szef Produkcji zakładu) i Emil Banyś ze Starego placu (równie legendarny strzelec – zawodowo Kierownik Działu Inwestycji).



6. Drużyna piłki nożnej „tamtych lat 50-tych” (drugi od lewej Edward Frączek, trzeci
      Emil Banyś ; źródło: Paweł Barczyk strona intern. Olkusz w fotografii OF)


Mój ojciec brał co prawda wówczas także udział w „owym szaleństwie”, ale raczej tylko jako „rezerwowy” i działacz sportowy. Ja nie interesowałem się piłką nożną nigdy, co najwyżej uprawiałem zwykłą „kopaninę piłki” z kolegami na Placu.



7. Drużyna piłkarska j. w. (Władysław Maliszewski pierwszy z prawej ; obok Jerzy
      Kubiczek ; Edward Frączek w środku ; źródło j. w.)



Bardzo popularna była również w latach 50-tych i 60-tych działalność w spółdzielczości. Socjalistyczne władze PRL-u z upodobaniem ją popierały, bo bardzo ona „pasowała do nowej, socjalistycznej rzeczywistości”. Mój ojciec był aktywnym członkiem PSS „Społem” w Olkuszu, przez wiele lat udzielającym się w Radzie Nadzorczej spółdzielni. Z ramienia rady brał udział np. w wielu kontrolach sklepów „pe es esowskich”, co uwidaczniam na następnej zamieszczonej tu fotografii.



     8. Kontrola sklepu PSS „Społem” w latach 60-tych XX wieku (źródło: archiwum autora)
                   (z lewej Władysław Maliszewski, z prawej Józef Kaszuba)



Równie aktywnie działało wielu „olkuszan z Placów fabrycznych” w olkuskim zespole śpiewaczym „Hejnał”, oraz Polskim Związku Wędkarskim, których to organizacji aktywnym uczestnikiem był ojciec autora. Do koła wędkarskiego należał przez długie lata, będąc tu również działaczem związku. W ramach tej działalności brał uczestnictwo w akcji zarybiania akwenów do fabryki należących (np. w Laskach koło Bolesławia), oraz bardzo często w młodości czynił swoim francuskim motocyklem „z demobilu” DEM wypady nad przeróżne zbiorniki wodne w okolicy Olkusza, i dalej, nawet na Mazury (o czym dalej). Na niektóre z tych „połowów” zabierał czasem syna. Po wielu latach autor realizował takie wypady z własnymi już synami.





9. Występ zespołu śpiewaczego „Hejnał” w Jaroszowcu w roku 1949
                           (Władysław Maliszewski pierwszy z lewej, nieco „ucięty”, trzeci od prawej
                            Władysław Królikowski, piąty Stanisław Osuch, niżej, czwarty od lewej
                            Edward Kulak ; źródło: fot. j. w.)




10. Przyjęcie „hejnalistów” urządzone w domu państwa Kubiczków lata 50-te
(Władysław Maliszewski siedzi w środku, w lewo obok żona i córka Jerzego Kubiczka,
i Edward Kulak, Jerzy Kubiczek pierwszy z lewej u góry, pierwszy z prawej Romuald
Misiowiec ; źródło j. w.)


11. Działacze PZWędk. na kontroli zalewu w Laskach koło Bolesławia lata 50-te (?)
(Władysław Maliszewski pierwszy z prawej ; źródło: j. w. oraz Emilia Kotnis-Górka i
Piotr Nogieć Przegląd Olkuski „Poznaj z nami dawny Olkusz”) )


Dwukrotnie wspominałem już w niniejszym opracowaniu o piknikach, urządzanych z upodobaniem przez mieszkańców „kolonii fabrycznych nad rzeczkami - Witeradówką i Babą. Była to ulubiona dawniej forma wypoczynku niedzielnego (nie było wszak jeszcze wolnych sobót). Czasem organizowano takowe również i dalej, poza miastem, załatwiając sobie najczęściej dowóz wynajętym samochodem ciężarowym, zaopatrzonym „na pace” w proste deski do siedzenia. Regionalną specjalnością ludności okolic Olkusza było zawsze tzw „pieczenie ziemniaków” - prekursor dzisiejszych grillów. Nie ma potrzeby wyjaśnia miejscowym czytelnikom co to była za impreza, bo aż do chwili obecnej wszyscy „olkuscy” takie pamiętają i czasem jeszcze urządzają.

Dość wspomnieć, że te „zakrapiane” najczęściej imprezy odbywały się zazwyczaj w soboty po południu, tak, aby dorośli ich uczestnicy mogli w niedzielę „odespać”, albo i w niedzielę nawet, tyle że przed południem.
Członkowie chóru „Hejnał”, ale i także inne grupy ludności, urządzali takowe najczęściej na tzw Podpolisie, nad rzeczką Sztołą koło Bukowna. Zabierano ze sobą dzieci, wszelkie akcesoria i produkty do sporządzenia potrawy, butelczyny z „pocieszycielką strapionych”, i... hajda w las, nad rzekę!. Autor bardzo miło wspomina takie imprezy, pamiętane przez niego zarówno z dzieciństwa, jak i z dorosłego życia, gdy często współpracownicy różnych wydziałów fabryki – takie sobie urządzali. Czasem zabierano ze sobą ułożone już w garze, pokrojone ziemniaki z dodatkami. Garnek przykrywano wyciętą darnią, albo pokrywką, obciążając to dla stworzenia w nim ciśnienia kamieniem. Gdy potrawa zaczynała smakowicie pachnieć, przystępowano do jej konsumpcji, do degustacji zawartości butelek, do śpiewów chóralnych i skakania przez ognisko, do letniej kąpieli wreszcie w krystalicznie czystej rzeczce. Wszystko to miało swój niepowtarzalny urok, dzisiaj już przeważnie tylko wspominany.

Można by jeszcze tutaj wspomnieć o innych odwiedzanych w okolicy Olkusza przez mieszkańców miasta i placów fabrycznych, atrakcyjnych pod względem wypoczynkowym miejscach, ale omówienie takowych odłożę do któregoś z następnych odcinków mojego cyklu pamiętnikarskiego.









12. 13. 14. Pieczenie ziemniaków (piknik na Podpolisie) 1950 rok
(12. od lewej: Zygmunt Zawisz, Jędrek Dziąbek, nn, Stanikówna, Małgosia Dziąbek,
Ryszard Maliszewski, Kaszubówna, Małgosia Zawisz, Ela i Ewa Maliszewskie, oraz
Małgosia Misiowiec ; źródło: j.w.)





                                                                        *****





W cieniu fabryki – Przypisy i Bibliografia (podana w artykule pierwszym) oraz:
- "Przegląd Olkuski" Emilia Kotnis-Górka i Piotr Nogieć "Poznaj z nami dawny Olkusz"
   
                      
                                                                        *****


(Uwaga: Wolno kopiować i cytować jedynie pod warunkiem
podania źródła i autora artykułów !)










środa, 30 lipca 2014




    W cieniu fabryki


4. Powojenne zmiany po wielkim pożarze fabryki     Autor: Ryszard Maliszewski



Jak to już wspominano wyżej, powojenne zmiany w wyglądzie fabryki rozpoczęły się
(nie licząc „drobnych” przekształceń, typu: „dziura w murze”, czy przekształcenia własnościowe)
dopiero po połowie lat 50-tych XX wieku, kiedy to w Lasku fabrycznym postawiono pierwszy,„no-
woczesny” Blok mieszkalny Nr 1 (patrz Mapa Nr 1). W nim zamieszkał młody, 10-letni wtedy
autor z rodzicami i siostrami, zaś mieszkanie „po nich” na Starym placu – otrzymali Indykowie.
Ponieważ były to wszystko mieszkania służbowe ojca rodziny, przez całe swoje życie pracującego
w Fabryce Naczyń Emaliowanych, a i sam autor tutaj pracował do emerytury, - z czystym sumie-
niem można stwierdzić, że osoby ich, jak najbardziej „pasują na symbol i ilustrację” tytułowego
dla tego rozdziału „życia w cieniu fabryki”.


Przed wzniesieniem Bloku Nr 1 przy dawnej ul. Partyzantów 8, wzdłuż południowego muru
Lasku, po wewnętrznej jego stronie, zbudowano wspominany już wcześniej drewniany barak, który
na ładnych dziesięć z lat stał się Hotelem robotniczym dla pracowników gliwickiej firmy budowlanej, budującej wtenczas dla fabryki wszystkie nowe obiekty nieprzemysłowe (środek baraku, tam gdzie była kuchnia, był murowany).

Szczególnie historia tych pobocznych obiektów, wpłynęła na życie przyszłego autora niniejszego opracowania bardziej, niż rozwój samej „produkcyjnej części fabryki”, co zresztą uwidacznia się już wyżej, w spisanym już aż do tego miejsca omówieniu przedwojennej i powojennej postaci „zaplecza socjalnego”, i dalszego otoczenia fabryki. Niejako wzorem do naśladowania, stały się dla autora, podczas realizacji tej pracy, - wspominki znanego olkuskiego pisarza i podróżnika, Bogdana Szczygła (o czym już było).


Pod względem geologicznym fabryka posadowiona była na piaszczystym stożku napływowym Witeradówki do Baby, na jej terasie zalewowej. Dopiero „górki” rozciągające się na południe od Kanału odpływowego Witeradówki i sam Lasek fabryczny leżały na łagodnym stoku terasy nadza-
lewowej, a ul. Kolejowa, Czarna Góra i „dworek Mroczkowskich” - już na terasie nadzalewowej.

Właśnie naprzeciwko wspomnianego dworku Mroczkowskich i należących do niego zabudowań gospodarczych stał oryginalny mur fabryczny Lasku, zbudowany z miejscowego kamienia wapiennego (por. fotografia Nr 19 z Rozdziału Nr 2 niniejszego opracowania), za którym ów barak zbudowano już w 1956 roku. Autor dysponuje tylko jedną fotografią ukazującą obiektu tego lokalizację z lat późniejszych. Piękne fotografie Hotelu posiada w Olkuszu Piotr Nogieć, pochodzące zarówno z lat budowy w Lasku nowego Ambulatorium (patrz dalej), jak i z Piotra dzieciństwa, ale ich tutaj nie cytuję, bo nie były jeszcze nigdzie publikowane ; może wymieniony malarz i historyk olkuski kiedyś je opublikuje. Widoczny jest tutaj z boku na Fotografii Nr 5.



1. Lokalizacja byłego fabrycznego Hotelu robotniczego naprzeciwko „folwarku”
Mroczkowskich w 1972 r. (za „nowym” murem fabryki z 1959 roku widoczny tylko
dach Hotelu, oraz blok mieszkalny Nr 1 przy ul. Partyzantów 8 ; źródło: arch. autora)


Blok mieszkalny Nr 1 dla kadry zakładu ukończono już w 1957 roku i wtedy to rodzina autora w nim zamieszkała. Jak na owe czasy był ów budynek „nowoczesny”, zbudowany jednak tradycyjnym sposobem z czerwonej cegły i kryty oryginalną, ceramiczną dachówką. Był jednopiętrowy, z „facjatkami” pod dachem, stanowiącymi tu jakby drugie piętro i podpiwniczony (stoi przy ul. Marii Skłodowskiej Curie naprzeciwko „Biedronki” do dzisiaj, wszakże kilka razy przebudowywany). Jego wygląd z roku 1958 przedstawia fotografia Nr 2.





2. Blok fabryczny Nr 1 przy ul. Partyzantów 8 w roku 1958 (za nim dopiero rozpoczęto
     budowę drugiego bloku Nr 2, więc jeszcze nie jest widoczny ; źródło j. w.)


Tutaj autor dorastał, bawiąc się z kolegami i koleżankami z bloku, z Placu, Czarnej Góry i nawet z Nowego placu, przychodzącymi tu w celach towarzyskich (i vice versa – on, tamże).

W bloku miał Ryszard szczególnie ulubionego kolegę Tomasza Mrówkę, syna Józefa Mrówki, Głównego Księgowego zakładu, byłego partyzanta AK Oddziału Gerarda Woźnicy „Hardego” (pseudonim „Mat”), byłego więc kolegi i dowódcy z partyzantki, Flawiusza Maliszewskiego (pseudonim „Komin”) - stryjka autora. W dorosłym życiu Tomek jest lekarzem, mieszka w Krakowie, wszakże pod zmienionym nazwiskiem.

Najczęściej jednak bawił się przyszły autor z kolegą z tej samej klasy w szkole, wymienianym już wcześniej Andrzejem Banysiem synem Czesława z Nowego placu fabrycznego, który w roku 1959 przeprowadził się do nowego Bloku Nr 2. W tymże bloku zamieszkało również i inne „koleżeństwo” Ryszarda: Janusz Kałuża, Dorota, Ela i Marysia Jędrysikówne i inni, zaś spośród mieszkańców własnego bloku przyjaźnił się autor szczególnie z Terenią Gorczycą, córką znanego wówczas w fabryce działacza, Władysława Gorczycy. „Paczka” ta była w zabawach niezmiernie aktywna, na miejscu i w czasie bardzo częstych rekonesansów po okolicy. Szczególnym sentymentem darzyły wymienione dzieci swoją „Krainę motyli”, istniejącą w niedalekim lesie „pod Osiekiem” (patrz fotografia dalej).


Lasek fabryczny odchodził „w niebyt” powoli. Po zbudowaniu Bloku Nr 1, wschodnią część Lasku(naprzeciwko bloku) przyłączono już w 1957 roku do fabryki (w związku z następnymi zmianami,
opisanymi dalej), odgradzając ją od reszty ogrodzeniem z siatki. Tę właśnie siatkę, bardzo zrazu
niedbale wykonaną, często „forsowali” autor i jego koledzy, gdyż po drugiej stronie znajdowali
wspaniałe miejsca do zabawy (szopy budowlane, skład materiałów do budowy itp., - raj dla chłopa-
ków). Dopiero później postawiono tu solidny, składany z elementów mur betonowy, z którego zresztą wspaniale można było skakać do piaskownicy. Podobny postawiono także wkrótce w miej-sce zburzonego muru kamiennego Lasku od południa (patrz wyżej, na fotografii Nr 1), oraz jeszcze później na Nowym placu fabrycznym (patrz fot. Nr 10 w Rozdziale 3 opracowania).

Przed blokiem pozostało tylko miejsce na blokowe ogródki, ale północna część Lasku, Kanał i
Stary plac jeszcze istniały (troszkę niższy mur stanął też pomiędzy Blokiem, a Hotelem).




3. Dzieci przed Blokiem Nr 2 1959/60 r. (widoczny nowy mur betonowy i fabryka ;
     ogródki przed Blokiem Nr 2 , za murem już fabryka ; obecnie, w miejscu
     ogródków, w prawo - „Biedronka” , teren po Amulatorium i Stołówce) (źródło: j.w.)


W tym samym czasie, po zewnętrznej stronie Lasku, uwidocznionej tu na fotografii Nr 19 z Rozdziału 2) – także zaczęły się zmiany. Na końcu (załomie) widocznego tu muru (zastąpionego później przez mur betonowy), gdzie widać na „zaraz powojennym” zdjęciu porębę po wyciętym około 1938 roku dużym lesie (por. Bogdan Szczygieł), - wycięto pasem wyrosły tu już młodszy sosnowy las, w kierunku drogi do Osieka, tworząc zalążek Alei 1000-lecia.
W dawnych czasach jakaś ścieżka tu już istniała, łącząc drogę z Osieka z drogą „witeradowską” do
Czarnej Góry i Olkusza. Później jednak jej rolę przejęła ścieżka wokół Nowego placu (patrz w.),
i dopiero socjalistyczny rozwój fabryki powołał ją znowu „do życia”. Wyglądało to, jak niżej.





4. Pierwszy odcinek Al. 1000-lecia, po 1958 roku (już po wykonaniu wjazdu w lewo do
     Fabryki (tam nowa Portiernia południowa) ; Szkoła i Przedszkole – za drzewami ; na
       wprost miejsce, gdzie w przyszłości stanie nowy pawilon handlowy i Straż pożarna
       ; źródło: Piotr Nogieć Olkusz na starej fotografii I – patrz Bibliografia)




5. Ta sama ulica „w drugą stronę” - rok 1967  (po lewej, zbudowane już ogrodzenia
      Przedszkola i Szkoły ; na wprost stodoła Mroczkowskich ; z prawej Hotel (źródło: j.w.)


I pomyśleć, że miejsce po prawej stronie, na końcu tej ulicy, z fot. Nr 4, wyglądało jeszcze na początku lat 60-tych tak, jak na fotografii zamieszczonej niżej. W latach 60-tych postawiono tam dwa bloki mieszkalne wojskowe wśród sosnowego lasku, oraz później w latach 70-tych Pawilon handlowy, do dzisiaj obsługujący ludność Osiedla Pakuska.




6. 14-letni autor z kuzynką w roku 1961 (w miejscu, gdzie stanął później Pawilon handlowy przy        Al.1000-lecia ; w głębi - miejsca, gdzie powstało osiedle Pakuska, przy obecnej ul. Strzelców olkuskich i Legionów polskich ; „Kraina motyli” ; źródło: archiwum autora)


Ale budowa tych obiektów przy Al. 1000-lecia – to lata dużo późniejsze od tych, omawianych teraz (bo bloki wojskowe budowano mniej więcej w czasie, gdy Ryszard miał już z 17-18 lat, a w miejscu, w którym jeszcze później zbudowano Pawilon handlowy – były namioty i baraki budo wlane wojskowej firmy budowlanej, te właśnie bloki budującej).

Wcześniej, w miejscu, w którym miały być wybudowane, wybierano przy ulicy piasek do celów budowlanych, dzięki czemu powstała tutaj dosyć głęboka piaskownia, zalana któregoś roku przez wody Witeradówki, podsiąkające od dołu, i tak już na kilka następnych lat zostało, aż do powrotnego zasypania dołu (później, gdy wybudowano kanał odprowadzający wody rzeczki z Osiedla – nie mylić z Kanałem fabrycznym na Placu – woda już nie podsiąkała) Tam obecnie stoją bloki „pofabryczne” przy Al. Tysiąclecia. Na sporządzonej przeze mnie Mapie Nr 1, zaznaczony jest mniej więcej zasięg tego byłego „jeziorka”, w którym z upodobaniem „taplali się” latem, 14-letni wówczas autor i jego koledzy. Tam pływało się na tratwach, robionych z desek, ściągniętych z okolicznych budów, tam chodzono na wagary (choć szkoła była tuż-tuż), pływano, palono papierosy itp. Autor pamięta humorystyczne zdarzenie, gdy jego ojciec, przyniósłszy z zakładu od pana Jana Nosowicza zrobione już odbitki zdjęć (robionych aparatem autora „na wagarach”), wezwał „synalka na dywanik”, bo okazało się, że są na jednym zdjęciu chłopcy, palący papierosy, w tym sam autor.
Wystarczyło tylko popatrzeć, kogo na zdjęciu nie ma, to ten właśnie pstryknął to zdjęcie bez wiedzy
właściciela aparatu, dla kawału (Marianek – nazwiska nie wymienię).

Natomiast sam nowy wjazd do fabryki i nowa Portiernia południowa, wykonane na przełomie lat 50-tych i 60-tych XX wieku, od opisywanej, nowej ulicy w lewo (i w dół), początkowo
przedstawiały się następująco (dopiero w latach 70-tych, po zbudowaniu tutaj nowego Biurowca
fabryki, Portiernię przeniesiono na dół, pozostawiając Biurowiec na zewnątrz ogrodzenia).





7. 15-letni autor przed nową Portiernią południową zakładu przy Al. 1000-lecia,
    zbudowaną po pożarze ; widoczny dach starego Magazynu blachy, stary Komin za-
   chodni i nowe Hale (fotografia własna z 1962 roku ; źródło: j.w.)


Należy jednak powrócić do „feralnego” dla fabryki i jej pracowników roku 1958, który na zawsze już zapewne pozostanie w ich pamięci.
Właśnie wtedy, pewnego pięknego, sierpniowego dnia, (używając języka Platona z dzieła „Timaios” o zagładzie Atlantydy) : „nadszedł jeden dzień i jedna noc okropna – wtedy ...” ... - niemal połowa fabryki przestała istnieć.
Był to pamiętny sierpień, rok 1958, rok w którym młody, 11-letni autor miał po raz pierwszy jechać
wraz z rodzicami na wczasy do Dębowa na Mazury, nad jezioro Nidzkie. Wyjazd miał nastąpić
właśnie w sierpniu. Tymczasem, kilka zaledwie dni przed wyjazdem, gdy wszystko było już w za-
sadzie przygotowane, ... grupka dzieciaków, bawiąca się przed Blokiem przy trzepaku „w teatr”,
dostrzegła „na fabryce” (lub poza nią) ogromny słup czarnego dymu, bijący w niebo. Było miło,
pogoda piękna, słoneczna, na trzepaku wisiały dwa koce, „robiące” za kurtynę, ... aż tu takie coś ...
Ktoś krzyknął : - fabryka się pali !! Ktoś inny : - eee, to chyba parowóz na stacji !! - Wszystkie
dzieciaki porzuciły zabawę i jęły wpatrywać się w przerażający słup czarnego dymu, wciąż potę-
gujący swoje rozmiary i wysokość. Już po chwili wiadomym się stało dla każdego, że to nie paro-wóz, w niebo buchnęły bowiem wśród dymu – ogromnej wysokości płomienie. Równocześnie
wycie wszystkich syren zakładu rozdarło powietrze.

Rozpętało się piekło. Rozszerzone ze zdumienia oczy dzieci, urodzonych przeważnie już po wojnie, pierwszy raz w życiu oglądały takie „widowisko”. Ogień rozszerzał się w zastraszającym
tempie, gdzieś, za drugim ogrodem fabryki (Wewnętrznym). Wycie syren, do których dołączyły
wszystkie syreny alarmowe w mieście, warkot pomp strażackich, wrzawa głosów ludzkich i lament
niektórych, placowych kobiet, - na długo zastąpiły uprzednią ciszę letniego dnia.
Z charakterystycznym, jękliwym wyciem nadciągać już zaczynały wszystkie „miejskie” wozy strażackie, oraz jednostki straży z całej, bliższej i dalszej okolicy Olkusza, lecz fabryka wciąż
wołała o pomoc, a pożar wciąż rozprzestrzeniał się na inne Hale fabryki, budowane co prawda z
kamiennych murów, lecz wszystkie kryte drewnianymi, wysuszonymi w słońcu dachami, krytymi
przecież łatwopalną papą.

W owym fatalnym dniu, na pomoc Olkuskiej Fabryce Naczyń Emaliowanych pospieszyły nawet
jednostki straży pożarnej z Krakowa i Katowic. W sieci wodociągowej od dłuższego czasu „siad-
ło” już ciśnienie i trzeba było dowozić wodę skąd się tylko dało, a jednak to wciąż nie wystarczało.
Pożar rozpoczął się w starej, drewnianej hali – Lakierni, co miało właśnie decydujący wpływ na
jego rozprzestrzenienie się, gdyż lakiery są niezwykle łatwopalne. Spłonęło dwie trzecie starych
Hal produkcyjnych. Nie chcąc obrażać godności pełnych poświęcenia strażaków, potraktuje autor
niżej przytoczoną informację, powtarzaną przez ludzi, - jedynie jako plotkę, a nie prawdę :

Podobno, niektórzy strażacy, wyjeżdżający z zakładu po wodę, ładowali do samochodów, ile się tylko dało towaru (naczyń emaliowanych – produkcji fabryki), z drugiej zaś strony korzystali z okazji również niektórzy pracownicy - hieny, bramy bowiem zakładu otwarte były na przestrzał,
w wielu miejscach zdjęte było ogrodzenie, do polewania zaś, niezapalonych jeszcze dachów, -
przyjmowano wszystkich chętnych.


Wszystkich tych scen oczy młodego autora dokładnie nie oglądały. Ze stanowiska bowiem obser-
wacyjnego poza fabryką, nie widać było dokładnie tego, co się wewnątrz dzieje, dzieci zaś, nikt by
wtedy do fabryki nie wpuścił. Jedynie przez czas jakiś, Ryszard i Tomek Mrówka, siedząc na dachu swojego bloku – obserwowali, jak pali się, niby zapałka, drewniana Willa Westena (Przedszkole zakładowe). Szybko jednak stamtąd przegoniły ich mamy, zaniepokojone miejscem pobytu
synów, tym bardziej, że trzeba było lecieć na Stary plac fabryczny, aby pomóc znajomym rodzinom
w wynoszeniu „gratów” i rzeczy.

  Wkrótce bowiem po rozpoczęciu pożaru, wśród mieszkańców Starego placu wybuchła panika,
gdyż dachy Budynków mieszkalnych, bez wyjątku drewniane i pokryte łatwopalną papą, przylega-
jące do Magazynu blachy i Hal produkcyjnych, - narażone były na zapalenie. W związku z tym,
z jednej strony polewano te dachy wciąż wodą (z węży strażackich od strony Magazynu blachy i
wiaderkami od strony Placu), - wiatr bowiem był wschodni, sprzyjający rozprzestrzenianiu się
ognia, - z drugiej zaś organizowano akcję wynoszenia z mieszkań całego dobytku. Ze swego
pierwotnego punktu obserwacyjnego na dachu bloku, widział autor biegających jak mrówki, w tę
i z powrotem ludzi, dopóki nie poleciał dopomóc w tejże akcji. Wynoszono toboły i meble na „gór-
ki” za Kanałem i do samego Kanału, byle tylko daleko od domów i ognia. Ryszard np. nosił tobo-
łki Supernaków i Curyłów, także samo jego siostry i mama. Ojciec brał tam jakiś udział w akcji
gaszenia i dozorze w fabryce, i nikt z rodziny nie wiedział, gdzie aktualnie jest.

Autor doprawdy nie pamięta ile godzin gaszono tenże wielki pożar fabryki. Gdy już było wiado-
mo, że Stary plac ocaleje, bo wiatr się odwrócił, - ludzie trochę odetchnęli, lecz długo jeszcze chyba w nocy, dogaszano resztki ognia i pożarowisko. Ludzie z placu, wciąż jeszcze długo w noc
stali grupami na Moście i uliczkach, dyskutując z ożywieniem. Jedni opowiadali sobie szczegóły
akcji gaśniczej, inni pomstowali głośno na złodziei, korzystających z zamieszania. Jedni powrócili
już do swoich mieszkań, gdzie wszystko zniesione było z powrotem, w byle jakim nieładzie, drudzy
bali się jeszcze wracać.

Na pracowników padł blady strach, bo wiedziano już, że spaliła się większa część produkcyjna
fabryki. Wiadomo było, że produkcja w dniu dzisiejszym, rano, ani w dniu jutrzejszym – nie ruszy.
A jeśli fabryka ulegnie likwidacji, to co się wówczas stanie z nimi, którzy wyłącznie na pracy tutaj
opierali swój byt ?


Być może zrobił ktoś w czasie tego tragicznego w skutkach pożaru jakieś fotografie, ale ja takich w Olkuszu nie znam. Widocznie nikt nie był w stanie wówczas myśleć o robieniu zdjęć. Następna „fotografia”, zrobiona już po pożarze i w jakimś tam stopniu mogąca oddać tragiczny nastrój tych przerażających chwil, jest więc tutaj tylko „bladą próbą jego zilustrowania.





8. Biurowiec fabryki po pożarze 1958 r. (źródło: fot. ze zbioru Adama Kulaka, cytowana
      przez Piotra Nogiecia na stronie „Olkusz na starej fotografii II” [OSF])


Faktycznie, były po pożarze głosy decydentów, skazujące fabrykę na „śmierć przez likwidację”
zakładu. Jednak petycje i starania innych, deklaracje załogi, która zobowiązała się pracować przy
odbudowie czasowo bez wynagrodzenia, nie licząc godzin nadliczbowych pracy – przeważyły
szalę na korzyść fabryki i jej pracowników. Ministerstwo, za zgodą najwyższych władz PRL,
wydało decyzję o utrzymaniu istnienia i rozbudowie zakładu. Przyznano kredyty i prace przy od-
budowie ruszyły pełną parą. Do końca 1958 roku przekroczono nawet, obniżony mocno z powodu
pożaru plan. Tak więc wyjazd Maliszewskich na planowany w sierpniu urlop jednak nastąpił, bo
zmieścił się” w całości w tym akurat okresie, gdy zakład nie pracował, a ważyły się jego losy.
Jedynie Ryszardowi „nie zmieścił się” w obrębie wakacji, gdyż powrócono z wczasów dopiero
w połowie września. Nie wpłynęło to oczywiście na naukę chłopca, będąc bowiem uczniem zdol-
nym (pisał czasem trzy, cztery zadania równolegle, dla słabszych kolegów) – nie mógł z tego powodu mieć żadnych opóźnień w nauce.


Aby jednak produkcję w zakładzie utrzymać, trzeba było zakład nie tylko odbudować, ale i rozbu-
dować i zmodernizować, czasy bowiem nadchodziły nowe, i socjalistyczna ojczyzna stawiała na
dynamiczny rozwój. Co też wkrótce nastąpiło, bo od lat 60-tych fabryka zmieniać zaczęła swoje
oblicze w sposób wręcz niewiarygodny, a proces tego rozwoju został przyhamowany dopiero w
dobie kryzysu i zaburzeń społecznych lat 80-tych. Niech więc jeszcze raz zamilkną bezrozumni
dzisiaj krytycy socjalizmu spod sztandarów prawicy, bo nawet mój opis historii fabryki dowodzi,
że po II wojnie światowej, wszystko dobre, co w zakładzie powstało, - wywiodło się z socjalizmu,
a wszystko to, co nastąpiło po tego ustroju upadku, - stało się dla fabryki przesłowiowym „gwoź-dziem do trumny”.

Wróćmy jednak do przeszłości. Po spaleniu się Willi Westena, czyli Przedszkola fabrycznego,
przyspieszono ukończenie nowego Przedszkola przy Al.1000-lecia (rok 1959 – przypomnijmy, że nowa Szkoła podstawowa Nr 3 stała tutaj już od roku 1957/8). Ponieważ cała niemal wschodnia Hala fabryczna spłonęła, w błyskawicznym tempie, w miejscu części byłego Ogrodu wewnętrznego „westenowskiej fabryki”, wzdłuż fabrycznych torów kolejowych, wiodących do Obrotnicy wagonów (patrz Mapa Nr 1) wybudowano nowy, wysoki, kilkupiętrowy Magazyn wyrobów gotowych, przewyższający nawet pod względem powierzchni magazynowej wszelkie potrzeby zakładu (por. Mapa Nr 5). Nie licząc oczywiście kominów fabrycznych, oraz nowej Wieży ciśnień, Magazyn stał się najwyższym budynkiem fabryki, widocznym ze wszystkich niemal stron Olkusza. Widnieje też na wielu fotografiach tego rejonu, w tym na cytowanych tutaj przez autora.


Był to budynek o żelbetonowej konstrukcji szkieletu, z wypełnieniem ścian z pustaków, z wieloma
oknami, pomieszczeniami biurowymi, windami towarowymi, wagami, a także bardzo długą rampą
kolejową do załadunku wagonów, przykrytą zadaszeniem i krótszą z boku (od wschodu) – przezna-
czoną do obsługi transportu samochodowego. Tam też początkowo przyjmowano „produkcję”, z
przyłączonego administracyjnie do fabryki „Polmetu” (naczynia aluminiowe, które przewożono sa- mochodami), do czasu wybudowania w miejscu zlikwidowanego Starego placu fabrycznego, nowej Hali aluminium, i zlikwidowania samego „Polmetu” (patrz Rozdział 1opracowania). Jeszcze w latach 70-tych, gdy autor pracował już na Regeneracji kwasu, - bardzo często obserwował z okna lub sprzed drzwi tego obiektu, te pracochłonne przeładunki. Inna „produkcja”, po przejściu przez Pakownię, zlokalizowaną w pozostałości starej hali, przewożona była wózkami (a później nawet transporterem taśmowym) do tego Magazynu. Z lewej (zachodniej) strony Magazynu na dole, mieściła się także nowoczesna Stolarnia zakładowa.





9. Nowy Magazyn wyrobów gotowych w budowie ok. 1960 r. (źródło: Piotr Nogieć
     i Emilia Kotnis-Górka Przegląd Olkuski „Poznaj z nami dawny Olkusz”)





10. Widok nowego Magazynu wyrobów gotowych – ok. 1961 r. (źródło: OSF)



Równocześnie postępowały dalsze zmiany w Lasku fabrycznym. Nieco poniżej Bloku Nr 1 przy ul. Partyzantów 8 (tuż nad Kanałem), zbudowano w latach 1958/9 drugi Blok mieszkalny dla kadry zakładu, w którym zamieszkali, szczególnie wysiedleńcy z Nowego placu, w tym wymieniani wyżej Banysiowie (Czesław z synem Andrzejem), Kałużowie (Janek Kałuża, kolega autora z „Podstawówki”, wieloletni elektryk w fabryce, a później milicjant i policjant olkuski, aż do emerytury, z ojcem, z którym przez długie lata grali w fabrycznej orkiestrze dętej, mamą, bratem i siostrą Danutą), oraz Jędrysikowie (Włodzimierz Jędrysik, pracujący w Dziale Głównego Mechanika zakładu, z żoną i czworgiem dzieci : Aleksandrem, późniejszym nauczycielem olkuskim, Dorotą, - bardzo wesołą koleżanką autora w dzieciństwie, Elżbietą i najmłodszą Marysią, która jako jedyna, „robiła” w latach 80-tych i 90-tych karierę w związku „Solidarność” i Urzędzie Miasta). W bloku tym urządzono w przyszłości Zespół Szkół Zawodowych przy OFNE, funkcjonujący tutaj już od roku 1962 (w latach 70-tych XX wieku funkcjonowała tu nawet przez jakiś czas filia AGH Kraków, którą ukończyło wielu Olkuszan, pracujących następnie na różnych stanowiskach w fabryce. Technikum Mechaniczne tutaj ukończyło np. kilku krewnych autora (ale to już w latach 90-tych).

Mieszkańców tego bloku zaś, przekwaterowano do innych mieszkań fabrycznych w „mieście”,
co zbiegło się z ostateczną likwidacją Starego placu fabrycznego. Gdy spojrzeć na zamieszczoną
tutaj również Mapę Nr 5 i dalej zamieszczoną fotografię Nr 11, widać wyraźnie, że po wybudowaniu w Lasku nowego Ambulatorium medycznego, aż do końca lat 60-tych i początku 70-tych XX wieku, wschodnia część Lasku fabrycznego i cały dawny Ogród zewnętrzny fabryki (8E i 8C), choć już przyłączone do fabryki, - nie były jeszcze zabudowane żadnymi nowymi obiektami. Przez kilka przynajmniej lat zajęty był ten teren jedynie przez, z rzadka porozrzucane prymitywne szopy i niektóre stare magazyny. Przejściowo, na przejętej już też części zewnętrznego lasku po północnej stronie Al. 1000-lecia, funkcjonowało nawet składowisko węgla deputatowego.
Jednak po ostatecznej likwidacji Starego placu fabrycznego, i tutaj rozpoczął się ruch budowlany.



11. Teren fabryczny przy Al. Tysiąclecia w roku 1967 (źródło: j. w.)
      (brak jeszcze oczywiście Nowego Biurowca - patrz dalej)


Pierwsza ze Starego placu „ofiarą fabryki” padła oczywiście już od roku 1957 Szkoła na placu, a to
w związku ze zbudowaniem przy Al.1000-lecia Szkoły Nr 3 (patrz wyżej). Byłą zaś szkołę placową
- od północnej strony wejścia do piwnic (które zamurowano) - przy pomocy dobudowanej z cegły
przedłużki” dołączono do sąsiedniej Hali, urządzając tu mały oddzialik Pralek surowych. Odtąd,
zamieszkali jeszcze z obu stron Drugiego placu ludzie, mieli przed oknami wysunięty do przodu
przyczółek” hali. Ten budynek, nawet i po ostatecznej likwidacji Starego placu, na sporo lat
pozostał w fabryce przy tejże Hali, dopóki nie zburzono go, w związku z budową w 70-tych latach
obok - nowej Hali Teflonu (patrz Mapa Nr 1). Autor nie da głowy, czy gdzieś tam pod północnym
krańcem Hali Teflonu, lub obok, nie znajdują się jeszcze pod powierzchnią gruntu, niezasypane,
sklepione piwnice „podszkolne” - relikt tamtych czasów. Ten budynek „z tamtych czasów” uwidoczniłem na Fotografii Nr 6 w Rozdziale 2 opracowania.

Później zburzono inne Budynki mieszkalne Starego placu, tak że ze wszystkich Placów ostał się po roku 1962 chyba tylko Budynek Nr 70 na Trzecim placu, nad nieistniejącym już Kanałem, który
uległ zasypaniu. Wzdłuż jego przebiegu przedłużono potem fabryczny tor kolejowy, poza byłą
Obrotnicę wagonów, po której pozostały okrągły „dół-kanał”, straszył przez sporo lat obok wjazdu do fabryki, poniżej Szkoły (byłego Bloku mieszkalnego Nr 2 w Lasku), dopóki w latach 70-tych,
po zbudowaniu obok wjazdu nowego Biurowca zakładowego, - nie zamieniono tego dołu w repre-
zentacyjną fontannę. Zajmowane kiedyś kolejno przez Kulaków, Maliszewskich i Indyków mie-szkanie Nr 77 w Budynku Nr 64, oraz inne mieszkania Starego placu (a raczej ich niekompletne fundamenty) - znajdują się obecnie pod betonową podłogą Hali Teflonu i Aluminium.

Cały natomiast niemal Trzeci stary plac, ciągnący się wzdłuż najstarszych, niespalonych w pożarze Hal, o drewnianych stropach i dachach, i same te Hale (tzw „Czarne Oddziały”), widoczne na kilku, zamieszczonych wyżej przeze mnie fotografiach, - jeszcze przez długie lata służyły fabryce, do czasu ich ostatecznego wyburzenia w latach 90-tych XX wieku. Dzisiaj tamże puste place, poniżej ul. Kolejowej i Oczyszczalni ścieków. Jeszcze jednak na początku lat 90-tych, gdy Steven Spielberg kręcił swój słynny film „Lista Schindlera”, ostatnie istniejące w Olkuszu hale fabryczne Westena „zagrały” w tymże filmie krakowską fabrykę sławnego z wielkiego serca, innego Niemca. Statystowało również w tych scenach wielu Olkuszan (jeszcze pracowników fabryki).

Wtedy to, ze Stevenem Spielbergiem miał okazję rozmawiać osobiście, młodszy syn autora, (koło szpitala, gdzie „kręcono” komin szpitalnej kotłowni, jako „oświęcimski”). Od roku 2014 nawet i ten komin już nie istnieje.


Wspomniana wyżej fabryczna Oczyszczalnia ścieków (patrz Mapy Nr Nr 1, 7 i 8), powstawać zaczęła „na górkach” pomiędzy Starym trzecim placem, a ul. Kolejową, już od końca lat 60-tych XX wieku, gdy pracować zaczynał w Dziale Inwestycji zakładu sam autor. Dział Inwestycji był wtedy zlokalizowany w przejętym przez fabrykę Budynku mieszkalnym Nr 38 na Nowym placu (patrz wyżej). Jeszcze wcześniej, w latach 60-tych, gdy na lat kilka oddelegowany był tam na stanowisko Inspektora nadzoru elektrycznego ojciec autora, Władysław Maliszewski, funkcjonował tenże dział fabryki, w zachodnim skrzydle drewnianego baraku Hotelu robotniczego, stojącego w Lasku wzdłuż południowego muru. Fabryka prowadziła bowiem wtedy tak wiele nowych budów (a dom Nr 38 na Nowym placu jeszcze nie był przejęty), że dla Inspektorów inwestycyjnych o wiele korzystniej było pracować na zewnątrz fabryki, niż w jakimś zakamarku Starego biurowca.

Pracując przed pójściem do wojska w Dziale Inwestycji, zdążył młody jeszcze Ryszard „zaliczyć”
ładnych kilka delegacji służbowych, w poszukiwaniu i zamawianiu potrzebnych do Oczyszczalni
urządzeń. Samo jednak koryto Baby, w okolicach przyszłej Oczyszczalni i zachodniego końca
fabryki (na Mapie Nr 1 jest to miejsce w okolicy 8J) – było wybetonowane wcześniej, gdy Ryszard
miał dopiero 14 lat (rok 1961).




      12. Regulacja koryta rzeki Baby ok. 1961 r. (źródło: jak fot. Nr 9)
       

Nad tymże korytem” postawiono później dwa blaszane Magazyny. Jeden z takich samych widoczny jest na fotografii Nr 14 Rozdziału 3 opracowania, dotyczącego Nowego placu fabrycznego

Obok Oczyszczalni ścieków, tak samo „na górkach”, ale bliżej muru Lasku fabrycznego (na zachód od Bloku Nr 2, czyli Szkoły Fabrycznej), zbudowano także w latach 60-tych Basen kąpielowo-przeciwpożarowy, którego oddanie do użytku, po uprzednim wydzieleniu tego terenu z fabryki, nastąpiło około roku 1967. Tamże popołudniami prowadził basen szwagier autora Jerzy Lisowski, do południa pracujący w Radiowęźle zakładowym. Basen ów prowadził swoją działalność rekreacyjną przez całe lata, aż do czasu wybudowania nowej pływalni w Parku na Czarnej Górze. Potem, przyłączony do fabryki, służył już tylko celom przeciwpożarowym i do hodowli narybku, prowadzonej przez fabryczne koło Związku Wędkarstwa Polskiego, zaś dawne szatnie „basenowe” zamieniono na szatnie dla młodzieży Warsztatów Szkolnych i firmowy sklep fabryczny.



13. Fabryczny Ośrodek Rekreacyjny (pomiędzy ul. Kolejową, a byłym Budynkiem
mieszkalnym Nr 70 pozostałym po Trzecim placu Starego placu ; dalej Oczyszczalnia
ścieków w budowie, jeszcze bez wysokich, okrągłych osadników)
(koniec lat 60-tych XX wieku ; źródło: Piotr Nogieć OSF)


Wkrótce po wybudowaniu dwu nowych Hal produkcyjnych, Emalierni i Produkcji „surowej”,
pomiędzy Magazynem wyrobów gotowych i Emaliernią (patrz Mapa Nr 1), stała się fabryka olkuska, już od lat 60-tych, najnowocześniejszym zakładem tego typu w Polsce, uruchamiając coraz to nową produkcję. Między innymi zaczęła produkować pralki wirnikowe (tzw „Franie”), na który był wówczas bardzo duży popyt, aż tak duży, że przez wiele lat składano w Olkuszu pralki olkuskie nawet i z części, wynoszonych ukradkiem (czyt.: kombinowanych) przez robotników. Wiele lat prowadziła też fabryka produkcję kuchenek gazowych („pierwsza praca” autora w OFNE).




14. Budowa nowych hal produkcyjnych lata 60-te (źródło: jak fot. Nr 9)


Uruchomiono także z polecenia władz produkcję wojskową, tzw WL (wyroby lakierowane).
Oczywiście, pracownicy tego wydziału, zlokalizowanego pierwotnie na „Czarnych Oddziałach”,
objęci byli tajemnicą wojskową. Z polecenia też władz, w końcu lat 60-tych, gdy autor kroniki
szykował się już do odbycia zasadniczej służby wojskowej, fabryka przejęła teren leśny za drogą
do Osieka (za Nowym placem fabrycznym) i w latach następnych tam zbudowano nowoczesną Halę WL, razem z odrębnym Biurowcem – Socjalnym. Przed rozpoczęciem tej właśnie budowy,
wysadzono w powietrze mieszkalny dom kierownictwa Tartaku, o czym było już wyżej. Autor był
świadkiem tego ekscytującego, choć technicznie nieudanego zdarzenia. W miejscu po „starym” 
WL-u, produkowano później kuchnie węglowe.

Także w latach 60-tych XX wieku, w pierwszej ich połowie, w północno-centralnej części byłego Lasku fabrycznego (wtedy już przejętej od lat paru przez fabrykę), po zachodniej stronie
nowego wjazdu do zakładu, wybudowano powyżej starej Obrotnicy kolejowej, a poniżej Bloku
mieszkalnego Nr 1, w którym mieszkał autor – nowe Ambulatorium zakładowe, o czym wspominałem już wyżej (mur, konstrukcja stalowa i szkło), w którym, jak na owe czasy, fabryczna służba zdrowia miała wszystkie warunki do prawidłowego działania. Oprócz gabinetów lekarskich, przychodnia obejmowała gabinet zabiegowy, gabinety specjalistyczne, rehabilitacyjne i inne, z których za skierowaniami, korzystały nawet osoby spoza zakładu. Od tej chwili mieszkańcy okoliczni i pracownicy fabryki – mieli opiekę lekarską „na wyciągnięcie ręki”. Naprzeciwko, po drugiej stronie dojazdu, na początku lat 70-tych wybudowano nowy Biurowiec fabryki (patrz dalej), a powyżej Ambulatorium, już w końcu lat 70-tych oddano do użytku nową Stołówkę zakładową (oba te obiekty – patrz Mapy Nr Nr 1 i 6). Po zmianie ustroju Polski i upadku fabryki, w miejscu tym zbudowano mały hipermarket, pierwotnie „Merkpol”, a obecnie „Biedronka”). I znowu autor musi w tym miejscu uczynić kąśliwą uwagę, pod adresem „nowego, dzikiego” kapitalizmu, który zburzył to, co socjalizm w wielkim trudzie zbudował. Niestety, nie udało mi się zdobyć żadnej fotografii opisywanego miejsca z czasów, gdy Ambulatorium zakładowe i Stołówka jeszcze funkcjonowały. Ale pamięta te obiekty jeszcze i miło je wspomina wielu, wielu mieszkańców Olkusza, nie tylko pracowników „Emalli”.

Po moim powrocie z wojska w roku 1971 i powrocie do pracy w OFNE, zastałem wiele zmian „w okolicy” rzutujących na moje dalsze życie, choć rozpoczętych o wiele wcześniej.

Gdy Ryszard „służył Ojczyźnie” (zahaczając po drodze o wydarzenia grudnia 1970 roku, gdy to
w Warszawie „we wojsku” mocno było niespokojnie i niewyraźnie), zmiany koło fabryki , związane zresztą również z ogólnym rozwojem gospodarczym tamtych lat w Olkuszu, - przybierać zaczy-
nały tempo wprost lawinowe, co wkrótce zaowocowało likwidacją Nowego placu.

Przede wszystkim rozwoj przemysłu tych lat (górnictwo i inne zakłady przemysłowe), wymusił
dynamiczny rozwój budownictwa mieszkaniowego w mieście, w związku z oczywistym przyrostem
liczebności pracowników (mieszkańców), ściąganych do przemysłu skąd się tylko dało (Śląsk, Za-
głębie, wsie itd.). Na rozwoju tym skorzystali oczywiście również i stali mieszkańcy Olkusza, dla
których, i dla ich dzieci, otwarły się nowe możliwości zdobycia mieszkania (mieszkania służbowe).

Po wybudowaniu Osiedla mieszkaniowego przy ul. Skalskiej i innych mniejszych, okazało się, że
to wszystko mało. Ludzi przybywało w Olkuszu w zastraszającym tempie. Władze oczywiście o tym wiedziały i planowały dalsze budowy od dawna.
Tak więc, przy Al 1000-lecia rozpoczęto budowę nowego Osiedla mieszkaniowego Pakuska.

Pierwszymi blokami osiedla, jakie tutaj, obok istniejących już bloków wojskowych powstały, były właśnie, budowane w latach 1970 – 1971 trzy bloki mieszkalne fabryki, a więc Blok Nr 5 (przejściowo „zwany” Nr 6), 7 i 8.

W tych właśnie blokach planowano pomieścić wysiedlanych w związku z dalszym rozwojem
fabryki mieszkańców Nowego placu fabrycznego. A i jeszcze inni chętni na nowe mieszkania,
zaopatrzone wszak w centralne ogrzewanie i gaz (z początku miejski), znaleźli się przecież wśród
pracowników fabryki.

W tymże samym również czasie, rozpoczęto przy południowym wjeździe do fabryki (po jego
wschodniej stronie), realizację wspomnianego wyżej, nowego Biurowca fabrycznego. Terytorialnie, zajmuje on obecnie były teren wschodniej części Lasku fabrycznego, i fragment dawnego Kanału odpływowego Witeradówki, „z betonowym Mostem”, wiodącym niegdyś do Ogrodu zewnętrznego fabryki. Gdy autor wyjeżdżał do wojska, planowano może dopiero tę budowę, gdy z wojska wrócił i niebawem ożenił się, - budowa Biurowca się rozpoczynała, a Ryszard pracował wtedy w Dziale Zaopatrzenia fabryki, mającym lokum w Magazynie wyrobów gotowych.
W międzyczasie ukończono budynek Biurowca i przeniesiono wiele biur fabrycznych, na czele z Dyrekcją i włącznie z Działem Zaopatrzenia – do nowego już budynku.


W następnych latach przeniósł się autor niniejszego opracowania (który już wtedy planował w przyszłości takiegoż napisanie), w tymże Biurowcu do Działu Inwestycji, gdzie jego kierownikiem w Sekcji Zaopatrzenia inwestycyjnego stał się były sąsiad ze Starego placu – Emil Banyś. Wtedy też przeniesiono „na dół” (obok byłej Obrotnicy wagonów w zachodnim krańcu byłego Ogrodu zewnętrznego starej fabryki – patrz Mapa Nr 1) południową Portiernię i bramę fabryczną, pozosta-
wiając Biurowiec i Ambulatorium na zewnątrz zakładu. Od tego czasu, zwykli robotnicy mieli
niejakie trudności w wyjściu do lekarza lub biurowca, no, chyba że ktoś miał ze strażnikami jakieś
układy” lub znajomości. „Umysłowi”, znani strażnikom „z widzenia” - chodzili swobodnie. W tym samym czasie, definitywnie zlikwidowano stary, „barakowaty” Hotel, na którego dalsze zagospodarowanie fabryka nie miała już pomysłu, za to szpecił on przecież okolice Biurowca. „Na to miejsce”przy dalszej części Al. 1000-lecia (prawie naprzeciwko byłego „jeziorka-piaskowni”, gdzie właśnie powstał zalążek Osiedla Pakuska), zbudowano inny murowany barak, tym razem należący do krakowskiego Przedsiębiorstwa Budownictwa Przemysłowego, które w następnych latach miało dla fabryki wybudować wszystkie nowe obiekty przemysłowe. Został on zburzony dopiero po 2000 roku, gdy fabryka przekazywała część tego terenu miastu (patrz dalej).

Wróćmy jednak na chwilę do budowy Osiedla Pakuska, do postawienia pierwszych bloków przy nowej alei (patrz następna fotografia i Mapa Nr 1).



15. Miejsce pod budowę nowych bloków fabrycznych przy Al. 1000-lecia ok. 1970 r.
(widoczne dwa stare Kominy fabryczne, Magazyn wyrobów gotowych, Wieża
ciśnień, stara Kotłownia-Maszynownia (Dział Gł. Energetyka),oraz z prawej brzeg komina
i budynku Kotłowni z lat 50-tych XX wieku (fot. Jan Nosowicz ? ; źródło: j.w.)


Autor nie ma zamiaru oczywiście opisywać tutaj dokładnie całej historii powstawania Osiedla
Pakuska ( i innych osiedli Olkusza), wszak rozdział niniejszy traktuje jedynie o „życiu w cieniu
fabryki”, a w związku z tym, poruszane tu są przede wszystkim zmiany związane z rozwojem zakładu i w najbliższych jego okolicach dokonujące się. I tak już tutaj pozostanie.

Również mało poświęcam w niniejszym rozdziale uwagi obiektom, rzucającym się aktualnie
wszystkim w oczy, bo one wciąż jeszcze są, wciąż funkcjonują we współczesnym Olkuszu. Przykładem może tu być budynek Nowego Biurowca, służący fabryce od lat siedemdziesiątych, choć od dobrych już kilku lat – zupełnie opustoszały, ale wciąż jeszcze istniejący.

Najwięcej interesuje mnie tutaj „świat zaginiony”, świat po którym nie pozostało już nic, albo prawie nic, prócz garści wspomnień i kilku fotografi, o których dzisiaj mało kto już potrafi się
wypowiedzieć, „gdzie to było”. Dlatego niezmiernie mnie smuci każda taka sytuacja, gdy czegoś
nie udało nam się uchwycić, ocalić od zapomnienia, - choćby tylko na starej fotografii. Może kiedyś postęp techniki pozwoli nam zapisywać strzępy ludzkiej pamięci, jak realną rzeczywistość, może
kiedyś odkryje ktoś przejście do „platonowskiej krainy idoli”, gdzie „zapisana” jest podobno wizja
(postać) tego wszystkiego, co kiedykolwiek istniało, istnieje, a nawet istnieć dopiero będzie ...
Może wreszcie ktoś znajdzie sposób podróżowania w przeszłość, ... ale dopóki to nie nastąpi, -
zdawać się będziemy zapewne tylko na konwencjonalne metody archiwistyczne. „Wróćmy więc
ponownie do odleglejszej przeszłości, znanym nam sposobem”.


W bloku Nr 1 przy ul. Partyzantów 8 obok fabryki, przed swoim wyjazdem do wojska, miał autor
jeszcze dawnych sąsiadów, choć i tutaj, na przestrzeni lat mieszkańcy się zmieniali. W klatce, w
której Ryszard z rodzicami zamieszkał na parterze (po prawej stronie, w trzypokojowym mieszka-niu, którego okna wychodziły na trzy strony bloku), na każdej kondygnacji były dwa mieszkania,
a na poddaszu tylko jedno (na prawo był strych). Naprzeciwko mieszkania rodziny autora było mieszkanie, także trzypokojowe z kuchnią i łazienką, które było początkowo przeznaczone dla fabrycznego Szefa produkcji Frączka, ale że nie chciał on się pogodzić z sytuacją samowolnego zajęcia tegoż właśnie mieszkania przez fabrycznego lekarza Rajkowskiego, bo uważał, że ono jemu się należy, - zrezygnował z innego, które mu w zamian proponowano. Niezadługo potem przyjął inne mieszkanie w drugim nowo zbudowanym bloku, Nr 2. W ten sposób, przydział na to mieszkanie otrzymał lekarz Rajkowski (z żoną i córeczką Basią), z czego Maliszewscy bardzo byli ukontentowani, bo lekarz ten był wielce sympatycznym sąsiadem, a poza tym, mieć lekarza w pobliżu – zawsze jest pożądane. Lekarz był fabryce wtenczas bardzo potrzebny i dlatego fabryka zatwierdziła tę „samowolę”. Potem przez długie lata zamieszkiwał tutaj inny, równie sympatyczny lekarz – Jerzy Lis, do czasu wybudowania własnego domu na Czarnej Górze (dr Rajkowski wyjechał z Olkusza).

Na piętrze w opisywanej klatce schodowej, nad Maliszewskimi, zamieszkiwali Maczuscy
(inżynier Maczuski z żoną i córką), którzy po wydaniu córki za mąż woleli przenieść się do mniej- szego mieszkania dwupokojowego w drugiej (wł. pierwszej) klatce schodowej tegoż bloku ( po nich tutaj Gawronowie), zaś naprzeciwko, nad mieszkaniem lekarza mieszkali Gorczycowie (Władysław Gorczyca, fabryczny sekretarz partii, z żoną i córkami: Teresą -„Calineczką” ze wspominanego wyżej przedstawienia i Małgosią). Tenże zmarł bardzo młodo, w wieku 43 lat chyba, a szkoda, bo był to bardzo porządny człowiek.

Na poddaszu mieszkali początkowo Falkowscy, później Kemonowie, po przejściowym za- mieszkiwaniu tu Cadrów (Józef Cader, olkuski zagorzały „gołębiarz”, który naprzeciwko bloku, przy murze Lasku wystawił okazały gołębnik na słupach. Tamże, możliwe, że próbował dobierać się do gołębi ukochany kocur autora, przywieziony z Mazur („Mazurek”), w wyniku chyba czego stracił życie w wieku dwu lat zaledwie, czego 12-letni wówczas Ryszard nie mógł sąsiadowi do końca życia wybaczyć (jednak nie miał dowodów na to, kto kota otruł).

    [Nie wszystkie zmiany i lokatorów opisywanego Bloku mieszkalnego Nr 1 autor pamięta, bo, szczególnie w klatce pierwszej, w której były mniejsze mieszkania – lokatorzy częściej się zmieniali. Na pierwszym piętrze, po wewnętrznej stronie bloku zamieszkiwali Mrówkowie, z których bardzo lubiany, choć starszy od Ryszarda kolega, Tomek Mrówka (patrz wyżej),który został później lekarzem i mieszka poza Olkuszem., W tej klatce także mieszkali Wadasowie, a pod Mrówkami Łaskawcowie (Kazimierz Łaskawiec był w zakładzie kierownikiem Stolarni). Naprzeciw nich mieszkał fabryczny BHP-owiec Rogóż.]

Wszyscy ci lokatorzy zostali przesiedleni w latach osiemdziesiątych do nowych bloków przy
ul. Nowotki (obecnie Legionów polskich) na górze (patrz dalej), gdy Blok Nr 1 w Lasku fabrycznym, w związku z potrzebą przekształcenia go w filię nowej Szkoły Podstawowej Nr 3 (wielki wyż demograficzny z lat siedemdziesiątych) – został do tego celu przystosowany. Tutaj właśnie uczęszczał do drugiej i trzeciej klasy szkoły podstawowej, starszy syn autora. Później, gdy wspomniany wyż demograficzny przeminął, budynek ten zamieniono na jakiś czas w dodatkowy biurowiec fabryki (tu np. BHP), a jeszcze później, gdy oddano go miastu, ponownie przekształcono Blok Nr 1 w budynek mieszkalny, tym razem komunalny i z innym adresem.

Po roku 1971, gdy wszyscy już mieszkańcy Nowego placu fabrycznego zostali przesiedleni do
bloków przy Al. 1000-lecia i ul. Skalskiej, rozpoczęto intensywne wyburzenie wszystkich niemal
budynków Placu, w związku z ukończeniem budowy nowej Hali WL (a więc potrzeby przyłączenia
tego, byłego leśnego terenu za drogą „osiecką” do fabryki) i rozpoczęciem przygotowań do budo-
wy nowej Hali Pr-1 (Produkcja surowa i nowy Magazyn blachy), którą to inwestycję ukończono
dopiero przed 1980 rokiem (patrz fotografia Nr 16 i Mapa Nr 1).




16. Niezmiernie wartościowa historycznie fotografia z I-szej połowy lat 70-tych XX wieku 
(ukazująca nowe obiekty fabryczne, na tle wyburzanych obiektów „Nowego placu” ;
od lewej : Biurowiec Hali WL (za uliczką, byłą drogą „osiecką”), były Budynek mie-
szkalny Nr 38, pozostały z Nowego placu, za nim nowa Kotłownia w budowie, z zaczą-
tkiem komina, w prawo od niej Generator z lat 50-tych, z Oczyszczalnią fenolu i drew-
nianą Wieżą chłodniczą wody (drugą, inną niż Wieża Nr 23 z Mapy Nr 2 ; u dołu wi-
doczne dachy blaszanych Magazynów, budowanych ok. 1969 roku ; za Generatorem -
Świetlica fabryczna i kino „Emalia”, przeznaczone do rozbiórki ; dalej widać ogrodze-
nie fabryki przy Al. 1000-lecia, samą ulicę, a za nią las, w miejscu którego obecnie stoi
Zakład Energetyczny i Straż pożarna (do drogi „osieckiej” - ul.Osieckiej), a za nim     
mała Kotłownia osiedlowa ; po drugiej stronie ul. Osieckiej, nad kanałem Witeradówki,
w miejscu obecnego skweru, przejściowo baza Krakowskiego Przedsiębiorstwa Robót
Inżynieryjnych, za nią garaże, w prawo Pawilon Handlowy przy Al. 1000-lecia, za nim
bloki mieszkalne przy obecnej ul. Strzelców Olkuskich (nad kanałem Witeradówki) ;
całe wzgórze, na którym obecnie stoją bloki mieszkalne przy dawnej ul. Nowotki (obe-
cnie Legionów Polskich) - dawna „Kraina motyli” – jest jeszcze niezabudowane ; także
w prawo, przy obecnej ul. Armii Krajowej (dawna Findera) ; jeszcze dalej, z tyłu
- droga do Osieka i lasy, pomiędzy Osiekiem i Witeradowem (źródło: j.w.)

Ten, dosyć długi opis zamieszczonej fotografii, niezbędny jest w tym miejscu, aby czytelnik
mógł uzmysłowić sobie dokładnie, jak pomieszane są tutaj na jednym zdjęciu, najbardziej dawne
elementy „przedurbanizacyjne”, ze starymi elementami dawnej infrastruktury fabryki, na co nakła-
dają się nowo budowane obiekty. Dzięki takim tylko fotografiom, zainteresowany tematem czytel-
nik, może się dowiedzieć, gdzie dokładnie „co stało”. Dzisiaj bowiem, w opisywanym miejscu, prócz komina, nie istnieje już żaden z ukazanych tutaj obiektów, aż do Al.1000-lecia (i starych obiektów, i nowych).

Fabryka w latach 70-tych była bardzo bogata. Wybudowano wiele nowych Hal produkcyjnych, uruchamiając produkcję nowych wyrobów, oraz wybudowano równie wiele obiektów to-warzyszących tym inwestycjom, a niezbędnym dla ich funkcjonowania. W ten sposób powstały : Hala Aluminium i Teflonu na byłym terenie Starego placu, Hala WL, za Nowym placem, nowa Hala Trawialni, Pr-1 i Magazynu blachy wzdłuż Al. 1000-lecia, z towarzyszącym jej nowym za pleczem Pr-1 (wyżej podawano już, „na czym” ona stoi), a także Stołówka, wiele bloków mieszkalnych na kilku osiedlach, Regeneracja Kwasu Solnego na licencji austriackiego „Ruthnera”, nowe Stacje transformatorowe wysokiego i niskiego napięcia, nowa Kotłownia obok Generatora
(po przejściu na gaz ziemny Generator stopniowo zlikwidowano), Kompresorownia za WL-em,
i co najważniejsze, przejąwszy teren byłego Tartaku, zbudowano nowoczesną Halę Wanien i zle-
wozmywaków (automatyczną linię produkcyjną na licencji zachodnioniemieckiej), która to pro-
dukcja, na wiele lat, aż do chwili obecnej, stała się sztandarową produkcją olkuskiej fabryki.

W realizacji wszystkich tych inwestycji, brał udział osobiście przyszły autor kroniki, pracujący
przez te lata w Dziale Inwestycji, prowadząc tamże przekazywanie do montażu wszystkich materiałów konstrukcyjnych Hal, i wspólnie z Działem Głównego Mechanika - wszystkich maszyn i urządzeń, instalowanych w Halach. Prowadził w związku z tym, wszystkie rozliczenia księgowo-magazynowe tych inwestycji (we współpracy z Ewą Bartkiewicz, prowadzącą zakupy tych urządzeń przez Dział Inwestycji, i panią Lisową, prowadzącą ich księgowość), aż do roku 1976, kiedy to po ukończeniu Hali Teflonu i Aluminium, Hali Wanien i Regeneracji Kwasu, przeniósł się do pracy w nowo zbudowanej Stacji Ruthner, którą upatrzył sobie uprzednio, jako, bardzo mu wówczas potrzebne, spokojniejsze miejsce zatrudnienia, w którym można by psychicznie odpocząć, po „młynie” lat pracy w Inwestycjach. Tam też pozostał Ryszard aż do „emerytury”. Dalsza rozbudowa fabryki, odbyła się już bez jego udziału. 

W 80-tych latach, bliżej Al.1000-lecia, a obok Hali WL, powstała jeszcze nowoczesna Hala Wydziału Narzędziowego i Remontowego, a to w związku z planami wyburzenia najstarszej części fabryki, tzw „Czarnych Oddziałów”, którym jeszcze przed tym udało się „zagrać” w filmie Spielberga. Wcześniej, naprzeciwko Pawilonu handlowego, stojącego przy Al.1000-lecia wybudowano nową, Główną bramę i Główną Portiernię zakładu, przy których zlokalizowano
nawet, nowoczesną wagę samochodową. Od tego czasu, funkcjonowały w fabryce 4 bramy wej-
ściowe, a 3 wjazdowe dla samochodów : na miejsce byłej, zlikwidowanej już w latach 60-tych furty
zachodniej (patrz fot. Nr 8 w drugiej części Rozdziału 1 opracowania) - urządzono od stacji kolejowej Portiernię pieszą, z mostkiem nad kanałem Baby. Jako jedyna „kolejowa” - funkcjonowała nadal Brama Nr 91 czyli północna, i dwie nowe, „wejściowo-wjazdowe” - od południa, od strony Al. 1000-lecia (por. wyżej). Poza tym istniały jeszcze, „okazjonalnie” tylko otwierane bramy, a to: obok Oczyszczalni ścieków, obok Basenu i niedaleko Hali wanien za kanałem Baby, od Al. 1000-lecia w dół (była droga, omijająca WL, w czasie budowy Hali wanien (dzisiaj, obok niej, także już „była” Spółdzielnia „Laski”).

Stare kominy fabryczne („powestenowskie”), wyburzono jeszcze w latach siedemdziesiątych.
Wschodni, „wysadzono”,zachodni zaś rozebrano „kawałkami”. Pozostały na jakiś czas dwa nowe, a to przy Kotłowni „starej” (na fot. prawy) i przy Kotłowni „nowej” (lewy). Stary zachodni, jest poza kadrem. Obecnie pozostał już „w krajobrazie” tylko jeden z nowych kominów, obok Nowej kotłowni, także już wyburzonej.




17. Moment wysadzania starego Komina wschodniego Nr 12 ; 1977 r. (widok od Pn.
       ;  fot. Piotr Nogieć ;  źródło: j.w.)

    [Pomiędzy Starym biurowcem, a Emaliernią zbudowano też później nową halę Młynowni. Wszystkich tych dalszych zmian nie ujmuję szczegółowo w niniejszym opracowaniu z tej prostej przyczyny, że traktuje ono przede wszystkim o „starej fabryce”. Poza tym nowe obiekty jeszcze do niedawna obecne były niemal bez zmian w aktualnym krajobrazie zakładu i dopiero od niedawna niektóre z nich przestały istnieć, o czym dalej]
Jedyny obiekt, jakiego nie udało się fabryce w tym okresie zrealizować, choć został wybudowa-
ny w stanie surowym, - to fabryczny Dom kultury (tzw „Sala zebrań”), którego budowę rozpoczę-
to po 1972 roku (kiedy to przejęto teren po Mroczkowskich, zlokalizowany naprzeciwko wejścia
do Lasku fabrycznego, a oznaczony w niniejszej pracy symbolem 8L, jako Folwark Mroczkowskich, a którego nigdy nie ukończono (do niedawna stał jako „zabezpieczony stan surowy”, potem ruina, definitywnie wyburzona do roku 2014). Trudno nawet powiedzieć, dlaczego tę budowę przerwano. Podobno, od roku 1976, gdy zaczął się w Polsce poważny kryzys gospodarki socjalistycznej – brakło już dla tej budowy dalszych kredytów (może ówczesne władze socjalistyczne już wtedy planowały dokonanie jakiejś „wolty” politycznej, - któż wie ...). Następne dziesięciolecia, również nie były dla kraju i fabryki łaskawe, w efekcie czego, po oddaniu terenu i tego budynku miastu – nie znalazł się, jak do tej pory, nikt chętny, aby do jakichś celów tę ogromną salę widowiskową zagospodarować, zresztą teren ów oddano spadkobiercom Mroczkowskich, którzy go „odsprzedali”. W 2008 roku zaplanowano ten obiekt wyburzyć i zbudować tu „apartamentowce”. Jeden z nich już powstał. A mówiło się, że tylko socjalizm marnotrawił wszystko … Szkoda takiego pięknego budynku, mógł być kinem, teatrem lub tp... Ale cóż ... w kapitaliźmie nie wartości kultury są najważniejsze ...




18. „Przyszły” i już „były” fabryczny Dom kultury w 2008 r. (fot. Ryszard Maliszewski)


W związku z faktem, że prawie wszystkie, wymieniane wyżej nowe Hale, wciąż jeszcze istnieją, wewnątrz fabryki, przy Al. 1000-lecia, oraz w miejscu byłego Tartaku koło torów kolejowych i wiaduktów „na Kraków”, i każdy może je zobaczyć, - autor powstrzymuje się od przytaczania tutaj dalszego materiału fotograficznego, ubolewając jedynie nad tym, że dosłownie „ na jego oczach” zniknęły wewnątrz fabryki, stare i nowe nawet jeszcze obiekty, których może nikt nie zdołał uwiecznić w fotograficznej dokumentacji. Może jednak znajdzie się jeszcze kiedyś jakiś entuzjasta tematu, który i tymi, niesławnymi dla historii olkuskiego zakładu czasami, zajmie się tak, jak ja „westenowską”, starą fabryką, przez niemal wiek będącą wizytówką Olkusza. 

                                                             

Do artykułu dołączam dla przypomnienia Mapę Nr 1




Mapa Nr 1. Fabryka – zmiany po 1956 roku (obiekty z czasów po pożarze zaznaczone linią przerywaną, najnowsze zaznaczone tylko pismem ; późniejsze obiekty „nietrwałe” w części przemysłowej, typu: wiaty, blaszane magazyny, szopy, dobudówki i przybudówki, z przyczyn oczywistych na wszystkich mapach nienaniesione ; Oprac. Ryszard Maliszewski ; Rys. Marcin Śpiewak ; Fot. Przemysław Maliszewski ; Obr. komp. autor)


                                                                        *****


W cieniu fabryki – Przypisy i Bibliografia (podane w artykule pierwszym) oraz:
- "Przegląd Olkuski" Emilia Kotnis-Górka i Piotr Nogieć "Poznaj z nami dawny Olkusz"


                                                            *****

       








(Uwaga: Wolno kopiować i cytować jedynie pod warunkiem
podania źródła i autora artykułów !)