czwartek, 24 lipca 2014

W cieniu fabryki

    1. Dawna fabryka c.d.                             Autor: Ryszard Maliszewski


W pierwszym artykule podano opis obrzeży przedwojennej fabryki „Westen”. Aby jednak przybliżyć czytelnikowi, nie pamiętającemu tamtych czasów (ani czasów do roku 1958, odkąd po wielkim pożarze starej fabryki zaczęła się ona unowocześniać i rozbudowywać) - tę tematykę - uzupełniam dalej tenże opis bliższymi szczegółami i materiałem fotograficznym, zaczerpniętym z różnych źródeł, do jakich udało mi się dotrzeć. Dla lepszej orientacji zalecam czytelnikowi stałe nawracanie do wyżej zamieszczonego wykazu obiektów i Mapy Nr 1.

Autor pamięta fabrykę jedynie od lat 50-tych XX wieku, kiedy wyglądała ona jeszcze bardzo podobnie i funkcjonowała w mało zmienionej postaci, w porównaniu ze stanem sprzed II wojny światowej. Dlatego też, rozwinięcie opisu „Emalierni” będzie dalej wspólne, dla obu tych okresów.

Najdokładniejszą fotografią, ukazującą fabrykę Westena od strony północnej, czyli od strony torów kolejowych, a więc fotografią miejsca 8A - jest chyba fotografia z roku około 1916, cytowana w
OSW i OSF (patrz Bibliografia - skróty). Prawie wszystkie zresztą zamieszczone dalej przeze mnie w niniejszym rozdziale fotografie pochodzą z tychże właśnie źródeł, nie licząc tych, które pochodzą z „Kalendarza”, lub oznaczono, jako pochodzące z archiwum własnego.




5. Fabryka „Westen” od strony północnej (od lewej widoczne : Drewniana wieża chłodnicza,
Kotłownia i Elektro-maszynownia, Biurowiec, Komin wschodni, Hale produkcyjne, Komin
zachodni ; bliżej, w prawo od komina zachodniego – domy przy ul. 3 Maja i Dworzec ko-
lejowy) (Fot. z czasów I wojny światowej ; źródło: Piotr Nogieć, Olkusz na starej fotogra-
fii, Dariusz Kmiotek, Olkusz na starych widokówkach – patrz Bibliografia)

Jak widać na załączonej fotografii, po północnej stronie ulicy i torów kolejowych nie było
jeszcze żadnej niemal zabudowy, rozciągały się tu jedynie pola uprawne, wśród których widniały
gdzieniegdzie przedmiejskie domki. Poza fabryką, w stronę Witeradowa, rozciągał się kompleks
dużego lasu, a na wschód od niego – pola Mroczkowskich i Czarnej Góry, poprzerzynane wąskimi
paskami sosnowych lasków. Na powyższej fotografii ledwie majaczy w tle niska zabudowa Stare-
go placu, skryta za halami fabrycznymi.

Równie mało szczegółów uwidacznia inna znana w Olkuszu pocztówka z ok.1916 roku,
podzielona na dwie kolorowe fotografie, z których druga ukazuje Drewnianą willę mieszkalną
właściciela fabryki Petera Westena, a o której będzie jeszcze mowa i dalej.



6. Fabryka „Westen” od północy i Willa Westena od pd.-zachodu – lata I wojny
światowej (źródło: j.w.)


Tenże drewniany dom zbudowano w bardzo modnym wówczas stylu szwajcarskim, z zastosowaniem wielu ażurowych, drewnianych elementów zdobniczych, chociaż powstał zupełnie inny, niż
to pierwotnie planowano, co rzuca się w oczy gdy porównać zamieszczoną tu fotografię z wyżej
przytaczaną makietą rysunkową planowanej fabryki. Na poniższej fotografii willa Westena uwidoczniona jest od strony południowo-zachodniej. Jak już wspominałem, po wojnie funkcjonowała ona jako Przedszkole zakładowe, dopóki nie spłonęła w wielkim pożarze fabryki w 1958 r.


Od tej samej strony, ale od północnego wschodu, ukazuje fabrykę ostatnia ze znanych jej dawnych fotografii, może nawet najstarsza, bo pochodząca z roku 1913. Od innej strony fabryki nigdy nie fotografowano chyba w całości, a to zapewne z powodu zalesienia okolicznego terenu i braku punktu obserwacyjnego.





7. Najstarsza z zachowanych fotografii fabryki z roku 1913 (od lewej widoczne: Budynki
gospodarcze, Drewniana wieża chłodnicza, Komin wschodni, Elektro-maszynownia i
Kotłownia, Biurowiec, Komin zachodni) (źródło: jw. OSF ; cytowana także przez DORO i "Cofajka")


Jak już wyżej wspominano, od tejże właśnie strony północnej, do wnętrza fabryki wiodły dwie
bramy wejściowe : wschodnia, główna, zaopatrzona w budynek Portierni, będąca zarazem bramą
wjazdową dla wagonów kolejowych i samochodów, oraz zachodnia furta wejściowa dla personelu
technicznego, zamieszkałego w rejonie 8J i robotników z Czarnej Góry i z „miasta”. Przy tej
drugiej furtce, zlokalizowanej pomiędzy ogrodzeniem fabryki, a narożem zachodnich Hal produk-
cyjnych – nie istniała żadna portiernia, tylko w odpowiednich porach dnia otwierał ją strażnik
i dozorował ruch pieszych pracowników. Tą właśnie furtką fabryczną wchodziły do zakładu przed II wojną światową wszystkie zatrudnione tutaj wówczas osoby z rodziny, a więc : moja babcia, Anna z Halkiewiczów Maliszewska, wdowa po Stefanie Maliszewskim synu Ludwika, gdy od lat 20-tych XX wieku zmuszona była pracować zarobkowo, aby utrzymać rodzinę, a później jej synowie - Marian, Flawiusz i Władysław (mój ojciec) Maliszewscy, synowie Stefana. Także moi drudzy „dziadkowie”, Augustyn i Józefa Ślęzakowie, zamieszkali wówczas na Starym placu Nr 1 fabrycznym w rejonie 8F, tędy mieli najbliżej do pracy. Do wschodniej bowiem Portierni, naokoło przez Nowy plac fabryczny, było dla nich trochę za daleko. Jednak po pracy, osoby zamieszkałe na Starym placu i „w mieście” często wracały przez portiernię wschodnią, robiąc po drodze zakupy w Sklepie fabrycznym, zlokalizowanym obok bramy głównej, gdzie były niższe ceny, niż „na mieście”. Jeszcze po wojnie czynił tak wielokrotnie mój ojciec, na którego powrót z pracy mały Ryszard oczekiwał, biegnąc przez Nowy plac do głównej portierni.





8. Wejście zachodnie do fabryki po II wojnie światowej (widoczna „nowa” Wieża ciśnień i tzw
„Czarne Oddziały”, oraz bunkier z czasu wojny ; źródło: Paweł Barczyk OF)


Przez Portiernię główną natomiast stale wchodzili do fabryki ludzie z północno-wschodnich
od Olkusza wiosek i mieszkańcy miasta, zamieszkali „koło stacji kolejowej”, jak np. ślusarz-mechanik i „ustawiacz maszyn” Franciszek Maliszewski syn Ludwika (brat mojego dziadka), absolwent Szkoły Rzemieślniczej w Olkuszu, który zdobywał praktykę w fabryce lokomotyw w Budapeszcie w czasie I wojny światowej i w Hucie „Bankowej” w Dąbrowie Górniczej po wyzwoleniu (od lat 30-tych XX wieku w „Emalierni”).
Zarówno przed wojną, jak i po niej, aż do lat 70-tych XX wieku, do pracy „wzywała” robotników fabryczna syrena pół godziny przed zmianą, „poganiała” 5 minut przed nią i „oznajmiała” rozpoczęcie zmian o godz. 6, 14 i 22.





9. Portiernia wschodnia główna w 1929 roku (w głębi domek dróżnika ; źródło: „Kalendarz”)


Kilkakrotnie już wspominałem w niniejszej pracy, że historia Olkuskiej Fabryki Naczyń Emaliowanych dzieli się nie tylko może na okres przedwojenny i powojenny, ale przede wszystkim na okres przed wielkim pożarem 1958 roku i okres po tym pożarze. Dopiero bowiem wspomniana katastrofa spowodowała konieczność odbudowy, a przy okazji rozbudowy i modernizacji tego zakładu. Wyprzedzając więc tutaj znacznie bieg wypadków, dla porównania zamieszczam poniżej fotografię aktualnie omawianego rejonu fabryki (8A), obejmującą widok z nowej Wieży ciśnień (od wschodu, z okolicy głównej Portierni), w stronę zachodniej furtki wejściowej, zlokalizowanej w rejonie 8J, z czasów po rozbudowie lat 60-tych XX wieku.



 
10. Rejon 8A fabryki po rozbudowie (na pierwszym planie dach starego Biurowca, dalej
nowe, odbudowane Hale produkcyjne, za nimi od lewej stary Magazyn blachy i Komin
zachodni, za nimi od lewej Budynek mieszkalny Nr 70 na Starym placu fabrycznym
Nr 3, oraz drewniane dachy starych Hal produkcyjnych ; w głębi: domy Czarnej Góry
i „miasto” z kościołem św. Andrzeja ; po prawej tory kolejowe do Katowic ; wzdłuż
północnego ogrodzenia fabryki nie ma jeszcze nowej Prototypowni i wiaty – magazynu,
jeszcze później, w latach 70-tych - zabudowanej ; ok. 1961-62 rok ; Fot. Jan Nosowicz ;
źródło: OSF)

Od wschodu (a więc dla cytowanej wyżej fotografii „w dół”, a dla Mapy Nr 1 „w prawo”), z omawianym rejonem sąsiadował teren Tartaku, zlokalizowanego, zarówno przed II wojną światową jak i po niej, także obok torów kolejowych (tam w latach 70-tych XX wieku zbudowano Halę wanien i zlewozmywaków, ale Mapa Nr 1 nie „ukazuje już terenu „Nowej fabryki”, bo ten temat wykracza poza ramy niniejszego opracowania). Według wymienionej mapy, teren ów rozciągał się zaraz „w prawo” od głównej Portierni zakładu. Za młodych lat autora wspomniany teren był już nieźle zagospodarowany. Tamtędy też, pomiędzy widocznymi na fotografii Nr 9, Bramą wejściową do fabryki, a małym domkiem mieszkalnym „dróżnika” (istnieje do dzisiaj) – wiodła „w prawo” droga do Osieka, omijająca dalej Nowy plac fabryczny łukiem (przy tylnym murze linii domów Placu). Jej pozostałością jest obecnie wewnętrzna droga zakładowa, wiodąca od nowej Portierni przy Al. Tysiąclecia, w stronę torów kolejowych, pomiędzy Halą Pr-1, a Halami dawnego Narzędziowego i dawnego WL. Krzyżowała się ona obok starej Portierni z bocznicą kolejową fabryki, łączącą się dalej, w pobliżu Tartaku z linią kolejową do Dęblina. Obecnie połączenie tychże torów wypada w okolicy wiaduktów na trasie do Krakowa. W latach 20-tych XX wieku w tym miejscu wypadał przejazd kolejowy na drodze do Krakowa, co prezentowało się, jak na poniższej fotografii.




11. Miejsce skrzyżowania linii kolejowej Katowice – Dęblin (tory, od lewej strony zdjęcia
biegną w stronę górnego jego rogu i dalej, w lewo skos, pomiędzy dwoma laskami i
widniejącą na horyzoncie górą Orzechówką w stronę Kielc), z szosą wapienną z Olkusza
do Krakowa (przecina tory, biegnąc z lewa na prawo zdjęcia) – w tym miejscu później oba
wiadukty nad torami ; od torów kolejowych w prawo odbiega bocznica kolejowa do fabry-
ki „Westen” ; w prawo od niej – teren Tartaku ; za drewnianą Wieżą chłodniczą widoczny
przejazd kolejowy przy Portierni głównej i domek dróżnika ; ledwo odznacza się w tere-
nie krzyżująca się z bocznicą po prawej stronie Wieży bez nawierzchniowa droga do
Osieka) (Zdjęcie wykonane w latach 20-tych XX wieku, z dachu Kotłowni-Maszynowni
w kierunku północno-wschodnim ; źródło jw., cyt. też przez „Kalendarz”)


Niezmiernie trudno jest autorowi niniejszego opracowania wyszczególnić, jakie prace
wykonywały w „przedwojennej” fabryce wspominane wyżej, pracujące tutaj osoby z rodziny.
Zapewne były to jakieś prace fizyczne, wyuczone lub zgodne ze zdobytym wcześniej wykształce-
niem zawodowym. Anna z Halkiewiczów Maliszewska (moja babcia), oraz Józefa i Augustyn Ślęzakowie (rodzice mojej mamy) pracowali zapewne gdzieś „na produkcji”, jednak Franciszek Maliszewski syn Ludwika (brat mego dziadka) i jego bratankowie, Marian i Flawiusz Maliszewscy synowie Stefana, jako posiadający wykształcenie nabyte w Szkole Rzemieślniczej, mającej status średniej szkoły zawodowej – zajmowali w fabryce stanowiska fachowców ślusarzy. Franciszek był przez długie lata mistrzem Wydziału Narzędziowego, przed II wojną, w czasie wojny i po jej zakończeniu, gdy to nawet wszedł w skład Komitetu, uruchamiającego fabrykę po odejściu Niemców.[5]

Nie posiadał takiego wykształcenia zawodowego ojciec autora, Władysław syn Stefana, pracujący
w fabryce od 1937 roku, ale niezła pozycja w zakładzie jego stryja Franciszka i brata Mariana -
pozwoliły mu być zatrudnionym na niezłym stanowisku, prawdopodobnie jako pomocnik przy
ustawianiu maszyn. Już wtedy specjalizował się mój ojciec w obsłudze urządzeń elektrycznych,
a w związku z odbyciem takiej praktyki, po wojnie został skierowany w celu uzupełnienia wykształcenia do Państwowego Technikum Elektrycznego w Bytomiu, które ukończył w 1948 roku, ucząc następnie zawodu w fabrycznej Szkole Przemysłowej. 





12. Nauczyciele i absolwenci Szkoły Przemysłowej przy OFNE w 1949 roku (z arch. autora)
(Od lewej nauczyciele: 1. Leopold Florek, 2. Kierownik Alojzy Zwoliński, 4.Władysław
Maliszewski, 5. Witold Konopacki, 7. Czesław Banyś)


Ogólnie, prace wykonywane w fabryce dzieliły się na kilka, różniących się uciążliwością, szkodliwością, czystością i płacą – kategorii.

Najciężej chyba pracowali robotnicy przy przeładunku blachy i dużych ciężarów (nie wliczając
w to oczywiście furmanów, kierujących zakładowymi końmi, gdyż za nich „harowały” konie).
Cały zresztą niemal transport fabryczny, przed wojną i po niej – oparty był na końskiej sile pocią-
gowej i ręcznym przeładunku, aż do połowy lat 60-tych XX wieku.
Gdy na bocznicę fabryczną kolej podstawiła wagony z blachą (czy maszynami – pamięta to autor jeszcze z czasów swojej młodości), zapinano do wagonu konie, które drepcząc obok toru ciągnęły
wagon na miejsce przeznaczenia, najpierw do Obrotnicy kolejowej (podobnej do obrotnic przy parowozowniach) i po ręcznym lub przy pomocy konia przestawieniu obrotnicy na drugi tor – dalej,
do Magazynu blachy (patrz Mapa Nr 1 i 5). Tutaj rozpinano paczki blachy i ręcznie przekładano
po jednym arkuszu blachy na malutkie wózki szynowe, którymi rozwożono blachę na stosy w ma-
gazynie. Była to bardzo uciążliwa i nawet niebezpieczna praca, bo każdy arkusz blachy musieli
robotnicy przekładać dwa razy (z wagonu na wózek i z wózka na stos w magazynie), a upuścić go
na nogi było nader łatwo. Pracowało przy tej czynności czterech do sześciu robotników: dwu na
wagonie, dwu przy wózku, który pchali do magazynu i dwu w magazynie. Podobnie było z dowo-
zem blachy na produkcję, dokąd wożono surowiec i półprodukty konnym transportem i małymi
wózkami. Dopiero w latach sześćdziesiątych, po pożarze i rozbudowie fabryki - zlikwidowano
transport konny, zakupiono lokomotywki spalinowe, więcej samochodów i wózki akumulatorowe, co odmieniło oblicze zakładu. Przejściowo, do ciągnięcia wagonów po torach wykorzystywano
lat kilka tzw. „byczka”, czyli mały ciągnik spalinowy na dwu kołach, kierowany podobnie jak motocykl, przez robotnika idącego koło torów. Hamowało się wagon, kładąc na szyny kawałki drewna. (odnośnie lokalizacji Obrotnicy kolejowej – patrz także i dalej.)

Następnym etapem produkcji blaszanych naczyń emaliowanych było wykrawanie
z arkuszy blachy krążków blaszanych, odpowiedniej dla każdego naczynia średnicy. Dowóz
blachy na Krajalnię odbywał się podobnie jak to opisano wyżej. Tutaj, zależnie od wielkości arku-
sza blachy – jeden lub dwu robotników podsuwało arkusz pod maszynę, która wycinała krążki, co
uwidocznione jest na następnej fotografii.




13. Wykrawanie większych krążków blachy (lata 20-te XX wieku ; źródło: OSF, „Kalendarz”)

Mniejsze natomiast krążki blachy, z cieńszego surowca i przeznaczone na mniejsze wyroby
(np. małe garnki, garnuszki, pokrywki itp.) - wykrawano na wykrawarkach pracujących naciskowo
przy pomocy odpowiednich narzędzi, działających podobnie jak prasy.
Narzędzia do wykrawania, tłoczenia itp. - wykonywane były w zakładzie przez wiele, wiele lat
na własnym Wydziale Narzędziowym, gdzie pracowali wykwalifikowani ślusarze, wykonujący
potrzebne narzędzia przy pomocy różnych maszyn i ręcznie.





14. Wydział Narzędziowy–Formiernia - wykonywanie form do produkcji odlewów żeliwnych,
np. elementów maszynek do mielenia mięsa ( źródło: j.w., cytowane przez "Cofajka")




 15. Praca przy szlifierkach (fotografie przedwojenne ; źródło j.w.)





16. Praca przy tokarniach (podobnie jak i wyżej ukazane szlifierki – tokarki i inne maszyny
tego typu, napędzane były za pośrednictwem pasów napędowych przenoszących
ruch obrotowy z centralnego wału napędowego, biegnącego przez całą długość
rzędu maszyn) (lata przedwojenne ; źródło: j.w.)


Niestety autor nie dysponuje żadnym materiałem fotograficznym obrazującym proces
samego tłoczenia wytłoczek blaszanych do produkcji naczyń emaliowanych, co wykonywane było
na wielu funkcjonujących w zakładzie już przed II wojną światową prasach i wyoblarkach (są to
maszyny pracujące bardziej skomplikowaną niż prasy techniką, służące do produkcji wytłoczek
„obłych”, takich jak np. dzbanki, imbryki, manierki wojskowe itp.
W owych, przedwojennych czasach wszystkie chyba, bez wyjątku prasy, pracujące w olkuskiej
„Emalierni” były produkcji niemieckiej (może też i angielskiej) i pracowały na zasadzie obrotu
mimośrodów. Prasy hydrauliczne to dopiero dla fabryki czasy grubo-powojenne, i „po-pożarowe”.
Aż do ostatniego ćwierćwiecza XX wieku pracowały jednak w zakładzie, nieliczne już co prawda,
ale czynne jeszcze niemieckie prasy mimośrodowe, a to do wykonywania niektórych wytłoczek.

Wszelkie mniejsze niż garnki i garnuszki elementy tłoczone – były wykonywane na tzw. „małych
tłoczniach” - mniejszych praskach, zawijarkach (ucha garnków itp.) i innych maszynkach, wspólnie
objętych Wydziałem Małych Tłoczni. Oprócz garnków emaliowanych fabryka produkowała także inne naczynia emaliowane, jak miski, talerze, dzbanki, imbryki, bańki na mleko, miednice itp., a także wiadra emaliowane i cynowane, konwie na mleko cynowane, maszynki do mielenia mięsa
i inne wyroby. Naczynia aluminiowe produkowała przed II wojną światową inna firma, należąca do
Żyda Lendera (zlokalizowana wówczas i po wojnie powyżej fabryki Westena, przy ulicy 3 Maja,
która po wojnie, jako „Polmet” została przez skarb państwa przejęta i dołączona do „Emalierni”.
Miejsce, gdzie ona była zlokalizowana (od lat 80-tych XX wieku już nie istnieje), to obecny teren
przy ul. K.Wielkiego, gdzie zaczynają się bloki mieszkalne przy ul. Korczaka. Obok tego zakładu
stała przed wojną okazała willa Lendera, po wojnie zamieszkała przez pracowników „Emalierni”.
Między innymi mieszkał tam ongiś (do czasu wybudowania w latach 60-tych XX wieku nowych
bloków mieszkalnych przy ul. Skalskiej) kolega ojca autora kroniki, Władysława Maliszewskiego -
Leopold Florek (wraz ze swoją rodziną), który w latach 50-tych uczył również w Przyzakładowej
Szkole Przemysłowej (patrz fotografia Nr 12) i był autorem wielu fotografii towarzyskich „paczki”
Władysława Maliszewskiego, na piknikach w Olkuszu i na wczasach w Dębowie na Mazurach.
Niestety, autor nie dysponuje żadnymi fotografiami „Polmetu”, a jedyną zaledwie, bardzo lichą
kopią widoku willi Lendera, pochodzącą z przedwojennej, ośmiodzielnej widokówki. 





17. Willa Lendera przed wojną – za nią fabryczka „Polmet” (źródło: OSW, okładka)


Poniżej jednak zamieszczam fotografię ukazującą ostateczny etap rozbiórki zabudowań
dawnego „Polmetu” w latach 80-tych XX wieku, już po wybudowaniu bloków przy ul. Korczaka.





18. Rozbiórka ostatniego budynku „Polmetu” przy ul. K.Wielkiego/ Korczaka (Fot. Jan Noso-
wicz ; źródło: OSF ; ta fabryczka była przyłączona do OFNE w 1948 roku)


Znakomita natomiast fotografia "Polmetu" zamieszczona jest na stronie Przeglądu Olkuskiego "Poznaj z nami dawny Olkusz", pochodząca z albumu rodziny Florków, którą ośmielam się tutaj zacytować:




18.B. Fabryka Lendera w okresie przed II wojną  (źródło: "Poznaj z nami dawny Olkusz" ; fotografia
                     ze zbioru rodziny Florków)



Należałoby dalej powrócić do przerwanego wątku ogólnikowego omówienia organizacji
produkcji w przedwojennej fabryce „Westen”.
Następnym etapem produkcji emaliowanych wyrobów było dokładne oczyszczenie blaszanych
wytłoczek z rdzy i zanieczyszczeń olejowo-mydlanych, powstających podczas tłoczenia i składo-
wania półproduktów (wodna emulsja olejowo-mydlana stosowana była w procesie tłoczenia do
„poślizgu”, a przetrzymywanie wytłoczek przez jakiś czas „na powietrzu” aby podrdzewiały – było celowe, gdyż po odrdzewieniu blachy kwasem – blacha stawała się bardziej chropowata, dzięki czemu lepiej „trzymała jej się emalia”).
Tak więc półwytwory blaszane przechodziły na Wydziale Trawialni szereg kąpieli : w ługach (w celu odtłuszczenia), wodzie (płukania), kwasie (odrdzewiania) i ponownie płukane – były na koniec suszone i przewożone do malowania.

Trawiatory tunelowe, czyli taśmy produkcyjne do trawienia kwasem – nie były oczywiście jeszcze
wtedy znane. Toteż nie ulega wątpliwości, że czynności powyższe, wykonywane ręcznie w kadziach, napełnionych kwasem solnym, ługiem, wodą (co prawda w niezbyt dużym stężeniu) – były dla robotników tutaj pracujących mocno uciążliwe i szkodliwe. Była to więc chyba w zakładzie najbrudniejsza i najgorsza praca, wykonywana przez „delikwentów”, nie posiadających w fabryce żadnych znajomości, czyli „pleców” (widziałem takie trawienie nawet i w 60-70-tych latach).

Od znajomości bowiem lub posiadania w rodzinie jakichś wpływowych osób, zatrudnionych
na stanowiskach majstrów (itp.) - zależało w Olkuszu zdobycie lepszej pracy (pod tym względem
zresztą nic się przecież nie zmieniło, aż do czasów dzisiejszych). Przed II wojną - zatrudnianie
ludzi do prac dorywczych, czy nie wymagających żadnych kwalifikacji odbywało się według
bardzo uproszczonej procedury. Po prostu, co jakiś czas rankiem, stawał przed bramą zakładu
któryś z polskich lub niemieckich majstrów i spośród oczekujących tutaj na pracę kandydatów,
wybierał ludzi według własnego uznania, choć najczęściej w zgodzie z wysondowanymi predys-
pozycjami do danego zajęcia. Wybrańcy wchodzili do zakładu z majstrem i przydzielano im pracę,
reszta odchodziła „z kwitkiem”.
Na innych zasadach przyjmowano do pracy ludzi z odpowiednim wykształceniem zawodowym,
czy odpowiednimi znajomościami. W tym przypadku umawiano się z kandydatem „na rozmowę”,
przeprowadzaną przez konkretnego przedstawiciela dozoru i po akceptacji kandydata – kierowano
go do odpowiedniego biura, w celu zatrudnienia na konkretnym etacie.
    Na Starym i na Nowym placu fabrycznym obok fabryki otrzymywali mieszkania zakładowe przede wszystkiem tacy właśnie pracownicy etatowi, od niemieckiego personelu fabryki począwszy, do wykwalifikowanych i dobrze przyuczonych robotników. Ranga mieszkania na Placu odzwierciedlała najczęściej rangę pracownika w zakładzie. Podobnie było zresztą i po wojnie, za wyjątkiem tylko może nieco innej hierarchii „znajomości”, oraz nowego faktu, że każdy pracownik w ustroju socjalistycznym musiał być „etatowy”, nawet ten „najgorszy”, „od kwasu, smoły, czy dźwigania ciężarów”, - i nie musiał drżeć o utratę pracy, jak dzisiaj.


Następnym etapem produkcji wielu wyrobów olkuskiej „Emalierni” był „surowy montaż”, czyli
np. mocowanie do naczyń i pokrywek uchwytów, i różne tego rodzaju pośrednie czynności, konie-
czne do wykonania przed malowaniem. Do tychże czynności używane były „od zawsze” różnego
rodzaju zgrzewarki, punktowe i liniowe, zależnie od potrzeb. Tutaj potrzebna była koncentracja
(jak na prasach) i szybkość, praca bowiem była wymiernie akordowa. Pracujący na akord robot-
nicy niewiele mieli czasu na posiłki spożywane „na miejscu”, a na odpoczynek czasu nie było
zupełnie (choć nie wiem, czy cierpieli tutaj takie niewolnictwo, jak obecnie kasjerki w hipermarkie-
tach). Zawsze jednak, pomimo akordu, mogli na chwilę „zastawić maszynę” i pójść do ubikacji.
Gotowe już, surowe wyroby, wózkami ręcznymi, do pchania których nie trzeba było posiadać
żadnych kwalifikacji, - trafiały wreszcie do malowania.


O ile wiele czynności na różnych wydziałach fabryki zdominowanych było przez mężczyzn,
którzy obsługiwali np. w zakładzie wszystkie maszyny, - o tyle praca przy powlekaniu naczyń
emalią (na bazie krzemionki-szkliwa), ich zdobieniu ręcznym i na prostych maszynkach do nakra-
piania, - opanowana była na Wydziale Emalierni przede wszystkim przez żeńską część załogi.

Emalię, stanowiącą wodną zawiesinę krzemionki, barwników i innych dodatków, sporządzano na
Młynowni w prostych młynach bębnowych, kulowych (wewnątrz obracających się bębnów, w śro-
dowisku wodnym ceramiczne i krzemowe kule mieliły na drobną zawiesinę mieszaninę składni-
ków), przewożono ręcznymi wózkami, będącymi równocześnie samodzielnymi stanowiskami do
malowania – na Emaliernię, gdzie zanurzano w niej ręcznie (przy pomocy szczypiec-uchwytów)
gotowe naczynia i odstawiano na wózki do przewozu pokrytych emalią wyrobów. Trzeba było
nie mało umiejętności i praktyki, aby przy pomocy jednego zanurzenia, całej serii kolisto wahadło-
wych ruchów i obrotów – pokryć wyrób warstwą emalii, bez zlewków i nadmiaru farby.

Pokryte emalią gruntową (najczęściej czarną) wyroby „szły” do suszenia gorącym powietrzem,
po czym do ponownego malowania „na kolor”, malowania ręcznego wzorów i innego zdobienia.
Do prac zdobniczych przyjmowano przede wszystkim kobiety z „zacięciem artystycznym”. Jeszcze
długie, długie lata po wojnie, gdy pracował już w zakładzie autor, metody zdobienia naczyń
mało się zmieniły. W dalszym ciągu stosowano ręczne i „maszynkowe” nakrapianie, nadal prakty-
kowano malowanie ręczne elementow zdobniczych, nadal stosowano malowanie wzorów przy po-
mocy kartonowych szablonów. Jedyne, co się tu zmieniło to fakt, że od lat 60-tych XX wieku zaczęto stosować zdobienie poprzez naklejanie wzorów z gotowej „kalkomanii”, a od lat 70-tych -
maszynowe pokrywanie emalią, dzięki coraz częstszemu zakupowi zagranicznych powlekarek
automatycznych i całych linii produkcyjnych emalierskich (patrz też dalej).




19. Nakrapianie misek innym kolorem emalii przy pomocy maszynki szczotkowej
na korbkę (fotografia przedwojenna ; źródło: OSF, „Kalendarz”)




20. Natryskiwanie wzorku na imbryku przy pomocy szablonu przyłożonego
do naczynia i natryskiwacza (fot. przedwojenna ; źródło: j.w.)



Inne wyroby olkuskiej fabryki, jak np. wiadra blaszane i konwie blaszane na mleko, nie emaliowane, pokrywane były inną powłoką, chroniącą je przed procesem rdzewienia – cyną, przy pomocy cynowania „na gorąco”. Ten proces dokonywany był na Wydziale Cynowni, a produkty nazywane były „wyrobami cynowanymi” (wymienianymi już wyżej). 




21. Cynowanie „na gorąco” w fabryce „Westen” (fot. przedwojenna ; źródło j.w. i "Cofajka")


Pokryte emalią surową „na gotowo” wyroby przewożono następnie do suszenia ciepłym powietrzem, później zaś do pieców emalierskich, obsługiwanych bez wyjątku przez mężczyzn.
Cały transport gotowych, niewypalonych jeszcze naczyń odbywał się na wysokich, kilkupiętrowych
ręcznie pchanych wózkach, na których naczynia układane były szeregowo na wielu deskach.
Na małych odległościach przenoszono te deski ręcznie, jak kelner tacę. Wymagało to na pewno
i siły, i wielkiej zręczności, jednak często pracę taką wykonywały właśnie kobiety, nawet i po wojnie, w latach 60-tych i 70-tych. Ale od lat 70-tych rozwinęła fabryka na wydziałach Emalierni
produkcję naczyń przy użyciu nowych, zachodnich, automatycznych „linii produkcyjnych”, które miałem osobiście okazję sprowadzać i oddawać do eksploatacji, pracując w Dziale Inwestycji.

Wypalanie emalii na gotowe szkliwo odbywało się przed wojną , a i po wojnie także, tylko w piecach komorowych, opalanych węglem i gazem generatorowym, produkowanym na miejscu przez zakładową wytwornicę gazu metodą prażenia węgla. Do wypalania stosowano specjalne wózki widłowe, wsuwające ustawione i zawieszone na żaroodpornych rusztach naczynia do pieca, po uprzednim otwarciu klapowych wrót pieca, które następnie po wycofaniu wideł zamykano. Pracownicy obsługujący piece musieli dysponować i odpowiednią do wykonania tych czynności siłą, i nabytymi w toku wieloletniej praktyki umiejętnościami, polegającymi na wiedzy, wyczuciu i ścisłym przestrzeganiu wymaganej procedury. Toteż pracownicy tej specjalności zawsze cieszyli się w zakładzie dużym poważaniem i „byli, jak to się mówi, w cenie”, pomimo iż praca ich była mocno uciążliwa z powodu upału panującego przy piecu, szczególnie latem.

Dla poprawy tej sytuacji, zakład już wtedy, przed wojną, dostarczał takim pracownikom napoje, przede wszystkim chyba kawę zbożową, miętę, a może i coś innego. W czasach socjalistycznych, szczególnie od „lat gierkowskich”, ta postać świadczeń socjalnych dla pracowników „rozbuchana była” do rozmiarów niemal monstrualnych, gdy to asortyment napojów, przywożonych dla pracowników był bardziej bogaty, niż w sklepach miejskich.

Dopiero w latach 60-tych XX wieku zaczęto budować w zakładzie automatyczne piece emalierskie tunelowe, w związku z postępem technologii. Nadal jednak „piecowi” stanowili elitę Emalierni, bardzo też często zaczęto od nich wymagać średniego wykształcenia.

Po wypaleniu i przejściu kontroli – gotowe naczynia, o ile ich typ tego wymagał, przekazywane były do końcowego montażu. Należało przecież np. donitować dekielki dzbanuszkom i imbrykom
za pomocą nitów aluminiowych i nacinanych, dołączyć wiaderkom i bańkom na mleko druciane
ucha, zaopatrzone w rączki z toczonego drewna, i wykonać inne tego typu czynności wykończe-
niowe. Również niektóre inne wyroby należało po prostu zmontować, jak np. maszynki do miele-
nia mięsa. 




22. Montownia – składanie maszynek do mielenia mięsa (fot. przedwojenna ; źródło j.w. i "Cofajka")



Później, ręcznymi wózkami (od lat 60-tych także wózkami akumulatorowymi) przewożono „produkcję” do Magazynu wyrobów gotowych, gdzie je zazwyczaj pakowano (późniejsze wyroby, takie jak np. produkowane od lat 60-tych pralki elektryczne, kuchenki gazowe i kuchnie węglowe -  pakowano na wydziałach produkcyjnych). Z Magazynu wyrobów gotowych organizowano duże wysyłki towaru wagonami kolejowymi, lub też wydawano zgłaszającym się po odbiór mniejszych partii towaru swoim transportem – odbiorcom.




23. Pakowanie gotowych naczyń na Pakowni w wełnę drzewną (tzw „wolinę”) i papier
       (fotografia przedwojenna ; źródło: jw.)


Do czasu wybudowania po wielkim pożarze fabryki z roku 1958 nowego, wielkiego Magazynu
wyrobów gotowych w miejscu byłego Ogrodu wewnętrznego Westena (na Mapie Nr 1 i 5 w miejscu 8D – patrz też dalej) – Pakownia i Magazyn funkcjonowały w starych Halach, blisko toru kolejowego. Jeszcze nawet po wybudowaniu tego nowego magazynu, w ocalałej z pożaru części starej hali Emalierni, przez wiele lat nadal pakowano naczynia „dawnym sposobem”.

Z niemieckich napisów na „westenowskiej” mapie fabryki wiele można wyczytać. Okazuje się więc, że oprócz naczyń blaszanych emaliowanych, lakierowanych (np. kubki dla wojska i t.p.), i cynowanych (np. wiadra, konwie na mleko), produkowano tutaj w Hali naprzeciwko Komina zachodniego fabryki, w pobliżu „Czarnych Oddziałów”, także i wanny kąpielowe (z części), a nawet wyroby aluminiowe (np. menażki i manierki dla wojska). Zakład produkował także żeliwne maszynki do mięsa, dysponował własną wytwórnią wełny drzewnej, części drucianych (uchwytów) i innych części do produkcji. Dla pokrycia zapotrzebowania fabryki na uszczelki gumowe do konwi i manierek, w niedalekim Wolbromiu w 1908 roku spółka uruchomiła Fabrykę Wyrobów Gumowych, podobnie jak fabryka olkuska, „zaopatrzoną” w socjalno mieszkalną infrastrukturę gospodarczą. Już w latach 20-tych XX wieku wyroby eksportowano do Łotwy, Turcji,Estonii, Syrii, Grecji, Meksyku, Kanady, Argentyny, Wenezueli,Gwatemali, Egiptu, Abisynii i krajów Afryki Północnej. Eksport produktów fabryki trwał niezmiennie we wszystkich epokach historycznych istnienia zakładu. W czasie obu wojen (ale i w czasach pokoju) fabryka „robiła dobre interesy” na dostawach dla wojska.[6]


Autor niniejszego opracowania mało jednak zajmuje się w nim zagadnieniami produkcji i struktury części produkcyjnej zakładu.. Pozostaje tu zatem wielkie jeszcze pole do popisu dla innych badaczy przeszłości fabryki. Ja, zgodnie z tytułem mojego opracowania, opisuję tutaj przede wszystkim „moje własne i mojej rodziny życie w cieniu fabryki”, a więc życie „z fabryki”, obok fabryki i „dla fabryki”. Dla mnie i dla moich bliskich, istnienie fabryki miało ogromne znaczenie, a jej obecny upadek – stał się dla nas (i dla wielu, wielu Olkuszan), nieomal „osobistym dramatem”. Dlatego „przywołuję tu dla potomnych” jedynie „zaginiony obraz fabryki”, opisując przede wszystkim jej część „reprezentacyjną” i mieszkalną. Niech jej produkcją zajmują się „historycy – ekonomiści”.

Całością produkcji, którą omówiono tutaj w wielkim skrócie, zarządzało oczywiście przed wojną kierownictwo zakładu podległe Zarządowi, których siedziba znajdowała się w Biurowcu głównym, ukazanym już tutaj na kilku fotografiach.
W tymże okazałym, nawet i po wojnie jeszcze, dwupiętrowym budynku (obecnie już nie istnieje,
podobnie jak i wszystkie przedwojenne budynki zakładu – patrz dalej) mieściły się wszystkie bez
wyjątku biura administracyjne przedwojennej „Emalierni”. Najważniejsze z nich, na czele z gabi-
netami Dyrekcji zlokalizowane były na pierwszym piętrze biurowca.

Jedynie mniejsze „kantorki” poszczególnych wydziałów produkcyjnych zlokalizowane były często
„przy wydziałach”. W tamtych, przedwojennych czasach (co przeniosło się naturalnie w czasy po-
wojenne, pamiętane dobrze jeszcze przez autora), bardzo często budowano oszklone kantorki na wydziałach produkcyjnych „na pięterku”, przy wysokich zazwyczaj ścianach hal produkcyjnych w taki sposób, aby majster zmianowy, czy też jakiś wydziałowy kierownik mógł obserwować całą halę z góry i pracę każdego z robotników. Oszczędzało to oczywiście czas pracy dozoru technicznego i było dla niego olbrzymim ułatwieniem, gdyż nawet nie wstając od biurka mógł majster ocenić na bieżąco pracę podległych mu pracowników.




24. Biuro konstrukcyjne w Biurowcu głównym (fot. przedwojenna ; źródło: jw. i "Cofajka")




 
25. Biuro (kantorek) Wydziału Maszynek (fot. przedwojenna ; źródło j.w.)


Ponieważ okolice Biurowca głównego, z oczywistych względów były najbardziej reprezenta-
cyjnym miejscem w zakładzie, tutaj właśnie, we wnęce wschodniej ściany budynku Archiwum
postawiono po 1934 roku pomnik założyciela zakładu, Piotra Westena, którego to pomnika odsłonięcie, po ponad ćwierćwieczu funkcjonowania fabryki i po śmierci właściciela, stało się okazją do niemałego jak na tamte czasy „fetowania”, z udziałem miejscowych notabli i nawet gości zagranicznych. Nawet robotnicy otrzymali z tejże okazji pewne „gratyfikacje” (por. materiał fotograficzny w OSF – tutaj tylko fotografia samego pomnika). 

 


26. Pomnik Petera Westena, założyciela olkuskiej „Emalierni” - po 1934 r. (źródło: j.w.)

Dla przypomnienia zamieszczam niżej ponownie Mapy Nr Nr 1 i 2 dla powyższego tekstu.







 Mapa Nr 1. Fabryka – zmiany po 1956 roku (obiekty z czasów po pożarze zaznaczone linią przerywaną, najnowsze zaznaczone tylko pismem ; późniejsze obiekty „nietrwałe” w części przemysłowej, typu: wiaty, blaszane magazyny, szopy, dobudówki i przybudówki, z przyczyn oczywistych na wszystkich mapach nienaniesione ; Oprac. Ryszard Maliszewski ; Rys. Marcin Śpiewak ; Fot. Przemysław Maliszewski ; Obr. komp. autor)





 Mapa Nr 2. Miejsce 8A. Część frontowa fabryki (Oprac. Ryszard Maliszewski ; Rys. Marcin Śpiewak ; Obróbka techniczna Przemysław Maliszewski i Piotr Nogieć ; Obr. komp. autor ; opis dotyczy wszystkich map)



W pierwszym artykule, do Map Nr 1 - 8 podawałem zwięzły opis terenu fabryki „z przyległościami” po okręgu, zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Należałoby ten opis uzupełnić bardziej szczegółowymi informacjami, tym razem podanymi w sposób chronologiczny. Pewne informacje dotyczące tego zagadnienia zamieściłem także i wyżej. Rozwinięcie odnajdzie czytelnik w następnych częściach opracowania. Jednak, choć nadal stosować tutaj będę numerację obiektów ze wspomnianej mapy „westenowskiej” - kolejność omówienia ulegnie zmianie.







W cieniu fabryki – Przypisy i Bibliografia (podana w artykule pierwszym) oraz:

            - "Przegląd Olkuski" "Poznaj z nami dawny Olkusz (fot. z albumu Wojciecha Florka)

               "Cofajka".pl  (internetowa strona Karola Filarskiego)


Przypisy dalsze (Skróty wyjaśnione w Bibliografii)



[5]. DORO, t. II str 301

[6]. „Kalendarz”


                                                                    ****

(Uwaga: Wolno kopiować i cytować jedynie pod warunkiem  
                        podania źródła i autora artykułów !)